– Ten dom jest dla mnie wspaniały. Synku, przepisz go na mnie! – Teściowa rości sobie prawo do mojego mieszkania

twojacena.pl 2 godzin temu

Alicja zastygła, słysząc słowa teściowej. Palce same się rozwarły, a taca z ogłuszającym hukiem runęła na podłogę werandy. Odłamki szkła rozprysły się we wszystkie strony.

Wojciech i Nina Aleksandrowa gwałtownie się odwrócili. Na twarzy teściowej strach gwałtownie zastąpiło wymuszone współpczucie.

— Dziecinko! — zawołała, zrywając się z miejsca. — Nie pokaleczyłaś się? Pomogę ci!
— Niech pani do mnie nie podchodzi — Alicja wyciągnęła dłoń w stronę kobiety. — Wszystko słyszałam.

Przeniosła płonące spojrzenie na męża. Wojciech siedział ze zwieszoną głową, kurczowo ściskając obrus.

— Wojciechu — głos Alicji zadrżał z napięcia. — Chcesz coś powiedzieć?
— Alicjo, źle zrozumiałaś! — zaczęła gwałtownie tłumaczyć Nina Aleksandrowa. — To tylko luźna rozmowa…
— Nie do pani mówię — ostro przerwała Alicja. — Wojciech?

Zapadła ciężka cisza.

— Synku — odezwała się ponownie teściowa, podchodząc do Wojciecha i kładąc dłoń na jego ramieniu. — Nie porzucisz przecież matki?

Wojciech powoli podniósł głowę. Jego wzrok spotkał się z oczami Alicji — w ich głębi malowały się ból i głęboki wstyd.

— Mamo — jego głos brzmiał cicho, ale stanowczo. — Kocham cię. Jesteś moją matką i zawsze będę się tobą opiekować.

Nina Aleksandrowa triumfalnie się uśmiechnęła, rzucając synowej zwycięskie spojrzenie. ale Wojciech wstał i dokończył:

— Ale Alicję kocham bardziej. I nigdy nie zrobię nic, co mogłoby ją zranić.

Uśmiech zniknął z twarzy teściowej.

— Co ty mówisz, synu? — wyszeptała.
— Mówię, iż powinnaś spakować się i wyjechać — wypowiedział twardo Wojciech. — I nie wracać, dopóki nie przeprosisz Alicji i nie zrozumiesz, iż nic nie jest ważniejsze od rodziny, którą stworzyłem.
— Rodziny?! — oczy Niny Aleksandrovej rozszerzyły się z gniewu. — A kim w takim razie ja jestem? Ja, która cię urodziłam i wychowałam!
— Mamo — Wojciech pokręcił głową. — Próbowałaś zmusić mnie, bym oszukał własną żonę i odebrał jej dom. I to nie pierwszy raz, gdy mną manipulujesz.
— To ona cię zmieniła! — krzyknęła Nina Aleksandrowa, wskazując na Alicję. — Odwróciła syna od matki! Niech cię ziemia pochłonie!
— Dość — podniósł głos Wojciech, a teściowa zamilkła. — Nie będę tego dłużej słuchał. Albo przeprosisz, albo natychmiast wyjeżdżasz.

Jej wargi zadrżały.
— Wybierasz ją? — szepnęła. — Wyrzucasz własną matkę na ulicę?
— Masz własny dom, mamo — powiedział zmęczonym głosem Wojciech. — I będę ci pomagał finansowo, jak zawsze. Ale twoja obecność tutaj jest niepożądana.

Z łkaniem teściowa wpadła do domu, a chwilę później rozległ się trzask drzwi. Alicja i Wojciech zostali sami na werandzie, wśród rozbitych kawałków szkła.

— Wybacz mi — szepnął Wojciech, robiąc krok w stronę żony. — Nie powinienem milczeć. Nie powinienem w ogóle jej słuchać.
— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — cicho spytała Alicja. — Byłeś ostatnio nie w sosie.
— Prosiła, żebym porozmawiał z tobą o sprzedaży domu — przyznał Wojciech. — Mówiła, iż jest samotna, iż dom jest dla nas za duży. Nie wiedziałem, jak zacząć tę rozmowę. A potem przyjechała i zaczęła naciskać… iż jeżeli się nie zgodzisz, trzeba działać inaczej.
— Naprawdę wybrałeś mnie, a nie ją? — spytała Alicja, patrząc mu w oczy.
— Kocham ją — odparł prosto. — Ale to, co proponowała, to nie miłość, ale egoizm.

Idź do oryginalnego materiału