I zapomnieć o nich nie pozwala autor profilu "Życie codzienne w III RP". W jednym z postów opublikował zdjęcia uwieczniające zabawy weselne z lat 2009-2016. A na nich? Widoki, które jednym kojarzą się ze świetną zabawą, innym już zdecydowanie gorzej. Mamy rozbieranie, owijanie papierem toaletowym, tańce, a poza tym prosiaki z racami i sesje z kibicowskimi czapkami.
REKLAMA
Zobacz wideo Wesele Kajry i Sławomira trwało 7 dni. "W pewnym momencie chciałem się po prostu wyspać". Wspomina też o rozwodzie
Pokazał zdjęcia z wesel. Jedni: "Wiocha", inni: "Normalnie i bez spiny"
"To fotograficzny esej dokumentalny, zrealizowany przez Adriana Wykrotę w latach 2009-2016, ukazujący przemiany, jakie zachodziły (i wciąż zachodzą) w tradycji polskich wesel. Projekt bada, jak współczesne polskie wesele balansuje między rodzimą tradycją (taką jak oczepiny, pieczony prosiak, biesiadny charakter) a nowoczesnymi stylizacjami (modą na wystawne sale, pokazy pirotechniczne, zabawy tematyczne, stylizacje inspirowane kulturą Zachodu). Zdjęcia przedstawiają nie tylko pary młode czy gości, ale też przestrzenie, rytuały i różnorodne sytuacje, które tworzą unikatowy portret dzisiejszych wesel w Polsce" - zwraca uwagę jeden z komentujących.
Kiedyś było żenująco, a dziś z klasą? A może kiedyś się ludzie potrafili bawić, nie to, co teraz? Wśród internautów możemy spotkać dwojakie opinie. "I ja się pytam, komu to przeszkadzało?" - pisze jeden z nich. "Było normalnie i bez spiny, a nie jak teraz, iż wszyscy w tyłkach kije mają. Teraz to jest 'projekt wesele za 100.000', a nie zwyczajna impreza z rodziną i znajomymi" - dodaje kolejny.
W drugim narożniku antyfani. "Wiocha straszna, nie chciałabym takiego wesela". "Dla mnie te 'śmieszne' zabawy były bardzo żenujące. Presja rodziny: 'idź, idź, bo u nas tylko ty panienka' albo jakieś inne teksty. Nie, nie i jeszcze raz nie. Teraz przynajmniej nie trzeba uciekać od stołu, gdy zaczyna się taka 'świetna' zabawa". "Śpiewanie 'Wlazł kotek na płotek' z mordą pełną mąki i tańczenie do 'Mambo no. 5' z wujkiem bez spodni - huraa, jaka świetna zabawa" - czytamy w sarkastycznych komentarzach.
Z lubością przeczytałem wasze komentarze. Już jako dziecko odczuwałem syndrom 'dyskomfortu weselnego'. Dzięki za utwierdzenie mnie w przekonaniu, iż nie jestem sam.
"Byłam na różnych weselach, każde miało swój urok. Jak ktoś nie lubi, to niech siedzi w domu"
Wielu weselnych sceptyków doceniło za to pracę fotografa. "Szanuję. Żeby taki poziom głupawki w wykonaniu osób w różnym wieku, nie zawsze trzeźwych i kompletnie ubranych sfotografować tak, żeby zdjęcie jakieś walory estetyczne miało i nie było w klimacie horroru - to jest coś!" - napisał jeden z internautów. "Każdemu wedle potrzeb, ale właśnie te zdjęcia (skądinąd świetne) powinnam pokazywać, kiedy usiłuję wytłumaczyć komuś, dlaczego nie lubię wesel" - dodała kolejna osoba.
Nie zabrakło także głosu internautki, która docenia przede wszystkim sam charakter przyjęcia, a nie jego przebieg. "A ja uwielbiam wesela! Idę na nie, bo życzę młodej parze jak najlepiej (a jak nie życzę, to nie idę). To świetna okazja do spotkania z rodziną, przyjaciółmi, dalszymi krewnymi, z którymi nie ma się kontaktu na co dzień. jeżeli coś mi nie smakuje, to po prostu nie jem. Tak samo z muzyką czy zabawami. Nikt do niczego nie zmusza! Nie słucham disco polo, ale z drugiej strony prawie zawsze jakiś repertuar disco polo jest - zwykle pary robią przekrój różnej muzyki (dla każdego coś miłego)".
Zawsze się staram dobrze bawić, bo nie poszłam na wesele obgadywać czy narzekać, ale żeby się dobrze bawić. Byłam na różnych weselach od całkiem eleganckich po całkiem przaśne, każde miało swój urok i miłe wspomnienia. A jak ktoś nie lubi wesel, to niech siedzi w domu i tyle
- napisała. I takiego podejścia życzymy i sobie, i wszystkim innym zaproszonym na tego typu przyjęcia. A jak to u was wygląda? Lubicie chodzić na wesela? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania.