– Moja córka jest całkowicie normalna, rozsądna, ma prawie trzynaście lat – opowiada trzydziestopięcioletnia Natalia. – Ale czasem coś ją bierze. Te wszystkie nastoletnie fazy: bałagan w pokoju, totalna porażka w nauce, a ona z nosem w telefonie: „A dlaczego ja mam to robić?”. Mówię jej wtedy, iż nie musi – ale niech się nie dziwi, jeżeli skończy jak ciocia Mariola, która tylko je i śpi, a mama wszystko za nią robi. Chcesz tak samo?
Natalia od początku nie rozumiała i nie lubiła swojej szwagierki, choć nie do końca wiadomo dlaczego. Mariola urodziła się bardzo słaba, przez pierwszy rok życia była ciągle w szpitalach. Rodzice drżeli nad młodszą córką, a pięcioletni wówczas przyszły mąż Natalii – Jerzy – nagle stał się starszym bratem, który miał pomagać mamie, kochać siostrę, nie sprawiać kłopotów i zachowywać się jak dorosły.
Teść z teściową przez cały czas ją uwielbiają. Mariola żyje z nimi jak księżniczka. Ojciec wozi ją do pracy, mama zajmuje się wszystkim w domu, a najbardziej martwi się, iż „dziewczyna nie może sobie ułożyć życia”.
Może to nie jest zdrowe – ale co do tego ma Natalia? Teściowie są wobec niej życzliwi, dają prezenty jej i wnuczce, są mili, nie wtrącają się do ich życia z Jerzym, nie proszą o pieniądze. Jasne, prezenty i uwaga, które otrzymuje Mariola, są większe – ale czyż nie jest to zrozumiałe?
Więc dlaczego Natalia tak nie znosi szwagierki? Trudno powiedzieć.
– Bo ona jest całkowicie bez inicjatywy, bez charakteru, nic jej się nie chce! – próbuje tłumaczyć Natalia. – Nie zdobyła wykształcenia – zbyt „słaba”, by studiować, według teściowej egzaminy nie były dla niej! Ojciec załatwił jej pracę u znajomych jako recepcjonistkę, no i siedzi tam na telefonie. Dom – praca – i tyle. Nie zna się na gospodarstwie domowym, nie umie ani jajka usmażyć, ani guzika przyszyć, a o opłaceniu rachunków to już nie wspomnę. To wszystko robią za nią teściowie.
Natalia często podaje Mariolę jako negatywny przykład dla córki. „Zachowujesz się jak Mariola”, „ciocia też tak robi”, „skończysz jak ona”. Jerzy słyszał te rozmowy, ale dotąd się nie wtrącał. Jest jednym z tych mężczyzn, którzy nie angażują się zbytnio w wychowanie. Dużo pracuje, wraca późno, ostatnio w ogóle rzadko rozmawia z córką – jest już duża, ma swoje życie.
Aż któregoś dnia usłyszał jedną z tych rozmów – i bardzo mu się to nie spodobało. Natalia nie rozumie, co go tak oburzyło.
– A co cię w ogóle obchodzi Mariola? – zacytowała rozmowę z mężem Natalia. – Zazdrościsz jej czy co? – Jasne, iż zazdroszczę! Ani kota, ani dziecka, ani męża, ani przyjaciół! Siedzi na karku swojej mamusi i nic innego nie potrafi. Czego tu zazdrościć? A on na to: „Zabrania mi mówić w takim tonie o moich krewnych przy naszej córce! Lepiej jej opowiedz o swojej mamusi! Taka ambitna – w wieku sześćdziesięciu lat jeszcze szuka faceta! Rodziny nie utrzymała, babcią też nie została, za to po salonach biega! Świetny wzór!”
Tego Natalia się po mężu nie spodziewała. Zawsze był spokojny, zrównoważony, dobrze nastawiony do teściowej. Owszem, jej mama nie była aniołem – nigdy nie pomogła córce, nie chciała zajmować się wnuczką. Żyje swoim życiem, chodzi na wystawy, do teatru, spotyka się z mężczyznami, dba o siebie, regularnie odwiedza kosmetyczkę.
Ale co ma do tego Jerzy? Przecież matka Natalii żyje na własny koszt, od zięcia niczego nie wymaga.
– Nie ma prawa mówić o mojej mamie! – oburza się Natalia. – Obrońca się znalazł! Patrzeć teraz na niego nie mogę!
Sytuacja jest dwuznaczna. Natalia uważa, iż ma rację – szwagierkę czasem warto wskazać jako przykład „czego nie robić”, zwłaszcza dla dobra córki. W końcu Jerzy chyba nie chce, żeby ich córka skończyła jak Mariola. Natalia niczego nie wymyśla – po prostu mówi, jak jest. Natomiast uważa, iż wciąganie do rozmowy jej matki było nie na miejscu.