Walka o przyszłość: kwestia mieszkaniowa

newsempire24.com 2 dni temu

Mam na imię Katarzyna, mam 48 lat i stoję przed trudną decyzją, która rozdziera mi serce. W naszym spokojnym miasteczku nad Wisłą mój syn Mateusz oznajmił, iż zamierza ożenić się ze swoją dziewczyną Aliną. Oboje pełni nadziei marzą, by zamieszkać w mieszkaniu, które wynajmuję z mężem. Ale stanowczo się na to nie zgadzam i mam ku temu powód, który gryzie mnie od środka. Ten wybór może na zawsze zmienić naszą relację z synem, ale nie mogę iść na ustępstwa, bo boję się o swoją przyszłość i powtórzenia cudzych błędów.

Mateusz i Alina błędzą nas z mężem, żeby pozwolić im żyć w naszym jedynaku. My z mężem, Robertem, mieszkamy teraz w dwupokojowym mieszkaniu razem z Mateuszem. To mniejsze mieszkanie kupiliśmy kilka lat temu, biorąc kredyt, który dopiero niedawno spłaciliśmy. To nasz plan na emeryturę. Wynajmujemy je, żeby odłożyć pieniądze i żyć godnie, kiedy już przejdziemy na emeryturę. Teraz te dochody nie są kluczowe, ale za kilka lat mogą być naszą jedyną poduszką bezpieczeństwa. Bez tych pieniędzy czeka nas bieda, a ja nie chcę spędzić starości, licząc każdy grosz.

Alina mieszka w ciasnym dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami, młodszą siostrą i chorą babcią. Jej rodzina marzy o tym, iż jak wyjdzie za mąż, w ich domu zrobi się luźniej. Rodzice Aliny nie mają możliwości kupić im własnego mieszkania i liczą na nas. Ale ja nie mogę się zgodzić. jeżeli wpuścimy Mateusza i Alinę do tego mieszkania, już nigdy nie będę w stanie ich stamtąd wyprosić – zwłaszcza jeżeli będą mieć dziecko. Ta myśl dręczy mnie jak zadra, bo wiem, iż dobroć może skończyć się katastrofą.

Moja przyjaciółka Bożena wpadła w taką samą pułapkę. Pozwoliła córce i zięciowi zamieszkać w mieszkaniu, które wynajmowała, uprzedzając, iż to na chwilę. „Oszczędzajcie na swoje, potem się wyprowadzicie” – mówiła. Ale oni nie oszczędzali. Zamiast tego wydawali pieniądze na wakacje, drogie ubrania i elektronikę. niedługo urodziły im się dzieci, a teraz Bożena nie może ich wykwaterować. „Jak mam wyrzucić córkę z maluchami? – płakała mi w ramię. – I pieniędzy od nich nie wezmę, córka w urlopie macierzyńskim. A ja ledwo wiążę koniec z końcem z emerytury!” Jej łzy i rozpacz stały się dla mnie ostrzeżeniem. Nie chcę powtórzyć jej losu.

Boję się, iż jeżeli Mateusz i Alina dostaną to mieszkanie, stracą motywację. Będą żyć wygodnie, nie myśląc o przyszłości. Po co mają oszczędzać, skoro mogą mieć dach nad głową za darmo? A my z Robertem zostaniemy z niczym. Gdy przejdziemy na emeryturę, będziemy musieli walczyć o przetrwanie, odmawiając sobie wszystkiego. Ta myśl napawa mnie przerażeniem. Nie chcę, żeby moja starość była walką o przetrwanie, kiedy nie będę mogła sobie pozwolić choćby na leki.

Mateusz patrzy na mnie z żalem, nie rozumiejąc, dlaczego się upieram. „Mamo, nie mamy gdzie mieszkać – mówi. – Alina nie może zostać u rodziców, tam jest ciasno”. Jego słowa bolą, ale nie ustępuję. „Wynajmijcie coś, odkładajcie na swoje – odpowiadam. – My z ojcem daliśmy radę, wy też dacie”. Ale w jego oczach widzę rozczarowanie i to rozrywa mi serce. Alina milczy, ale jej wzrok jest pełen wyrzutu, jakbym niszczyła ich marzenia. Czuję się jak potwór, ale nie mogę się wycofać.

Co noc leżę bez snu, wracając myślami do naszej ostatniej rozmowy. Wyobrażam sobie, jak Mateusz i Alina wynajmują maleńkie mieszkanie, licząc każdy grosz, i ściska mnie w środku. Ale potem przypominam sobie Bożenę, jej łzy, jej biedę i wraca moja determinacja. My z Robertem pracowaliśmy całe życie, żeby zapewnić sobie godną starość. Dlaczego należy poświęcić wszystko dla ich wygody? Są młodzi, mają czas i siłę, żeby zbudować własne życie.

Wiem, iż mój sprzeciw może odciąć Mateusza. Może chować urazę i nasza bliska więź rozpadnie się. Alina może go przeciwko mnie nastawić i zostanę bez syna. Ta myśl to jak nóż w sercu. Ale nie mogę ryzykować swojej przyszłości, nie mogę powtórzyć błędu Bożeny. Chcę, żeby Mateusz i Alina nauczyli się brać odpowiedzialność za siebie, tak jak my z Robertem. Przecież też zaczynaliśmy od zera, wzięliśmy kredyt, oszczędzaliśmy, ale osiągnęliśmy swój cel. Dlaczego oni nie mogą?

Siedząc przy oknie, patrzę na zaśnieżone uliczki miasteczka i czuję, jak we mnie szaleje burza. Kocham swojego syna, ale nie mogę poświęcić wszystkiego dla jego próżnego szczęścia teraz. Niech wynajmują, niech uczą się walczyć o swoją przyszłość. Wierzę, iż dadzą radę, ale strach przed ich utratą mnie prześladuje. Czy postępuję słusznie? Czy moja twardość stanie się murem, który nas na zawsze rozdzieli?

Idź do oryginalnego materiału