W Dniu Naszej Rocznicy, Przyjaciel Mojej Pociechy Nazwał Męża „Tatusiem” — I Mój Świat Runął

twojacena.pl 3 godzin temu

W dniu naszego jubileuszu, przyjaciółka mojego malucha nazwała mojego męża Tatusiem i mój świat się rozpadł.

Kieliszek szampana wypadł mi z ręki, rozbijając się o marmurową podłogę, a jego odłamki odbijały prawdę, z którą nieświadomie żyłam od trzech lat. Stałam skamieniała w drzwiach, patrząc, jak mój mąż, z którym byłam od siedmiu lat, klęka obok płaczącej córeczki mojej najlepszej przyjaciółki. Następne słowa dziecka miały zburzyć wszystko, w co wierzyłam moje małżeństwo, moje życie i ludzi, którym ufałam najbardziej.

Tatusiu, możemy już iść do domu? szepnęła mała Weronika, obejmując męża za szyję z zażyłością, która zdradzała setki przeczytanych na dobranoc bajek, których nigdy nie widziałam. W pokoju zapadła cisza. Dwadzieścia osób odwróciło się, by się nam przyglądać.

Magda, moja najlepsza przyjaciółka, zbladła jak ściana. A Kamil mój mąż, moja opoka miał wzrok człowieka, który widzi duchy. Ale to moje serce przestało bić.

*

Zaledwie trzy godziny wcześniej byłam w siódmym niebie. Przyjęcie z okazji naszej siódmej rocznicy było idealne. Białe róże zdobiły każdy stół, cichutko grał jazz, a nasze najbliższe przyjaciółki wypełniały elegancki salon, świętując miłość, którą uważałam za niezniszczalną. Miałam na sobie tę szmaragdową sukienkę, która podkreślała moje oczy Kamil zawsze mówił, iż to jego ulubiona.

Włosy miałam starannie upięte, czułam się piękna. choćby po siedmiu latach serce wciąż mi przyśpieszało, gdy tylko Kamil spojrzał na mnie przez pokój. Wyglądasz oszałamiająco szepnęła moja siostra Ola, pomagając mi ustawiać desery. Z Kamilem wyglądacie jak nowożeńcy! Uśmiechnęłam się, pełna radości. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.

*

Jak bardzo się myliłam. Kamil brylował w towarzystwie czarujący, uprzejmy, zawsze upewniający się, iż każdy ma pełny kieliszek. Ceniony architekt o ciepłych brązowych oczach, uwielbiany przez wszystkich, a zwłaszcza przeze mnie. Mowa! Mowa! zawołał jego wspólnik, podnosząc toast. Kamil zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie, jego ramię mocno otulało mój stan.

Dobra, dobra odchrząknął, gdy wszyscy ucichli. Siedem lat temu poślubiłem moją najlepszą przyjaciółkę, miłość mojego życia. Kasia, to dzięki tobie każdy dzień jest jaśniejszy. Gdy pocałował mnie w policzek, w sali rozległy się brawa, a ja miałam łzy w oczach.

Za kolejne siedem i siedemdziesiąt następnych! Kieliszki zadźwięczały, toast wypełnił pokój. Przytuliłam się do niego, wdychając zapach jego wody kolońskiej, czując się bezpieczna, kochana i kompletna.

*

Magda podeszła wtedy, trzymając na rękach Weronikę. Wyglądała na zmęczoną. Moja przyjaciółka od liceum sama wychowywała córeczkę, odkąd jej chłopak zniknął w czasie ciąży. Zawsze byłam przy niej pomagałam z Weroniką, przynosiłam zakupy, byłam dostępna. To przyjęcie jest wspaniałe powiedziała cicho, kołysząc dziecko. Naprawdę postarałaś się.

Chciałam, żeby było idealne odparłam, muskając Weronikę po podbródku. Dziewczynka roześmiała się i wtuliła w ramię matki. Mamo, chce mi się spać zamruczała.

Wiem, kochanie. Zaraz pójdziemy odszepnęła Magda. Może położysz ją w gościnnej sypialni na górze? zaproponowałam. Niech sobie śpi, aż będziecie gotowe.

Jesteś pewna? Nie chcę zawracać głowy.

Co ty, Weronika zawsze jest tu mile widziana. Gdy zaniosła ją na górę, poczułam znajomy ból tęsknotę za własnym dzieckiem.

Z Kamilem staraliśmy się od dwóch lat, bez skutku. Lekarz mówił, iż wszystko w porządku trzeba tylko czasu. Ale patrzenie na Magdę z Weroniką poruszyło we mnie coś głęboko.

*

Wieczór płynął idealnie. Przyjaciele opowiadali zabawne historie, rodzice pokazywali stare zdjęcia, a teściowa wygłosiła wzruszający toast o radości, jaką wniosłam w życie jej syna. Około 22 goście zaczęli się żegnać. Byłam w kuchni, pakując resztki tortu, gdy z góry dobiegł płacz Weroniki.

Musiała się obudzić w obcym miejscu. Sprawdzę powiedział Kamil, już będąc na schodach. Sama dalej nuciłam pod nosem, promieniejąc po udanym wieczorze.

Nagle usłyszałam kroki cięższe Kamila i lżejsze Weroniki. Sądząc, iż Magda przyszła się pożegnać, weszłam do jadalni.

I wtedy mój świat runął. Weronika, wciąż płacząc, kurczowo trzymała się Kamila, sięgając po niego, jakby od tego zależało jej życie. Tatusiu, możemy już iść do domu? błagała. Tatusiu. Nie wujku Kamilu. Nie przyjacielu mamy. Tatusiu.

Pokój zamarPowoli uniosłam głowę, patrząc prosto w oczy zdrajcom, wiedząc, iż jedyną prawdziwą siłą jest umiejętność podniesienia się choćby po najgłębszym upadku.

Idź do oryginalnego materiału