Teściowa nazwała synową grubą — to zmieniło bieg ich życia.

newsempire24.com 10 godzin temu

Marek zawsze był mężczyzną o krągłych kształtach i, o dziwo, to właśnie w takiej kobiecie jak Kasia odnalazł bratnią duszę. Wesoła, dobra, trochę naiwna – od razu mu się spodobała. Jego mama, Barbara, na początku choćby się ucieszyła, gdy dowiedziała się, iż syn wreszcie się żeni. W głębi duszy bała się, iż zostanie sam. Ale euforia gwałtownie zamieniła się w rozczarowanie, gdy młodzi małżonkowie wprowadzili się do jej dwupokojowego mieszkania.

„No cóż, przynajmniej synowa będzie gospodarna” – myślała wtedy Barbara, mając nadzieję, iż teraz będzie jej lżej. Z każdym dniem jednak sytuacja stawała się coraz gorsza. Marek niedługo rzucił pracę, zaczął „freelancować”, choć w praktyce tylko obijał się. Kasia też nie spieszyła się ze znalezieniem zajęcia. Jedynym ich zajęciem było jedzenie, spanie i znowu jedzenie. Lodówka otwierała się co chwilę, jedzenie znikało w ekspresowym tempie, a Barbara codziennie stała przy kuchence jak przykuta.

„Mamo, mamy freelancowe projekty, nie mamy czasu w gotowanie” – tłumaczył Marek, nakładając sobie mnóstwo sałatki jarzynowej prosto z garnka. Kasia tylko kiwała głową i się uśmiechała.

Barbara długo się powstrzymywała, ale pewnego dnia, w środku upalnego lata, gdy znów stała przy garach, gotując obiad dla sześciorga, nie wytrzymała. Zawołała syna do przedpokoju:

„Synu, nie gniewaj się, ale ja już nie dam rady. Kasia jest dobra, owszem, ale jest za gruba. A co będzie, gdy zajdzie w ciążę? Kto ją utrzyma? My z tatą nie jesteśmy już młodzi. jeżeli jesteś mężczyzną, zachowuj się jak mężczyzna. Wynajmijcie mieszkanie, pracujcie. Nie siedźcie nam na głowie.”

Marek był w szoku. Nie spodziewał się, iż matka może powiedzieć coś takiego. Ale nie sprzeciwił się. Wieczorem, patrząc na Kasię, cicho powiedział:

„Musimy się wyprowadzić.” Zrozumiała od razu. Nie było w niej ani kropli urazy, tylko podziękowała Barbarze za wszystko, co dla nich zrobiła.

Minął miesiąc. Wynajęli kawalerkę, znaleźli pracę. Pieniędzy było mało, ale przynajmniej byli niezależni. Z matką Marek widywał się coraz rzadziej. Uraza narastała po obu stronach.

Pewnego dnia Barbara z mężem szli do domu po zakupach, gdy nagle zobaczyli Kasię przed pobliskim supermarketem. Barbara próbowała odwrócić wzrok, ale było już za późno – Kasia ich zauważyła i ruszyła w ich stronę.

Zanim jednak podeszła, zza rogu wybiegł młody chłopak, wyrwał Barbarze torbę i szarpnął. Kobieta krzyknęła. Kasia, nie namyślając się długo, rzuciła się na bandytę i z całej siły go pchnęła. Ten upuścił torbę, ale nóż, którym wymachiwał, drasnął Kasię w bok. Osunęła się na asfalt.

Potem była karetka, szpital, panika… Kasię uratowano. Rana nie była głęboka, ale straciła dużo krwi. Barbara siedziała pod drzwiami sali, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Po raz pierwszy naprawdę zrozumiała, jak bardzo się myliła co do tej dziewczyny.

Minął rok. Pewnego dnia, włączając telewizor, Barbara zobaczyła… Kasię. Prowadziła nowy poranny program w lokalnej telewizji. Chudsza, stylowa, pewna siebie.

Później Marek opowiedział, iż Kasię zauważył pewien producent, gdy robiła makijaż pannie młodej na planie. Tak, Kasia od dawna marzyła o pracy wizażystki. W ciągu roku wspólnie zrzucili trzydzieści kilogramów, wynajęli dwupokojowe mieszkanie, zaczęli nowe życie.

Z czasem zaczęli częściej odwiedzać rodziców Marka. Bez urazy, bez wyrzutów. Tylko z wdzięcznością.

„Mamo” – powiedział kiedyś Marek – „gdyby nie twoje słowa, pewnie do dziś siedziałbym ci na głowie. A teraz ja i Kasia jesteśmy inni ludzie. Dziękuję.”

Barbara tylko skinęła głową. Łzy napłynęły jej do oczu. W tamtej chwili zrozumiała, iż czasami najtrudniejsze słowa to nie wyrzut, ale impuls do nowego początku. Czasem trzeba usłyszeć prawdę, by zmienić życie na lepsze.

Idź do oryginalnego materiału