**Staraj się, dziewczyno**

newsempire24.com 3 tygodni temu

Wysil się, dziewczynko

— Wiesz, kochanie, będziesz musiała się bardzo postarać, żeby wkomponować się w naszą rodzinę — oświadczyła Ludwika Grażyna z miną surowego egzaminatora.

Kinga ledwo powstrzymała śmiech. To było przewidywalne. Teściowa-dyrektorka już na wstępie uderzała nową uczennicę linijką po rękach, choć lekcja choćby się nie zaczęła.

Tomek, siedzący obok, odwrócił wzrok. Widać było, iż chciał warknąć „no i zaczęło się”. Ale nie interweniował. I słusznie. To nie była jego walka.

— Postarać się? — powtórzyła Kinga z pobłażliwym uśmiechem. — Proszę sprecyzować, w jakim kierunku. Zapisać się na kurs kroju i szycia? A może na tańce?

Rozmowa toczyła się w kuchni Ludwiki Grażyny. Wszystko tu było drogie i wystawne: firany z lambrekinami, czekoladki w kryształowych wazonach, masywny drewniany stół i krzesła w kolorze szampana. Pięknie, ale Kinga nie mogłaby tu mieszkać. Zbyt idealnie, jakby to nie było mieszkanie, a plan zdjęciowy do programu.

— Kingo, u nas to rodzina inteligencka — wyjaśniła Ludwika, udając, iż nie słyszy drwiny w głosie synowej. — Jesteśmy ludźmi wykształconymi, u nas przypadkowi obcy się nie przyjmą.

Kinga automatycznie skinęła głową, ale już nie słuchała. Ta rola była jej boleśnie znajoma. Już w tym pływała, tylko wtedy nie miała ani doświadczenia, ani zdrowej samooceny.

…Piętnaście lat temu Kinga była zupełnie inną osobą: młodą, posłuszną, z ufnymi oczami i wiarą, iż „trzeba być dobrą żoną”. Męża, Krzysia, kochała bardzo.

Ale Krzysio kochał tylko swoją matkę.

Pierwsza teściowa, Halina Bronisława, wyraźnie czuła się gwiazdą lokalnego formatu. Miała aktywną postawę życiową, bardzo donośny głos i opinię na każdy temat. Już podczas drugiej rodzinnej koledny rzuciła:

— Kurczak suchy jak szmatka. No nic, pokażę ci, jak się piecze, skoro twoja matka cię nie nauczyła.

Kinga wtedy tylko się uśmiechnęła. Wierzyła, iż jeżeli będzie cierpliwa i uprzejma, to to docenią. Więc nazywała teściową „mamą”, gotowała jej sałatkę jarzynową z mięsem zamiast kiełbasy (jak prosiła) i pozwalała krytykować wszystko: od koloru szminki po czystość podłóg.

Kiedy urodziła się córka, było gorzej. Teściowa bez przerwy wygłaszała wykłady na temat „jak wychować porządną kobietę”. Wszystko z pobłażliwym uśmiechem i aluzjami, iż Kinga to kiepska nauczycielka. Masło maślane.

— Pampersy to znęcanie się nad dzieckiem! — oznajmiła pewnego dnia Halina, wręczając synowej pieluchy. — To dla leniwych wymyślili. A ty będziesz dobrą matką. Prawda?

Krzysio w nic się nie wtrącał. choćby gdy córka, która jeszcze nie umiała wymówić „r”, zapytała:

— Mamo, a czemu jesteś głupia?
— Co? Kto ci to powiedział?
— Babcia Hala.

Gdy Kinga poprosiła męża, żeby porozmawiał z teściową, ten tylko wzruszył ramionami.

— No co ty. No powiedziała i powiedziała. Była zdenerwowana, może. Przecież znasz jej charakter.

Kinga znała. Wcześniej się starała. Siedziała przy świątecznym stole i publicznie słuchała, iż „zaoszczędziła na serze i zepsuła danie”. Kupowała drogie prezenty, bo chciała choć raz usłyszeć pochwałę. Zachowywała się idealnie, aż zrozumiała, iż w oczach Haliny ideałem zawsze będzie ktoś inny.

Po tym incydencie Kinga poważnie zaczęła myśleć o rozwodzie i niedługo złożyła papiery. Trudny charakter? Dla niej brzmiało to jak przyznanie się do paskudnego zachowania i braku chęci poprawy.

— Na dworcu zdechniesz! Teraz tylko z kotami będziesz żyła! — prorokowała teściowa.

Ale kotów nie miała, za to mieszkanie, pracę i zdrowy rozsądek — tak.

A potem do tego zestawu dołączył Tomek. Poznali się przez wspólnych znajomych, wymienili numery i zaczęli rozmawiać. Tomek może nie był zakochany po uszy i nie obiecywał gruszek na wierzbie, ale szanował jej uczucia. Wiedział o jej przeszłości i spokojnie przyjął jej córkę.

A jeszcze — chciał się ożenić. Kinga nie odmawiała, ale zwlekała i obserwowała. Kochała Tomka, ale nie chciała znów wdepnąć w czyjąś rodzinę, w której nigdy nie będzie swoją. Ale Tomek był inny. Do tej pory nie stawiał matki na pierwszym miejscu, więc Kinga zaryzykowała.

Teraz, siedząc w domu jego matki, znów słyszała ten sam monolog z przeszłości, ale nie czuła już upokarzającego wstydu ani strachu. Tylko lekkie déjà vu i nudę.

— Wiesz, u nas nie przyjmuje się byle kogo — ciągnęła Ludwika. — Tomek to człowiek miękki, może nie widzieć pełnego obrazu albo milczeć. A ja widzę wszystko. Więc… wysil się, dziewczynko.
— Dziękuję za cenne wskazówki — Kinga uśmiechnęła się chłodno. — Ale, jeżeli pozwolicie, na razie zostanę po prostu żoną waszego syna. Rodzinę już mam. Córkę, męża. To mi wystarczy.

Nie czekała do końca wieczoru i wstała, Tomek poszedł za nią. Gdy wyszli, pierwsze, co zrobił, to wziął ją za rękę.

— W porządku? — spytał cicho.
— W porządku. Nie martw się. Dla mnie to już klasyka gatunku.

Tym razem Kinga wiedziała, kim jest i na co ją stać, więc się nie bała. Nie polubi jej obca matka? No i trudno, nie musi. Ale Kinga też jej nic nie jest winna.

…Minęły prawie dwa lata od tamtego „ostrzeżenia”, iż Kinga będzie musiała się postarać. Ale ku wielkiemu zmartwieniu teściowej, synowa choćby nie próbowała. Żadnych wizyt, ukłonów i popisów. Po prostu żyli cicho z Tomkiem w jej mieszkaniu. Mąż choćby znalazł wspólny język z Julką, córką Kingi z pierwszego małżeństwa.

Kontakt z Ludwiką Grażyną oczywiście był, ale czysto formalny. jeżeli trzeba było złożyć życzenia, to przez telefon. Prezenty przekazywał tylko Tomek i tylko od siebie. Nie było kłótni ani awantur, ale i prób zbliżenia też nie.

Kinga nie zabraniała mężowi kontaktów z matką. To w końcu jego matka. Ale nie wpuszczała teściowej za próg. Tomek

Idź do oryginalnego materiału