Tylko jeszcze słówko piśnij, Galina Witoldowna, a powiem komu i co jesteś winna, i będziesz jadła przez słomkę do końca życia

newskey24.com 2 dni temu

Jeszcze słowo piśnij, Galina Witoldówno, a do końca życia będziesz jadła przez rurkę szepnęła Krystyna tak cicho, iż tylko starsza kobieta mogła to usłyszeć.
Smaczne, Krystynko, bardzo smaczne, nie mówię, iż nie odpowiedziała Galina Witoldówna głosem słodkim jak lukier, ale z odcieniem trucizny. Tylko wodniste. Za dużo płynu, za mało duszy. Jakbyś buraki utopiła w zabarwionej wodzie.
Głos Galiny Witoldówny, gęsty i kleisty jak kisiel, wypełnił ciasną kuchnię. Odsunęła od siebie talerz z niedojedzonym barszczem, a ten gest mówił więcej niż tysiąc słów. Wyrok został wydany. Krystyna, stojąca przy zlewie, choćby się nie odwróciła. Wzięła gąbkę i zaczęła szorować płytę kuchenną z precyzją chirurga, mimo iż plamy tam nie było. Jej ramiona były nieruchome, plecy idealnie proste. Żaden mięsień nie drgnął na jej twarzy, gdy usłyszała ten wyrok podany w formie troskliwej rady.
Tadeusz, jej mąż i syn Galiny Witoldówny, siedział przy stole, zasłaniając się masywną fajansową filiżanką. Głośno chrupał herbatnika, popijał herbatą i sięgał po następnego. Nie patrzył ani na matkę, ani na żonę. Jego wzrok utkwił w środku stołu, w wazoniku z ciasteczkami, jakby to był najważniejszy obiekt we wszechświecie. Był w swojej strefie komfortu, w kokonie z herbaty i cukru, a cichy werbalny ostrzał obok niego go nie dotyczył. To były kobiece sprawy, a on się w nie nie mieszał.
Zaraz posprzątam i przejdziemy do salonu powiedziała Krystyna równym tonem, nie odwracając głowy. Jej głos był pozbawiony emocji, jak głos spikera podającego rozkład jazdy.
Zaczęła zbierać talerze. Jej ruchy były oszczędne, niemal mechaniczne. Ani jednego zbędnego gestu, ani jednego przypadkowego dźwięku. Naczynia nie stukały, łyżki nie brzęk

Idź do oryginalnego materiału