Sprzedaż mieszkania przez seniorkę wywołuje rodzinny skandal

polregion.pl 2 tygodni temu

Po co brać kredyt, skoro można poczekać, aż babcia umrze i odziedziczyć jej mieszkanie? Tak właśnie postanowił brat mojego męża, Krzysztof. Miał żonę i trójkę dzieci, ale zamiast wziąć kredyt, wyczekiwał śmierci babci, by przejąć jej dom. Ich chciwość rozpętała rodzinną burzę, która wstrząsnęła całym Zakopanem.

Krzysztof i jego żona, Kinga, wraz z dziećmi mieszkali w mieszkaniu babci Bronisławy Stanisławy. Warunki były, delikatnie mówiąc, ciasne, i łatwo sobie wyobrazić, jak im się żyło w trzech pokojach. Zamiast jednak szukać własnego lokum, niecierpliwie czekali, aż Bronisława Stanisława odejdzie z tego świata. Drażniło ich, iż mimo swoich 75 lat była pełna wigoru.

Bronisława Stanisława to prawdziwy skarb. Wyglądała znakomicie, nie narzekała na zdrowie, opanowała telefon, chodziła na koncerty, spotykała się z przyjaciółkami, a choćby pozwalała sobie na romantyczne randki. Żyła pełnią życia, co doprowadzało Krzysztofa i Kingę do białej gorączki. Znudziło im się czekanie, więc wymyślili plan: przekonać babcię, by przepisała mieszkanie na Krzysztofa, a sama przeniosła się do domu seniora. Bronisława Stanisława stanowczo odmówiła, czym rozsierdziła wnuka. Jej upór stał się iskrą, która wznieciła rodzinny pożar.

Bronisława Stanisława miała jedno marzenie – podróż do Japonii. Gdy ja i mój mąż, Józef, dowiedzieliśmy się o zamiarach Krzysztofa, zaproponowaliśmy babci zamieszkanie z nami. Doradziliśmy, by wynajęła swoje mieszkanie, by odłożyć pieniądze na wyjazd. Zgodziła się. Zabraliśmy Bronisławę Stanisławę do siebie, a ona znalazła lokatorów. Gdy Krzysztof i Kinga się o tym dowiedzieli, wpadli w szał. Byli przekonani, iż mieszkanie słusznie należy do nich, i żądali, by babcia oddała im zarobione pieniądze. Krzysztof oskarżał Józefa, iż „zawrócił babci głowę”, by przejąć spadek. Ich bezczelność nie znała granic.

Kinga zaczęła nas regularnie odwiedzać. Raz sama, raz z dziećmi. Wypytywała, jak się miewa Bronisława Stanisława, jakby liczyła, iż usłyszy o jej rychłej śmierci. Krzysztof też nie tracił nadziei, iż babcia niedługo zostawi im mieszkanie. Ale Bronisława Stanisława nie zamierzała się poddawać. Uzbierała wystarczająco dużo złotówek i poleciała do Japonii. Wróciła rozpromieniona, opowiadając o świątyniach Kioto i kwitnących wiśniach. Zaproponowaliśmy jej sprzedaż mieszkania, kupno małego kawalerka i kontynuowanie podróży, a potem życie w spokoju u nas. Bronisława Stanisława zastanowiła się i podjęła decyzję.

Sprzedała swoje przestronne trzypokojowe mieszkanie w centrum Zakopanego i kupiła przytulne mieszkanko. Z resztą pieniędzy wyruszyła w kolejną podróż – tym razem do Włoch, Niemiec i Austrii. W Austrii los podarował jej niespodziankę: poznała Austriaka, Roberta, i wyszła za niego za mąż. Ja i Józef polecieliśmy na ich ślub. Widzieć 75-letnią pannę młodą, lśniącą od miłości, to było prawdziwe cudo. Bronisława Stanisława zasłużyła na to szczęście – całe życie pracowała, wspierając dzieci i wnuki.

Krzysztof, gdy usłyszał o ślubie, nie dawał za wygraną. Żądał, by babcia oddała mu nowe mieszkanie. Jak zamierzał tam pomieścić pięcioosobową rodzinę – to już było zagadką. Ale nas to nie obchodziło. Cieszyliśmy się, iż Bronisława Stanisława wreszcie żyje dla siebie. Jej historia rozeszła się po Zakopanem, wzbudzając podziw jednych i zawiść innych.

Teraz Bronisława Stanisława i Robert żyją między Austrią a Zakopanem. Przysyłają nam pocztówki z podróży i śmieją się, wspominając, jak Krzysztof wyczekiwał jej śmierci. Ta rodzinna burza pokazała, jak chciwość może zrujnować więzi, ale też udowodniła, iż odwaga, by żyć po swojemu, jest silniejsza niż wszelkie intrygi. Bronisława Stanisława stała się dla nas przykładem: nigdy nie jest za późno, by wybrać szczęście, choćby jeżeli cały świat jest przeciw.

Idź do oryginalnego materiału