Tekszowa wróciła z rzeczami
Kasia stała przy oknie i patrzyła, jak deszcz uderza w parapet. Za plecami słyszała ciche kroki męża, który krążył po mieszkaniu z telefonem w ręku. Od trzech godzin rozmawiał z kimś, ale mówił tak cicho, iż nie dało się zrozumieć słów.
Wojtek, co się stało? nie wytrzymała, odwracając się do niego. Cały dzień jesteś nerwowy.
Wojtek zatrzymał się na środku pokoju i spojrzał na żonę z poczuciem winy. W dłoni wciąż trzymał telefon, na którego ekranie migały jakieś wiadomości.
Kasia, muszę ci coś powiedzieć zaczął niepewnie. Tylko nie denerwuj się od razu, dobrze?
Serce Kasi zabiło mocniej. Po osiemnastu latach małżeństwa znała każdą jego intonację. Taki ton miał tylko przed poważnymi rozmowami.
Mów w końcu usiadła na brzegu kanapy.
Mama wraca.
Jak to wraca? Kasia spojrzała na niego z niedowierzaniem. Skąd?
Z Krakowa. Od Alicji. Pokłóciły się, i teraz mama chce wrócić. Do nas.
Kasia poczuła, jak po plecach przebiegł jej dreszcz. Teresa Nowak, teściowa, przeprowadziła się do młodszej córki pół roku temu po kolejnej kłótni w ich rodzinie. Wtedy Kasia pomyślała, iż wreszcie będzie mogła żyć spokojnie we własnym mieszkaniu, bez ciągłego oglądania się na czyjeś zdanie w każdej sprawie.
Wojtek, nie powiedziała stanowczo. Przecież się umawialiśmy. Pamiętasz, co było ostatnim razem?
Kasia, to moja matka Wojtek usiadł obok żony. Nie ma gdzie iść.
Ma własne mieszkanie!
Teraz są tam lokatorzy. Mama wynajęła je na dłuższy czas, kiedy wyjeżdżała. Umowa jest do końca roku.
Kasia zamknęła oczy i próbowała się uspokoić. Przypomniała sobie te niekończące się miesiące, gdy teściowa mieszkała z nimi. Ciągłe uwagi co do gotowania, sprzątania, wychowywania dzieci. Krytyka każdego jej kroku, każdej decyzji.
A co się stało z Alicją? zapytała.
Nie wiem dokładnie. Mama tylko powiedziała, iż nie może tam dłużej zostać. Nie dogadała się z zięciem.
I jak długo planuje u nas zostać?
Do końca roku, aż zwolni się jej mieszkanie.
Kasia wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Cztery miesiące. Całe cztery miesiące żyć z osobą, która uważała ją za niegodną swojego syna.
Wojtek, nie dam rady powiedziała, zatrzymując się przed mężem. Nie przeżyję tego jeszcze raz.
Kasia, proszę wziął ją za ręce. Ona się zmieniła. Pół roku życia z obcymi ludźmi wiele ją nauczyło.
Twoja matka nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie mnie winić za wszystkie problemy tej rodziny.
Wojtek milczał. Wiedział, iż żona ma rację. Matka faktycznie nigdy nie zaakceptowała Kasi, doszukując się w niej wad tam, gdzie ich nie było.
Kiedy przyjeżdża? zmęczonym głosem zapytała Kasia.
Jutro rano.
Jutro?! Kasia aż podskoczyła ze zdziwienia. Wojtek, oszalałeś? Dlaczego nie uprzedziłeś mnie wcześniej?
Dzisiaj dopiero zadzwoniła. Mówi, iż już kupiła bilet.
Wspaniale Kasia pokręciła głową. Więc choćby nie zamierzała pytać o pozwolenie. Po prostu postawiła nas przed faktem.
Kasia, no i co miałem zrobić? Powiedzieć matce, żeby spała na dworcu?
Mogła zatrzymać się w hotelu. Albo u jakichś znajomych.
Nie ma pieniędzy na hotel. A znajomi… Sam wiesz, jaki ma charakter.
Kasia wiedziała aż za dobrze. Teresa Nowak zdążyła pokłócić się ze wszystkimi sąsiadami i znajomymi. Zawsze niezadowolona, wszystkich krytykująca.
Wieczorem przy kolacji powiedzieli dzieciom. Czternastoletni Krzysiek wzruszył ramionami dla niego babcia była po prostu babcią, która czasem dawała pieniądze, a czasem się gniewała. Ale jedenastoletnia Ola zmarszczyła brwi.
Znowu będzie mówić, iż źle odrabiam lekcje?
Olu, babcia chce dla ciebie dobrze próbował wytłumaczyć ojciec.
To niech chce z daleka mruknęła córka, a Kasia ledwo powstrzymała uśmiech.
Następnego ranka Kasia specjalnie wstała wcześniej i przygotowała śniadanie. Chciała, żeby teściowa od razu zobaczyła, iż w domu panuje porządek, iż jest dobrą gospodynią. Choć wiedziała, iż to bezcelowe Teresa i tak znajdzie powód do narzekań.
O wpół do jedenastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Wojtek rzucił się otwierać, a Kasia została w kuchni, nerwowo wycierając już i tak czyste talerze.
Wojtusiu, synku mój! rozległ się głos teściowej z przedpokoju. Jak ja się za tobą stęskniłam!
Mamo, wejdź, wejdź. Jak podróż?
Okropnie. W pociągu było duszno, klimatyzacja nie działała. A w naszym przedziale jakiś pijak się tłukł, całą noc hałasował.
Kasia głęboko westchnęła i wyszła do przedpokoju. Teresa stała otoczona torbami i walizkami. Było ich tak wiele, iż można było pomyśleć, iż przeprowadza się na stałe.
Dzień dobry, Tereso powiedziała uprzejmie Kasia.
Teściowa odwróciła się do niej i zmierzyła krytycznym spojrzeniem.
No dzień dobry odparła sucho. Schudłaś coś. Chorowałaś?
Nie, nie chorowałam.
Dziwne. Twarz jakaś zapadnięta. Pewnie znowu na tych dietach siedzisz. A potem dziwisz się, iż mąż nie zauważa.
Kasia zaci