Synu, proszę, zaopiekuj się chorą siostrą. Nie możesz jej opuścić! szepnęła matka.
Synu, dom ojca będzie twój Ale błagam, nie zostawiaj siostry. Ona jest słaba jej głos był jak szelest zwiędłych liści, a każde słowo rozrywało pierś.
Posłuchaj mnie, synku wyszeptała ledwie słyszalnie.
Choroba pożerała ją bez litości. Leżała w łóżku, wiotka jak cień. Kiedyś była silna, roześmiana, pełna życia. Teraz? Tylko skóra i kości.
Kaziku, nie opuszczaj Jagódki Jest delikatna. Inna, ale nasza. Obiecaj mi Matka ścisnęła jego dłoń z siłą, która go zaskoczyła. Skąd miała jeszcze tyle mocy?
Kazimierz skrzywił się. Spojrzał ukradkiem na starszą siostrę, Jagódkę, która bawiła się w kącie ich małego mieszkania w Lublinie. Mimo czterdziestki wciąż szeptała do lalek, nuciła bezładne piosenki. Uśmiechała się, jakby śmierć matki była świętem.
Kazimierz miał życie ułożone firmę budowlaną, drogi samochód, dom nad Wisłą. Ale nie było tam miejsca dla Jagódki. Dzieci się jej bały, a żona, Bronisława, nazywała ją wariatką. Choć Jagódka była cicha, niewinna, jak dziecko.
No wiesz mam rodzinę a Jagódka to bełkotał, próbując wyswobodzić dłoń z uścisku matki.
Synu, dom jest twój Dla Jagódki zostawiam mieszkanie. Trzy pokoje. Wszystko uregulowane.
Skąd tyle pieniędzy?! Kazimierz i Bronisława wymienili spojrzenia. Ich twarze rozbłysły chciwym zdumieniem.
Opiekowałam się starą nauczycielką Nosiłam jej jedzenie, leki Była dobra. Zostawiła mi to mieszkanie. Zapisałam je na Jagódkę, by miała dach nad głową. Ale ty ty miej nad nią oko, synu Później będzie dla twoich dzieci. Kto wie, jak długo pożyje
Tej nocy matka odeszła.
Jagódka zdawała się nie rozumieć, iż została sama. Kazimierz zabrał ją do siebie i zaczął remontować mieszkanie.
Po co Jagódce tyle miejsca? Niech zostanie z nami. Wynajmiemy je.
Bronisława początkowo nie protestowała. Jagódka nie przeszkadzała bawiła się, śmiała. Ale jej dziwactwa przyprawiały Bronisławę o dreszcze. Dzisiaj jest spokojna, a jutro?
Poczekaj jeszcze trochę prosił Kazimierz. Ale po pół roku, z pomocą znajomego notariusza, przepisał dom i mieszkanie siostry na siebie. Oszukał Jagódkę, by podpisała papiery bez zrozumienia.
Wtedy zaczął się koszmar.
Gdy Kazimierz był w pracy, Bronisława znęcała się nad Jagódką: krzyczała, zamykała ją w pokoju, czasem karmiła kocim jedzeniem. Pewnego dnia uderzyła ją. Jagódka, przerażona, zmoczyła się.
Nie dość, iż głupia, to jeszcze sikasz w spodnie?! Wynoś się z mojego domu!
Wyrzuciła jej rzeczy do worka i wypchnęła za drzwi.
Gdzie Jagódka? spytał Kazimierz wieczorem, przeciągając się w łóżku.
Poszła! warknęła Bronisława. Zasikała się, a potem uciekła z torbą.














