Teściowa nie nauczy złych rzeczy

polregion.pl 3 dni temu

W końcu Krzysztof i Bogna wprowadzili się do swojego dużego domu. Dom był ogromny, dwupiętrowy, idealny dla ich trójki dzieci. Każde miało swój pokój, wszyscy byli zachwyceni. Tylko najmłodsza Marysia jeszcze nie rozumiała, co znaczy własny pokój miała zaledwie półtora roku.

„Dziękuję ci, kochanie, za to cudo. Jak cudownie być panią takiego domu!” uśmiechała się Bogna. „Chłopcy biegają po całym domu, ale co tam. Niech się wyszaleją.”

Z czasem zrozumiała jednak, iż utrzymanie porządku w takim domu to nie lada wyzwanie, zwłaszcza z trójką dzieci. Antek miał siedem lat, Tomek cztery, a Marysia była jeszcze malutka.

Pewnego wieczoru, gdy Bogna zmywała naczynia, a dzieci bawiły się w salonie, Krzysztof leżał na kanapie i oglądał telewizję. Nagle zadzwonił jego telefon.

„Cześć, Jurek!” usłyszała głos męża. „U nas wszystko dobrze, a u ciebie?”

Bogna domyśliła się, iż to młodszy brat Krzysztofa, który mieszkał z ich matką w innym mieście. Choć Jerzy miał już trzydzieści lat, nie spieszył się z małżeństwem. Po krótkiej rozmowie Krzysztof oznajmił z uśmiechem:

„Jurek się żeni! Zaprosił nas na ślub.”

„Naprawdę?” zdziwiła się Bogna. „Myślałam, iż nigdy się nie ożeni. Sam przystojniak, kobiety się za nim uganiają, a mama gotuje i pierze. Życie jak marzenie. Tylko ta praca niby studia skończył, a kręci się po klubach jak nastolatek.”

Krzysztof milczał, wyraźnie zamyślony.

„Ty to prawdziwy pracoholik” ciągnęła Bogna. „Ambitny, zdeterminowany. Zupełnie inny niż twój brat. Jerzy przez cały czas pracuje w tym klubie?”

„Tak, jako DJ” odparł Krzysztof.

„A kim jest jego narzeczona?”

„Nie wdawał się w szczegóły. Powiedział tylko, iż ma na imię Ola, uczy w szkole podstawowej.”

Bogna przysiadła obok męża, widząc, iż coś go trapi.

„Gdzie będą mieszkać? Może Ola ma swoje mieszkanie?”

„Właśnie do tego zmierzam” westchnął Krzysztof. „Co powiesz, gdyby mama zamieszkała z nami? Ma tylko kawalerkę czy oni tam się pomieszczą? A u nas miejsce jest.”

Bogna milczała, ważąc w myślach życie z teściową. Krzysztof też czekał w napięciu.

W końcu potrząsnęła kędzierzawymi włosami i oznajmiła:
„Wiesz co? Nie mam nic przeciwko. Będzie pomoc z dziećmi.”

„Jesteś niesamowita, kocham cię” pocałował ją w policzek.

Bogna nie znała dobrze swojej teściowej, Ireny Kowalskiej. Odwiedzała ich rzadko, zwykle tylko na noc. Za krótko, by ją poznać. Życie pod jednym dachem to zupełnie co innego. Ostatni raz widziała ją na chrzcinach Marysi, rok temu.

Irena Kowalska, kobieta po sześćdziesiątce, była miła, spokojna i schludna. Grzeczna, życzliwa wobec Bogny, kochała wnuki. Ale Bogna myślała:
„Nie może być aż tak idealna. Każdy ma jakieś dziwactwa. No cóż, zobaczymy…”

Te myśli dręczyły ją przez dwa miesiące. Aż w końcu Krzysztof musiał pojechać sam na ślub brata Marysia zachorowała, więc Bogna została z dziećmi.

Po trzech dniach wrócił z matką.

„To już koniec” pomyślała Bogna. „Spalone mosty. Nie ma odwrotu. Teraz nasza rodzina jest większa o jedną osobę.”

Irena nie przyjechała z pustymi rękami. Oprócz swoich rzeczy przywiozła prezenty: dla Marysi dużą lalkę, dla Antka i Tomka wielkie samochody. Tego wieczoru długo rozmawiali, Krzysztof opowiadał o weselu.

„Ola to porządna dziewczyna. Piękna i mądra, dobrze ogarnęła Jurka. A on, o dziwo, słucha jej we wszystkim, choć jest od niego młodsza.”

Teściowa przytakiwała, nie mówiąc złego słowa o młodszej synowej. Bogna choćby w duchu ją pochwaliła. Dla Ireny przygotowali osobny pokój, była zachwycona.

Pierwszy tydzień minął spokojnie. Irena zachowywała się jak idealna babcia czytała wnukom bajki, grała z nimi, pomagała w sprzątaniu, czasem coś ugotowała.

„Mamo, babcia nauczyła mnie wiązać buty!” pochwalił się dumny Tomek.

„A ja już płynnie czytam!” oznajmił Antek, który we wrześniu szedł do szkoły. „Babcia ze mną ćwiczy.”

Bogna była zadowolona. choćby pomyślała: *Teściowa złego nie nauczy*.

Ale pewnego dnia Irena oznajmiła:
„Bognusiu, widzę, jak się męczysz z dziećmi. Wezmę na siebie gotowanie. Trudno ci wszystko ogarnąć.”

„Dziękuję, mamo!” Bogna omal nie rzuciła się jej na szyję. „To świetny pomysł. Kuchnia zabiera mi mnóstwo czasu.”

Krzysztof też był obecny.

„Mamo, robimy zakupy raz w tygodniu, ale jeżeli czegoś zabraknie, powiedz. Możemy też zamówić dostawę. A propos, umiesz korzystać z komputera?”

„Trochę umiem” skromnie odparła Irena. „Nie chcę wypaść z obiegu. Myślę, iż z zamówieniem dam sobie radę.”

Wieczorem jedli pyszną pieczoną kurczak z kaszą gryczaną. Bogna zdziwiła się, gdy chłopcy z apetytem pałaszowali kaszę zwykle jej nie lubili. Irena gotowała wyśmienicie i różnorodnie. Bogna nie umiała tak, ale cieszyła się, widząc, jak dzieci zajadają.

„Krzysiu, skoro mamy nianię, wyjdźmy gdzieś wieczorem. Sto lat nigdzie nie byliśmy” zaproponowała.

Wcześniej bała się zostawiać dzieci z kimkolwiek, ale teraz miała własną babcię.

„Oczywiście, idźcie” zachęciła teściowa. „Wszystko będzie w porządku. Tylko co trzeba zrobić?”

„Jak zwykle: nakarmić, wykąpać i do łóżek” odparła Bogna.

Krzysztof i Bogna wyszli. Wieczór był cudowny spacer po parku, kawa w przytulnej kawiarni, choćby trochę potańczyli przy żywej muzyce.

„Krzysiu, to takie cudowne! Dawno się nie oderwałam od dzieci. Twoja mama to prawdziwe błogosławieństwo!” Bogna była szczęśliwa, a Krzysztof odetchnął z ulgą bał się, iż matka nie dogada się z żoną.

W pracy koledzy często narzekali na teściowe albo na żony,Gdy wrócili późnym wieczorem, zastali Irenę w salonie, głośno przeklinającą w trakcie gry komputerowej, z której jak się okazało była prawdziwą mistrzynią.

Idź do oryginalnego materiału