Udowodnię, iż poradzę sobie sama

newsempire24.com 1 dzień temu

Udam ci dowód, iż dam sobie radę bez niego

Kiedy mój mąż, Tomek, cisnął mi w twarz: „Kasia, ja bez ciebie przeżyję, a ty beze mnie — nie”, poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. To nie była zwykła obraza — to było wyzwanie rzucone prosto w moje serce. Myśli, iż jestem słaba, zależna, iż bez niego moje życie się rozpadnie? Zobaczymy! Od tamtej chwili postanowiłam: koniec bycia cieniem w jego świecie. Znalazłam pracę na pół etatu, żeby zacząć budować własne życie — bez jego „opieki”. Niech wie, iż nie tylko przetrwam, ale stanę się silniejsza, niż mógł to sobie wyobrazić.

Z Tomkiem byliśmy małżeństwem osiem lat. Zawsze był „głową” rodziny: zarabiał, podejmował decyzje, mówił mi, co mam robić. Pracowałam jako recepcjonistka w salonie kosmetycznym, ale po ślubie nalegał, żebym zwolniła się: „Po co się męczyć? Ja wszystko załatwię.” Zgodziłam się, myśląc, iż to troska. Z czasem zrozumiałam jednak, iż to nie troska, a kontrola. Decydował, co noszę, z kim rozmawiam, choćby jak przyrządzam obiad. Stałam się gospodynią domową, żyjącą dla jego aprobaty. Aż pewnego dnia, po kolejnej kłótni, cisnął te słowa: „Beze mnie jesteś nikim”. Paliły jak rozżarzone żelazo.

Kłótnia zaczęła się o drobiazg — chciałam wyjechać na weekend do przyjaciółki, a on zakazał: „Masz być w domu, kto przygotuje obiad?” Warknęłam: „Tomek, nie jestem twoją służącą!” Wtedy padły te słowa. Stałam jak rażona piorunem, a on po prostu wyszedł, jakby nic się nie stało. Ale dla mnie to był punkt zwrotny. Nie spałam całą noc, rozkładając jego słowa na czynniki pierwsze. Czy ma rację? Naprawdę nie dam rady sama? Potem obudził się we mnie gniew. Nie, Tomek, udowodnię ci, iż się mylisz.

Następnego dnia zaczęłam działać. Zadzwoniłam do przyjaciółki Ani, która pracowała w kawiarni, i spytałam, czy nie szukają kogoś. Zdziwiła się: „Kasia, ty od lat nie pracowałaś! Po co ci to?” Odparłam: „Żeby udowodnić, iż potrafię”. W ciągu tygodnia zatrudniłam się jako kelnerka na pół etatu. Praca niełatwa — noszenie tac, uśmiechanie się do kapryśnych gości — ale to moje pieniądze, moja niezależność. Kiedy dostałam pierwszą wypłatę, choć niewielką, omal nie rozpłakałam się z dumy. Ja, Kasia, która według męża „do niczego się nie nadaje”, zarobiłam własne pieniądze!

Tomek, gdy się dowiedział, tylko prychnął: „I co, będziesz teraz tac nosić? Śmieszne.” Śmieszne? Uśmiechnęłam się: „Zobaczymy, komu będzie śmieszno, kiedy stanę na własne nogi”. Myślał, iż rzucę to po tygodniu, ale trzymam się. Praca męczy, ale każdego dnia czuję się mocniejsza. Zaczęłam odkładać — niewiele, ale to mój „fundusz wolności”. Planuję zapisać się na kurs, może na kosmetyczkę albo księgową. Jeszcze nie wiem, ale jedno wiem na pewno: nie wrócę do życia, w którym Tomek decyduje, kim jestem.

Mama, gdy się dowiedziała, pokręciła głową: „Kasia, po co ci to? Pogódźcie się.” Pogodzić? Z kimś, kto uważa mnie za zero? Ania przeciwnie, wsparła mnie: „Brawo, Kasia! Pokaż mu, iż nie jesteś jego cieniem!” Jej słowa dodały mi sił. Ale, szczerze, czasem nachodzą mnie wątpliwości. Wieczorami, gdy wracam zmęczona, a Tomek demonstracyjnie milczy, myślę: może jednak ma rację? Może nie dam rady? Wtedy przypominam sobie jego słowa i wiem: muszę. Nie dla niego — dla siebie.

Minęły dwa miesiące, a ja już widzę zmiany. Schudłam, bo nie ma czasu podjadać z nudów. Nauczyłam się mówić „nie” — nie tylko klientom, ale i Tomkowi. Gdy ostatnio warknął: „Kasia, zrób mi obiad, jestem głodny”, odparłam: „Tom, wracam z pracy, zamówmy pizzę.” Oniemiał. Chyba zaczyna rozumieć, iż nie jestem tą samą osobą. A ja zaczynam rozumieć, kim naprawdę jestem.

Czasem marzę, żeby przeprosił, powiedział: „Kasia, myliłem się.” Ale Tomek nie należy do tych, którzy przyznają się do błędów. Czeka, aż „wejdę w rozum” i wrócę do roli posłusznej żony. Ale nie wrócę. Ta praca to dopiero początek. Chcę własne mieszkanie, własną karierę, własne życie. jeżeli myśli, iż beze mnie przepadnę, niech patrzy, jak się wznoszę. A jeżeli odejdzie? Wiem już, iż przetrwam. Bo jestem Kasia, i jestem silniejsza, niż sądził.

Idź do oryginalnego materiału