Tajemnica obiecanego prezentu

polregion.pl 3 tygodni temu

W przestronnej sali restauracji w samym sercu Poznania rozbrła się weselna zabawa Anny i Krzysztofa. Goście bawili się wyśmienicie, muzyka płynęła nieprzerwanie, a młodzi małżonkowie promienieli szczęściem przy suto zastawionym stole. Nadszedł czas wręczania prezentów. Pierwsi podeszli rodzice Anny, uroczyście wręczając wypchany kopertą z pieniędzmi. Następną była matka Krzysztofa, Teresa Kowalska. Skromnie podała parze pęk róż i, pochylając się, szepnęła: „Mój główny prezent czeka na waszych po weselu”. „Jaki jeszcze prezent?” – zdziwiła się Anna, spoglądając na męża. „Nie mam pojęcia, o czym mówi mama” – rozłożył ręce Krzysztof, uśmiechając się zakłopotany. Ale Anna choćby nie podejrzewała, jaką intrygę przygotowała jej teściowa.

Jeszcze przed ślubem Teresa Kowalska tajemniczo napomykała synowi i przyszłej synowej: „Nie chcę wam dawać jakichś głupot. Na weselu nie liczcie na prezent, ale później zaskoczę was czymś wyjątkowym!”. „Jak wam wygodnie” – speszła się Anna. „My niczego nie wymagamy”. „Mamo, nie martw się, wszystko gra” – uspokajał Krzysztof. „Wystarczy, iż będziesz z nami w ten dzień”. „Z pustymi rękami na wesele syna nie przyjdę” – stanowczo oświadczyła Teresa. „Tylko nie gadajcie o tym z rodziną”. „Zgoda” – przytaknął Krzysztof, chociaż Anna wątpiła, iż teściowa dotrzyma słowa. Wiedziała, iż Teresie Kowalskiej nie powodzi się najlepiej, ale za wesele młodzi płacili sami, nie obciążając bliskich. Rodzice Anny, mimo skromnych zarobków, uzbierali dla dzieciaków piętnaście tysięcy złotych. Na weselu Teresa wręczyła tylko kwiaty, co przeszło niemal niezauważone wśród toastów i tańców. Za to błyszła przemowami, wygłaszała długie życzenia i wyraźnie rozkoszyła się uwagą gości.

„Nawet nie wiecie, co dla was przygotowałam” – szepnęła Teresa pod koniec wiecia, a jej oczy błyszczały figlarnie. „To będzie niespodobianka, która was zachwyci, ale trochę później”. „W porządku, nie martw się” – spokojnie odparł Krzysztof, ściskając dłoń żony. „Jestem choćby ciekawa” – przyznała Anna, próbując ukryć zainteresowanie. „Może ty wiesz, ale nie mówisz?”. „Naprawdę nie mam pojęcia” – wzruszył ramionami Krzysztof. „Ale chyba się zgodzisz, iż najważniejsze nie jest to, ile kosztuje prezent, tylko iż jesteśmy razem i szczęśliwi”. Anna skinęła głową, ale kobieca ciekawość nie dawała jej spokoju. Próbowała wyciągnąć od teściowej choćby najmniejszą wskazówkę, ale Teresa tylko tajemniczo się uśmiechała: „Jak wszystko powiem, to nie będzie żadnej niespodzianki. Poczekajcie!”

Mijały miesiące, a obiecany prezent wciąż się nie pojawiał. Temat, który początkowo wywoływał uśmiech, zaczął drażnić Annę. Po ośmiu miesiącach od ślubu odważyła się przypomnieć Teresie o jej obietnicy. „No tak, dla ciebie ważne są tylko pieniądze!” – wybuchnęła teściowa, a jej głos drżał z obrazy. „Lepiej zapytaj, jak się czuję, czy czegoś nie potrzebuję!”. „Jeśli coś jest potrzebne, proszę mówić wprost, zawsze pomożemy” – zbiła się z tropu Anna, nie rozumiejąc źródła tego gniewu. Ale Teresa milczała, tylko grała rolę urażonej i poskarżyła się synowi na „bezłaść” synowej. „Nie dręcz mamy tym prezentem” – poprosił Krzysztof żonę. „Zrobiła mi taką scenę, iż mam już dość”. „Po prostu spytałam z ciekawości, sama tyle zagadywała!” – tłumaczyła się Anna.

Po tym incydencie Anna starała się unikać teściowej, kontaktując się z nią tylko w koniecznych sprawach. ale to tylko pogorszyło sprawę. Teresa znów zaczęła narzekać przed synem: „Dopóki twoja żona myślała, iż dostanie ode mnie coś kosztownego, to kręciła się koło mnie. A jak zrozumiała, iż nic nie będzie, to nosa zadziera i unika!”. „To nieprawda, Anna taka nie jest” – bronił żony Krzysztof. „No to wytłumacz jej zachowanie!” – nie dawała zać Teresie. „Po tamtej rozmowie choćby nie wchodzi do mojego domu, a jak mówi, to tylko przez zęby”. Anna, słysząc to, tylko westchnęła: „Twojej mamie nie dogodzisz. Najpierw denerwowało ją moje zainteresowanie, teraz – moje powściągnięcie. Jutro oskarży mnie, iż źle spojrzałam albo za mało się uśmiechnęłam!”. „Ona myśli, iż zależy nam tylko na jej pieniądzach” – wymijająco odpowiedział Krzysztof. „A tak w ogóle, to przez rok nic nie podarowała” – przypomniała Anna. „Moi rodzice, nawiasem mówiąc, ciągle przywożą jakieś upominki, dzielą się warzywami z działki i nigdy nie przychodzą z pustymi rękoma”. „Więc sugerujesz, iż moja mama przychodzi z pustymi rękami?” – spiął się Krzysztof. „Mam tylko jedną matkę i proszę, żebyś ją szanowała”. „Bez problemu” – odcięła Anna. „Tylko iż ona nie tylko przychodzi z niczym, ale jeszcze zabiera ze sobą pojemniki z jedzeniem, które gotuję”.

Temat prezentu stał się zakazany, ale kłótnie w rodzinie nie ustały. Teresa, jakby dolewała oliwy do ognia, wciąż znajdowała powody do niezadowolenia z synowej. Jednocześnie przed znajomRodzicom Anny choćby przez myśl nie przeszło, iż Teresa wykorzysta ich uprzejmość i w dniu swojego jubileuszu publicznie oskarży Annę o to, iż „ukradła” jej wymarzony prezent.

Idź do oryginalnego materiału