**Przerażające odkrycie w garnku teściowej**
Teściowa zajrzała do garnka i wydała okrzyk przerażenia.
Halina obudziła się o świcie i jak zwykle udała się do kuchni w swoim domu pod Warszawą. Ku jej zaskoczeniu, synowa już krzątała się przy kuchence.
Dzień dobry uśmiechnęła się Kinga, mieszając coś w garnku.
Dzień dobry burknęła Halina, marszcząc nos. Co tam gotujesz?
Zupę pomidorową odparła synowa, nie podnosząc wzroku. Michał ją uwielbia.
Zupę pomidorową? Teściowa z niedowierzaniem pociągnęła nosem. A zawsze tak śmierdzi?
A jak powinna pachnieć? Kinga wzruszyła ramionami, przykryła garnek i wyszła z kuchni.
Halina nie tracąc chwili podbiegła do kuchenki, uniosła pokrywkę i zajrzała do środka. To, co zobaczyła, wywołało u niej krzyk zgrozy.
Co to za paskudztwo? wyszeptała, cofając się jak przed trucizną.
Kinga wróciła z talerzami i, zauważywszy reakcję teściowej, spokojnie wytłumaczyła:
Zupa pomidorowa, Halino. Warzywa z naszego ogródka świeże, prosto z grządki. Gotowanie z własnych plonów to jak święto.
Święto? zaśmiała się teściowa, krzyżując ramiona. Ten ogródek to raczej katorga! Marnować czas na kopanie w ziemi, kiedy można wszystko kupić w markecie? Nie rozumiem was.
Mnie to sprawia przyjemność odparła łagodnie Kinga, nalewając zupę. Zapach bazylii, pomidorów i cebuli wypełnił kuchnię. Ziemia daje tyle energii, gdy się z nią pracuje.
Energii? Halina przewróciła oczami. To rozrywka dla tych, co nie mają nic lepszego do roboty. Normalni ludzie Urwała, widząc, iż Kinga wciąż się uśmiecha, jakby nie słyszała jej docinków. A dla kogo tyle ugotowałaś?
Dla nas odparła synowa. Na kilka dni. Michał zawsze dokłada.
Halina z przesadą się cofnęła, jakby zapach zupy wywoływał u niej mdłości.
Ja tego nie zjem! oświadczyła stanowczo. Sam zapach mnie odrzuca! Co ty tam w ogóle włożyłaś?
Kinga westchnęła, unikając spojrzenia teściowej. Kątem oka dostrzegła Michała, który właśnie wszedł do kuchni i w milczeniu obserwował scenę.
Halina nie mogła pojąć, co się stało z jej synem. Jeszcze dwa lata temu Michał był obiecującym informatykiem z miasta. Chodzili razem na wystawy, rozmawiali o nowych restauracjach, planowali jego karierę. A teraz ta wiejska idylla, ten ogródek, ta prosta Kinga! Samo jej imię wywoływało w Halinie dreszcz irytacji.
Michał zawsze był świetną partią wysoki, inteligentny, przystojny. Ile dziewczyn z dobrych domów wzdychało do niego! Dlaczego wybrał tę wiejską dziewczynę i ten zapadły domek? Halina miała nadzieję, iż mu się znudzi i wróci do miasta. ale miesiące mijały, a Michał coraz bardziej pogrążał się w tej sielance.
Postanowiła działać. Zaproszenie Kingi było idealną okazją. Teściowa miała plan: przypomnieć synowi, kim naprawdę jest, i wyrwać go ze wsi, zanim będzie za późno.
Michał wszedł do kuchni, objął żonę i zwrócił się do matki:
Mamo, spróbuj zupy. Kinga gotuje ją perfekcyjnie!
Michał, przecież wiesz, iż twój ojciec i ja nigdy nie jadaliśmy takich wiejskich zupek odparła Halina. Pamiętam, jak w dzieciństwie krzywiłeś się na widok pomidorowej. Mówiłeś, iż to jedzenie dla staruch.
Kinga mimowolnie się uśmiechnęła, wyobrażając sobie małego Michała odpychającego talerz. Ale teraz był mężczyzną, a jego gusta się zmieniły.
Mamo, czasy się zmieniają odparł, śmiejąc się. Zupa Kingi to arcydzieło. Spróbuj, zobaczysz.
Arcydzieło? Teściowa aż się zakrztusiła. Michał, ty nazywasz garnek pomidorów arcydziełem? Prawdziwe arcydzieła są w teatrze, w muzeum, a nie w tej brei!
*Dziś znów przekonałem się, jak uprzedzenia potrafią zaślepić. Czasem najprostsze rzeczy, jak zupa z domowego ogródka, uczą nas więcej niż całe lata w mieście. Warto czasem odłożyć dumę i spróbować czegoś nowego.*