Mamo, widziałaś, co syn o tobie napisał? głos Kingi drżał z oburzenia, słuchawka niemal wypadła jej z rąk. Nie, nie o mnie! O tobie! O Krzysiu! Twoim ukochanym Krzysiu! Wrzucił to w mediach społecznościowych!
Halina powoli opadła na kuchenne krzesło, przycisnęła słuchawkę mocniej do ucha. W brzuchu coś boleśnie się ścisnęło, tak jak wtedy, gdy lekarze ogłosili diagnozę Andrzejowi. Tylko teraz było gorzej.
Co napisał, córeczko? szepnęła, choć już wiedziała, iż nic dobrego nie usłyszy.
Tam tam jest cała litania! O tym, jaka jesteś matką! Że całe życie go kontrolowałaś, nie pozwalałaś żyć! Że przez ciebie nie ma życia osobistego! Mamo, nie mogę tego czytać, trzęsą mi się ręce! A te komentarze Boże, co ludzie piszą!
Halina zamknęła oczy. Kuchnia wokół niej pociemniała, tylko lodówka wciąż cicho buczała, jak zawsze wieczorami. Na stole stygła niedojedzona kasza gryczana Krzysiek nie przyszedł na kolację, choć specjalnie ugotowała, jak lubi, z kotletami mielonymi.
Mamo, słyszysz mnie? zaniepokoiła się Kinga.
Słyszę, córeczko. A co tam w komentarzach?
Nie chcę powtarzać. Lepiej sama tego nie czytaj, dobrze? Twoje serce Przyjadę do ciebie, dobrze?
Nie trzeba, Kinga. Już późno, dzieci trzeba położyć. Ja ja się tym zajmę.
Odłożywszy słuchawkę, Halina długo siedziała nieruchomo. Za oknem gęstniały październikowe zmierzchy, na podwórku zapaliły się latarnie. Gdzieś płakało dziecko, zatrzasnęły się drzwi klatki schodowej. Zwykłe dźwięki zwykłego wieczoru, tylko w środku wszystko się przewróciło.
Krzysiek wrócił około jedenastej, śmierdział piwem i papierosami. Halina spotkała go w przedpokoju, patrzyła, jak ściąga buty, nie patrząc na nią.
Zjesz kolację? spytała cicho.
Nie chcę. Zawiesił kurtkę na wieszaku, wciąż unikając jej wzroku.
Krzysiu
Co? odwrócił się gwałtownie, a w jego oczach zobaczyła coś obcego. Złość? Wstyd? Tłumaczenie?
Po co to napisałeś?
Syn milczał, przecierał nasadę nosa. Halina nagle zauważyła, jak postarzał się w ostatnich miesiącach. Krzyś miał już trzydzieści dwa lata, a ona wciąż widziała w nim chłopca, który wracał ze szkoły i opowiadał o bójkach i pałach.
Mamo, nie chciałem cię zranić powiedział w końcu. Po prostu mam teraz trudny okres. Rozstałem się z Olą, problemy w pracy. A psycholożka powiedziała, iż muszę przepracować dziecięce traumy.
Traumy? powtórzyła Halina. Jakie traumy, Krzyśku? Co ci takiego zrobiłam?
Mamo, no przecież wiesz Zawsze byłaś zbyt opiekuńcza. Pamiętasz, jak na studiach dzwoniłaś codziennie, pytałaś, czy jadłem, czy ciepło się ubrałem? Jak poznałaś sąsiadkę z akademika i prosiłaś, żeby na mnie uważała?
Halina oparła się o ścianę. Tak, pamiętała tę sąsiadkę, Kasię. Dobra dziewczyna, z wielodzietnej rodziny. Częstowała ją domowymi pierogami, prosiła, żeby czasem nakarmiła Krzysia, gdy zapomniał zjeść. Co w tym złego?
A pamiętasz ciągnął Krzysiek, wchodząc do pokoju jak przyjeżdżałaś co weekend? Przywoziłaś słoiki z zupą, prałaś mi ubrania? Chłopaki się ze mnie śmiali.
Chciałam pomóc szepnęła. Mam tylko ciebie i Kingę. Po tym, jak tata zmarł
Właśnie! zerwał się syn. Wylałaś na nas całą swoją niespożytą miłość! A my się dusiliśmy! Kinga wyszła za mąż, wyjechała, a ja
A ty co? Zabraniałam ci czegoś? Przeszkadzałam się ożenić?
Krzysiek usiadł na kanapie, opuścił głowę na dłonie.
Mamo, nie rozumiesz. Tak, nigdy niczego nie zabraniałaś. Ale zawsze byłaś obok! Zawsze! Karmiłaś moje dziewczyny, otaczałaś opieką, a potem czuły się zbędne. Po co ja im, skoro mam mamę, która za mnie wszystko robi?
Ola też tak myślała?
Ola westchnął ciężko. Ola powiedziała, iż jestem infantylny. Że w wieku trzydziestu dwóch lat mieszkam z mamą jak nastolatek. Że powinienem nauczyć się samodzielności.
Halina powoli przeszła do kuchni, włączyła czajnik. Ręce jej drżały, ledwie udało się postawić kubki na stole. Krzysiek poszedł za nią, stanął w drzwiach.
Mamo, nie chciałem cię zranić. Naprawdę. Ale musiałem to z siebie wyrzucić, rozumiesz? A w internecie jakoś łatwiej. Ludzie dzielą się doświadczeniami, doradzają
I co ci doradzili? spytała, nie odwracając się.
Różnie. Jedni mówią, żeby się wyprowadzić od rodziców. Inni, żeby postawić granice. Jeszcze inni piszą, iż sami mają podobne problemy.
Halina nalała herbatę do kubków, dodała cukier. Przypomniała sobie, jak dwadzieścia lat temu stała w tej samej kuchni i parzyła herbatę dla Andrzeja, gdy źle się czuł po chemii. Jak prosił, żeby nie odchodziła, trzymał za rękę i mówił: Halinko, obiecaj, iż zadbasz o dzieci. Obiecaj, iż ich nie zawiedziesz.
Mamo, co z tobą? zaniepokoił się Krzysiek. Płaczesz?
Nie zauważyła nawet, gdy łzy spłynęły po policzkach. Otrząsnęła je rękawem szlafroka, odwróciła się do syna.
Krzyśku, może masz rację. Może rzeczywiście byłam zbyt Po prostu bałam się. Po śmierci taty bałam się was stracić. Bałam się, iż nie dam rady sama. Że nie zastąpię wam ojca.
Syn podszedł bliżej, niezgrabnie objął ją za ramiona.
Mamo, dałaś radę. Wyrośliśmy na porządnych ludzi. Ale teraz ja muszę nauczyć się być naprawdę dorosłym.
Więc się wyprowadzisz?
Jeszcze nie wiem. Może. Muszę pomyśleć.
Pili herbatę w milczeniu. Halina patrzyła na syna i próbowała sobie wyobrazić, jak to będzie zostać w mieszkaniu samej. Nie budzić