Gdzie to? A kto nam ugotuje obiad? wykrzyknął zaskoczony mąż, patrząc, co wyprawia Bogna po kolejnej sprzeczce z jego matką.
Bogna spojrzała przez okno. Szarość, deszcz, choć kalendarz mówił, iż to już wiosna. W ich miasteczku na Pomorzu słońce było rzadkim gościem. Może dlatego ludzie tutaj mieli w twarzach tyle chłodu, a uśmiech zdawał się czymś niemal zakazanym.
Ostatnio sama zauważała, iż coraz rzadziej patrzy w lustro. Zmarszczka między brwiami, wiecznie ściągnięta brew dodawały jej lat, których nie miała.
Mamo! Wychodzę! krzyknęła córka, Zosia.
Dobrze mruknęła Bogna.
Co dobrze? Daj mi złotówki.
A spacery już płatne? westchnęła.
Mamo, nie pierdol! warknęła Zosia. Czekają na mnie! Szybciej! Dlaczego tak mało?
Na lody starczy.
Jesteś skąpa jak szczur rzuciła Zosia i zanim matka zdążyła odpowiedzieć, już trzask drzwi.
Bogna pokręciła głową. Przypomniała sobie, jaka słodka była Zosia, zanim hormony wzięły górę.
Boguś, jestem głodny! Kiedy w końcu będzie jedzenie? Tomek, jej mąż, stał w drzwiach kuchni z miną obrażonego dziecka.
Jedz rzuciła, stawiając talerz na stole.
A podasz?
Omal nie upuściła garnka. Serio?
W kuchni się je, Tomku. Jak chcesz, to jedz, jak nie to nie powiedziała, siadając sama.
Po kwadransie Tomek wlazł do kuchni.
Zimne. Ble.
Następnym razem nie czekaj.
Prosiłem cię! Zero serca, zero troski! Przecież wiesz, iż teraz lecą derby! warknął, wpychając w siebie kawałek schabowego. Niedobre.
Bogna przewróciła oczami. Piłka zrobiła z niego obcego człowieka. Zakłady, gadżety, bilety za pół pensji Uzależnił się, choć w młodości choćby nie wiedział, który klub gra w której lidze.
Nie usiadłszy ani razu, Tomek chwycił puszkę piwa na poprawę humoru, paczkę chipsów z głodu i wrócił przed telewizor. A Bogna została w kuchni, żeby zmywać stos brudnych naczyń.
Nikt nie doceniał jej pracy.
Była wykończona po dyżurze pracowała jako pielęgniarka na oddziale ratunkowym. Codziennie stres, krzyki, ludzkie dramaty, a w domu zamiast odpoczynku kolejna zmiana: podaj, przynieś, posprzątaj.
pozostało coś do picia? Tomek grzebał w lodówce. Czemu pusto?
Wszystko wypiłeś! Mam ci to jeszcze znosić? Miej trochę wstydu, Tomku! wybuchnęła.
Ależ wrażliwa prychnął i trzaskając drzwiami, poszedł uzupełnić zapasy na kolejny mecz.
Bogna postanowiła się położyć, bo następnego dnia czekał ja kolejny dyżur. Ale nie mogła zasnąć. Gdzie się podziewa Zosia? Z kim? Na dworze ciemno, a jej przez cały czas nie ma. Nie zadzwoni ostatnio takie telefony kończyły się awanturą.
Czy ty mnie kompromitujesz?! Przestań dzwonić! wrzeszczała Zosia przez telefon. Więc Bogna przestała, pocieszając się, iż córka skończyła 18 lat. Nie chciała ani pracy, ani studiów. Skończyła liceum i szukała siebie głównie w klubach i na imprezach.
Ledwie zmrużyła oczy, gdy obudził ją wrzask Tomka. Ktoś strzelił gola. Potem dołączył sąsiad z dziewczyną, zaczęli kibicować przy piwie. O północy wróciła Zosia, brzęknęła talerzami, przewróciła krzesło i poszła spać. Gdy wreszcie zapanowała cisza, zaczął miauczeć kot, domagając się jedzenia.
Czy w tym domu KTOŚ JESZCZE umie nakarmić kota?! Bogna wyskoczyła z sypialni, roztrzęsiona od migreny i bezsenności. Chciała, żeby ją usłyszano, ale Zosia miała słuchawki w uszach i tylko pokręciła palcem przy skroni. Tomek chrapał przed telewizorem z pustą puszką w ręce.
Mam dość Mam tego wszystkiego dość pomyślała.
Następnego dnia obudził ją telefon od teściowej.
Bogna, kochanie, pamiętasz, iż trzeba posadzić ziemniaki? I domek trzeba posprzątać.
Pamiętam westchnęła.
No to jutro jedziemy.
Jeden wolny dzień Bogna spędzała na działce, pod czujnym okiem teściowej.
Jak ty zamiatasz?! Trzeba trzymać miotłę inaczej! instruowała ją teściowa, siedząc wygodnie na ławce.
Mam prawie pięćdziesiąt lat, Pani Danuto, dam sobie radę odważyła się odpowiedzieć.
Mój Tomek by tak nie robił
A gdzie jest pani syn? Czemu to nie on przywiózł mamę? Czemu jedziemy autobusem trzy godziny? A pani wciąż tylko Tomek, Tomek
On jest zmęczony.
A ja? Myśli pani, iż ja nie jestem?
I wtedy się zaczęło Bogna pożałowała słów. Danuta była kobietą, która kochała sprawiedliwość pod warunkiem, iż działała tylko w jedną stronę. Całe życie wychwalała Tomka, a Bogna była dla niej jak koń pociągowy, którego cierpliwie znosiła.
Wracały do domu w milczeniu, każda w innym końcu autobusu. Nazajutrz teściowa poskarżyła się synowi, a ten wpadł w szał.
Jak śmiałaś podnieść głos na moją matkę?! ryknął Tomek. Gdyby nie ona
Co? Bogna skrzyżowała ręce. Wiedziała, iż więcej tego nie zniesie.
Dalej byś pracowała w przychodni! warknął, przypominając, iż Danuta załatwiła jej pracę w szpitalu. Zarabiała więcej, ale kosztem nerwów i siwych włosów. Nieraz żałowała, iż się zgodziła. Co ty robisz?! zaniemówił, widząc, co zrobiła Bogna.
Bogna zrobiła coś, czego Tomek się NIGDY nie spodziewał.












