Walka o Przyszłość: Kwestia Mieszkaniowa

newsempire24.com 1 dzień temu

Wiesz, mam taką sytuację, która mnie po prostu rozrywa od środka. Mam na imię Danuta, mam 48 lat i stoję przed strasznie trudną decyzją. Mieszkamy w spokojnym miasteczku nad Wisłą, a mój syn Krzysztof właśnie oznajmił, iż zamierza ożenić się ze swoją dziewczyną Małgosią. Marzą, żeby zamieszkać w naszym wynajmowanym mieszkaniu. Ale ja się stanowczo nie zgadzam i mam ku temu powód, który mnie po prostu zżera. Ten wybór może na zawsze zmienić naszą relację z synem, ale nie potrafię postąpić inaczej. Boję się o swoją przyszłość i nie chcę powtórzyć cudzych błędów.

Krzysztof z Małgosią błagają nas z mężem, żebyśmy pozwolili im zamieszkać w naszej kawalerce. My z mężem, Janem, teraz mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu razem z Krzysztofem. Kawalerkę kupiliśmy kilka lat temu na kredyt, który spłaciliśmy dopiero niedawno. To mieszkanie to nasz plan na emeryturę. Wynajmujemy je, żeby odkładać pieniądze i żyć godnie, kiedy już przestaniemy pracować. Na razie te dochody to nie pozostało paląca sprawa, ale za kilka lat będą naszą jedyną poduszką bezpieczeństwa. Bez tych pieniędzy grozi nam bieda, a ja nie chcę spędzić starości, licząc każdą złotówkę.

Małgosia mieszka w ciasnym dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami, młodszą siostrą i chorą babcią. Ich rodzina marzy, żeby Małgosia wyszła za mąż – wtedy w ich domu zrobi się trochę przestronniej. Rodzice Małgosi nie mają możliwości kupić im mieszkania i liczą na nas. Ale ja nie mogę się zgodzić. Jak wpuścimy Krzysztofa i Małgosię do tej kawalerki, to nigdy ich już nie wyprosimy – zwłaszcza jak będą mieli dziecko. Ta myśl wbija mi się w serce jak drzazga, bo wiem, iż dobroć może skończyć się prawdziwą katastrofą.

Moja przyjaciółka Grażyna wpadła w taką pułapkę. Pozwoliła córce i zięciowi zamieszkać w mieszkaniu, które wynajmowała, mówiąc, iż to tylko na chwilę. „Oszczędzajcie na swoje, potem się wyprowadzicie” – powtarzała. Ale oni nie oszczędzali. Zamiast tego wydawali na wakacje, drogie ciuchy i elektronikę. Potem urodziły im się dzieci i teraz Grażyna nie może ich wykurzyć. „Jak mam wyrzucić córkę z małymi dziećmi?” – płakała mi niedawno. – „A pieniędzy od nich nie wezmę, bo córka jest na macierzyńskim. A ja ledwo wiążę koniec z końcem z emeryturą!”. Jej łzy i bezradność dały mi do myślenia. Nie chcę powtórzyć jej losu.

Boję się, iż Krzysztof z Małgosią, jak dostaną mieszkanie, przestaną się starać. Będą żyć wygodnie, nie myśląc o jutrze. Po co im odkładać na swoje, skoro mają darmowe? A my z Janem zostaniemy z niczym. Jak pójdziemy na emeryturę, będziemy musieli przetrwać za grosze, odmawiając sobie wszystkiego. Ta wizja mnie przeraża. Nie chcę, żeby moja starość była walką o przetrwanie, kiedy nie będę mogła choćby na leki sobie pozwolić.

Krzysztof patrzy na mnie z wyrzutem, nie rozumiejąc, dlaczego się upieram. „Mamo, nie mamy gdzie mieszkać” – mówi. – „U rodziców Małgosi jest strasznie ciasno”. Jego słowa bolą, ale ja nie ustępuję. „Wynajmijcie coś, oszczędzajcie na swoje” – odpowiadam. – „My z tatą daliśmy radę, wy też dacie”. Ale widzę w jego oczach rozczarowanie i to rozrywa mi serce. Małgosia milczy, ale jej wzrok jest pełen pretensji, jakbym niszczyła ich marzenia. Czuję się jak potwór, ale nie mogę się ugiąć.

Co noc leżę bez snu, przewracając w głowie naszą ostatnią rozmowę. Wyobrażam sobie, jak Krzysztof z Małgosią wynajmują malutkie mieszkanie, licząc każdą złotówkę, i robi mi się ich żal. Ale potem przypominam sobie Grażynę, jej łzy, jej biedę i znów wraca moja determinacja. My z Janem pracowaliśmy całe życie, żeby zapewnić sobie spokojną starość. Dlaczego mamy poświęcać to wszystko dla ich wygody? Są młodzi, mają czas i siłę, żeby stanąć na nogi.

Wiem, iż moja odmowa może odsunąć ode mnie Krzysztofa. Może mieć do mnie żal i nasza więź, taka bliska dotąd, może się zerwać. Małgosia może go przeciwko mnie nastawić i zostanę bez syna. Ta myśl to jak nóż w sercu. Ale nie mogę zaryzykować swojej przyszłości, nie mogę powtórzyć błędu Grażyny. Chcę, żeby Krzysztof i Małgosia nauczyli się sami o sobie myśleć, tak jak my z Janem. My też zaczynaliśmy od zera, braliśmy kredyt, oszczędzaliśmy – i udało się. Dlaczego oni nie mogą?

Siedzę przy oknie, patrzę na zaśnieżone uliczki naszego miasteczka i czuję, jak we mnie burza szaleje. Kocham swojego syna, ale nie mogę oddać wszystkiego dla jego chwilowej wygody. Niech wynajmują, niech uczą się walczyć o swoją przyszłość. Wierzę, iż dadzą radę, ale strach, iż ich stracę, nie daje mi spokoju. Czy postępuję słusznie? Czy moja stanowczość nie stanie się murem, który nas na zawsze rozdzieli?

Idź do oryginalnego materiału