Alicja zastygła, usłyszawszy słowa teściowej. Palce rozwarły się same, a taca z ogłuszającym hukiem runęła na podłogę werandy. Kawałki szkła rozleciały się we wszystkie strony.
Jerzy i Nina Aleksandrowna gwałtownie się odwrócili. Na twarzy teściowej strach gwałtownie ustąpił miejsca udawanemu współczuciu.
— Dziecinko! — wykrzyknęła, zrywając się z miejsca. — Nie pokaleczyłaś się? Pozwól mi pomóc!
— Nie podchodź do mnie — Alicja wyciągnęła przed siebie dłoń. — Wszystko słyszałam.
Przeniosła płomienny wzrok na męża. Jerzy siedział ze zwieszonymi ramionami, z głową opuszczoną, nerwowo szarpiąc obrus.
— Jerzy… — głos Alicji drżał od napięcia. — Masz mi coś do powiedzenia?
— Alicjo, źle zrozumiałaś! — zawodziła Nina Aleksandrowna. — Tylko rozmawialiśmy…
— Nie do ciebie mówię — ostro przerwała jej Alicja. — Jerzy?
Zapadła ciężka cisza.
— Synku — odezwała się ponownie Nina Aleksandrowna, podchodząc do Jerzego i kładąc mu dłoń na ramieniu. — Nie zostawisz przecież matki?
Jerzy powoli uniósł głowę. Jego spojrzenie spotkało się z oczami Alicji — widać w nich było ból i głęboki wstyd.
— Mamo… — jego głos brzmiał cicho, ale stanowczo. — Kocham cię. Jesteś moją matką i zawsze będę się tobą opiekował.
Nina Aleksandrowna triumfalnie się uśmiechnęła, rzucając zwycięskie spojrzenie na synową. ale Jerzy wstał i dokończył:
— Ale Alicję kocham bardziej. I nie zrobię nic, co miałoby jej wyrządzić krzywdę.
Uśmiech zniknął z twarzy teściowej.
— Co ty mówisz, synu? — wyszeptała.
— Mówię, iż powinnaś spakować rzeczy i wyjechać — odparł twardo Jerzy. — I nie wracać, dopóki nie przeprosisz Alicji i nie zrozumiesz, iż nic nie jest ważniejsze od rodziny, którą stworzyłem.
— Rodziny?! — oczy Niny Aleksandrowny rozszerzyły się ze złości. — A kim ja w takim razie jestem? Ja, która cię urodziłam i wychowałam!
— Mamo… — Jerzy pokręcił głową. — Próbowałaś zmusić mnie, bym oszukał własną żonę i odebrał jej dom. I to nie pierwszy raz, gdy mną manipulujesz.
— To ona cię zmieniła! — krzyknęła Nina Aleksandrowna, wskazując na Alicję. — Odwróciła syna od matki! Niech cię piekło pochłonie!
— Dość — Jerzy podniósł głos, a teściowa urwała. — Nie będę tego dłużej słuchał. Albo przepraszasz, albo wychodzisz natychmiast.
Jej wargi drżały.
— Wybierasz ją? — wyszeptała. — Wyrzucasz matkę na ulicę?
— Masz własny dom, mamo — odparł zmęczonym głosem Jerzy. — I będę ci pomagał finansowo, jak zawsze. Ale twoja obecność tutaj jest niepożądana.
Z łkaniem teściowa rzuciła się do domu, a chwilę później rozległ się trzask drzwi. Alicja i Jerzy zostali sami na werandzie, wśród potłuczonego szkła.
— Wybacz mi — szepnął Jerzy, robiąc krok w stronę żony. — Nie powinienem milczeć. Nie powinienem choćby tego słuchać.
— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — cicho zapytała Alicja. — Byłeś ostatnio jakiś nieswój.
— Prosiła, bym porozmawiał z tobą o sprzedaży domu — przyznał się Jerzy. — Mówiła, iż jest samotna, iż dom jest dla nas za duży. Nie wiedziałem, jak zacząć tę rozmowę. A potem przyjechała i naciskała, iż jeżeli się nie zgodzisz, trzeba działać… inaczej.
— Naprawdę wybrałeś mnie, a nie ją? — spytała Alicja, zwracając się ku niemu.
— Kocham ją — odparł prosto Jerzy. — Ale to, co proponowała, to nie była miłość, ale egoizm. Nie będę w tym uczestniczył.
Alicja podeszła do męża i pozwoliła mu się objąć.
Następnego ranka Nina Aleksandrowna wyjechała bez proAle gdy nadeszła zima, otrzymali list z przeprosinami, w którym Nina Aleksandrowna, choć nie bez goryczy, przyznała, iż czas spędzony w samotności sprawił, iż wreszcie zrozumiała, co naprawdę znaczy rodzina.