Widowisko

newsempire24.com 1 tydzień temu

Spektakl

Wiola dziś nie mogła doczekać się końca pracy. Wyobrażała sobie, jak wyjdzie z biura, a tam czeka na nią ukochany mąż i razem pojadą do swojej ulubionej kawiarni. W tej samej kawiarni poznali się pięć lat temu – właśnie tego dnia.

Wyskoczyła z biura jak oparzona i zobaczyła męża stojącego przy samochodzie, który uśmiechał się szeroko.

– Cześć, Krzysiu! – przytuliła się do niego, a on pocałował ją w policzek.

– No to jedziemy do naszej kawiarni – oznajmił, a nie zapytał, bo sprawa była przesądzona. Wiola rozpromieniła się i skinęła głową. Czekała na prezent od męża.

Po chwili w kawiarni, gdy nic nie dostała, Krzysztof zaproponował:

– No dobra, wracamy do domu. Prezent na ciebie tam czeka – i tajemniczo się uśmiechnął.

– Serio? Co to jest? Dlaczego nie zabrałeś go ze sobą? – zdziwiła się żona.

– Zobaczysz niedługo i wszystko zrozumiesz – odparł zagadkowo.

Pod domem wysiedli z auta. Krzysztof podszedł do jakiegoś samochodu, nacisnął pilota i otworzył drzwi.

– Proszę, moja kochana żono. To twój prezent. Jeździj z przyjemnością.

Wiola oniemiała. Wszystkiego się spodziewała, ale nie nowego auta. Rzuciła mu się na szyję:

– Krzysiu, dziękuję! Zawsze mówię, iż mam najlepszego męża na świecie. Kocham cię!

I tak uwielbiała swojego męża, bo każdym swoim czynem udowadniał jej miłość. Krzysztof harował jak wół, często bez wolnych weekendów, żeby zarobić na prezenty dla żony, a jeszcze oszczędzali na wymarzony dom za miastem. Potem mogliby pomyśleć o dziecku. Mieszkali w trzypokojowym mieszkaniu Wioli, które dostała w spadku.

– Kochanie, teraz to twoje auto. Wiem, jak o nim marzyłaś.

W domu świętowali rocznicę i nowy samochód, bo w kawiarni nie mogli wypić wina – Krzysztof prowadził.

Następnego dnia Wiola zajechała do pracy nowym, czerwonym autem. Dumna weszła do biura, a koleżanki już czekały, żeby dowiedzieć się, co dostała od męża. Oczywiście gratulowały.

– Mój Krzysiu podarował mi samochód. Rozumie mnie bez słów – przymrużyła oczy. – Dziewczyny, gdybyście wiedziały, jaki on jest wspaniały. Wyobraźcie sobie, przez pięć lat ani razu się nie pokłóciliśmy na serio!

– Gratulacje takiego prezentu! – mówiły koleżanki.

Niektórzy cieszyli się z nią szczerze, a inni gotowi byli rozedrzeć tę promienną osobę na strzępy. Wśród tych drugich była Nika – była koleżanka z klasy Krzysztofa, która zawsze zazdrościła Wioli. Od szkoły była w nim zakochana. Teraz patrzyła na nią i myślała:

– Dlaczego jednym się sypie, a innym nie? No nic, jeszcze sobie podskoczy ta szczęściara – a w oczy się słodko uśmiechała.

A naiwna Wiola nie rozumiała, iż nie powinna dzielić się swoim szczęściem, bo szczęście lubi ciszę. Nie ukrywała nic przed koleżankami i sądziła, iż one też ją lubią. Nie przyszło jej do głowy, iż znajdzie się ktoś zazdrosny, kto podłość wciśnie jak kiepską gumę do żucia. Zrobi wszystko, żeby zabrać cudze szczęście, choćby jeżeli przyjdzie kogoś podeptać.

Pod koniec dnia Krzysztof zadzwonił, iż ma pilną fuchę i się spóźni. Wiola westchnęła ciężko. Nic nie poradzisz – pracuje, zbiera na ten ich dom.

Pożegnała się z koleżankami i wyszła z biura, podchodząc do swojego auta.

– No to jedziemy, moja piękna – spojrzała z miłością na swoją „dziewczynę”.

Po drodze wstąpiła do centrum handlowego. Znalazła tam dla męża eleganckie zegarki.

– To będzie idealny prezent dla Krzysia – pomyślała.

Kupiła pięknie zapakowany podarek i zadowolona wsiadła do auta.

– No to i ja sprawię przyjemność mojemu ukochanemu mężowi. Dawanie prezentów jest równie przyjemne co ich dostawanie – myślała, jadąc do domu.

Pod blokiem zwolniła, chcąc zaparkować pod samym wejściem, gdy nagle poczuła głuchy uderzenie. Wyskoczyła z auta i zobaczyła mężczyznę siedzącego na jezdni, trzymającego się za nogę.

– O Boże, ja pana potrąciłam? Przepraszam, zaraz wezwę karetkę! Albo lepiej sama pana zawiozę!

Mężczyzna pokręcił głową.

– Nie trzeba szpitala. Uderzenie nie było mocne, pewnie tylko stłuczenie. Przydałoby się coś zimnego.

Wiola natychmiast zaproponowała, żeby wszedł do jej mieszkania. Zgodził się. Weszli razem na górę, a ona założyła mu bandaż, nieustannie przepraszając.

– Niech się pani tak nie przejmuje. Gotów jestem codziennie się tak potłuc, byle panią widzieć. Poznajmy się – jestem Igor. A pani?

– Wiola…

Igor rzucał na nią wyraźne spojrzenia, aż zrobiło jej się głupio. Po chwili wstał, a ona zaproponowała podwiezienie. Odmówił. Nagle zatrzymał się przed zdjęciem Wioli i Krzysztofa na półce.

– Zna pani tego gościa? Ależ świat jest mały! Choć po co pytam, skoro jesteście razem na zdjęciu. Niech zgadnę – to pani brat? – uśmiechnął się szeroko. – No jasWiola otworzyła usta, by wyjaśnić, iż to jej mąż, ale w tej samej chwili drzwi otworzył Krzysztof, który wrócił wcześniej z pracy, a widok Igora sprawił, iż jego twarz natychmiast spochmurniała.

Idź do oryginalnego materiału