Po co brać kredyt hipoteczny, skoro można poczekać, aż babcia umrze i odziedziczyć jej mieszkanie? Tak właśnie zdecydował brat mojego męża, Jakub. Ma żonę i trójkę dzieci, ale zamiast wziąć pożyczkę, wolą czekać na śmierć babci, by przejąć jej dom. Ich chciwość rozpętała rodzinną burzę, która wstrząsnęła całym Zakopanem.
Jakub i jego żona, Krystyna, wraz z dziećmi mieszkali w mieszkaniu babci Bronisławy Janowicz. Warunki były, delikatnie mówiąc, ciasne – nietrudno wyobrazić sobie, jak musieli się mieścić w trzech pokojach. Zamiast jednak szukać własnego lokum, z niecierpliwością wyczekiwali dnia, gdy Bronisława Janowicz odejdzie. Drażniło ich, iż mimo swoich 75 lat, babcia tryska energią i zdrowiem.
Bronisława była prawdziwym klejnotem. Pięknie się prezentowała, nie narzekała na zdrowie, opanowała telefon, chodziła na koncerty, spotykała się z przyjaciółkami, a choćby pozwalała sobie na romantyczne randki. Żyła pełnią życia, co doprowadzało Jakuba i Krystynę do białej gorączki. Znudziło im się czekanie, więc uknuli plan: namówić babcię, by przepisała mieszkanie na Jakuba, a sama przeniosła się do domu seniora. Bronisława stanowczo odmówiła, wzniecając gniew wnuka. Jej upór stał się iskrą, od której zapłonął rodzinny konflikt.
Babcia miała jedno wielkie marzenie – podróż do Japonii. Gdy ja i mój mąż, Tomasz, dowiedzieliśmy się o planach Jakuba, zaproponowaliśmy Bronisławie, by zamieszkała z nami. Wspólnie wpadliśmy na pomysł, by wynajęła swoje mieszkanie, aby uzbierać na wymarzoną wyprawę. Zgodziła się. Zabraliśmy ją do siebie, a ona gwałtownie znalazła lokatorów. Kiedy Jakub i Krystyna się o tym dowiedzieli, wpadli w szał. Byli przekonani, iż to mieszkanie im się należy, i żądali, aby babcia oddała im zarobione pieniądze. Jakub oskarżył Tomasza, iż „zawrócił babci w głowie”, by zagarnąć spadek. Ich bezczelność nie znała granic.
Krystyna zaczęła regularnie nas odwiedzać. Raz sama, raz z dziećmi. Wypytywała o stan zdrowia Bronisławy, jakby liczyła, iż usłyszy, iż babcia jest już przy śmierci. Jakub też nie tracił nadziei, iż niedługo odziedziczą mieszkanie. ale Bronisława nie miała zamiaru się poddawać. Zebrała wystarczająco dużo pieniędzy i wyruszyła do Japonii. Gdy wróciła, promieniała, opowiadając o świątyniach Kioto i kwitnących wiśniach. Zasugerowaliśmy jej, by sprzedała mieszkanie, kupiła małe kawalerki i kontynuowała podróże, a później zamieszkała z nami w spokoju. Po namyśle, babcia się zdecydowała.
Sprzedała przestronne trzypokojowe mieszkanie w centrum Zakopanego i kupiła przytulne, jednoosobowe. Z pozostałych pieniędzy wyruszyła w następną podróż – tym razem do Włoch, Austrii i Szwajcarii. W Szwajcarii los zgotował jej niespodziankę: poznała tamtejszego gospodarza, Hansa, i wyszła za niego za mąż. Z Tomaszem przylecieliśmy na ich ślub. Widzieć 75-letnią pannę młodą, rozpromienioną miłością, to było prawdziwe cudo. Bronisława zasłużyła na to szczęście – całe życie pracowała, wspierając dzieci i wnuki.
Jakub, gdy dowiedział się o ślubie, nie dał za wygraną. Żądał, by babcia oddała mu nowe mieszkanie. Jak zamierzał pomieścić tam pięcioosobową rodzinę – to już było jego zmartwienie. Nas to nie obchodziło. Cieszyliśmy się, iż Bronisława wreszcie żyje dla siebie. Jej historia obiegła Zakopane, wzbudzając zachwyt jednych i zawiść innych.
Teraz Bronisława i Hans żyją pomiędzy Szwajcarią a Zakopanem. Babcia przysyła nam pocztówki z podróży i śmieje się, wspominając, jak Jakub wyczekiwał jej śmierci. Ta cała historia pokazała, jak chciwość może zniszczyć rodzinne więzi, ale też udowodniła, iż odwaga, by żyć po swojemu, jest silniejsza niż wszelkie intrygi. Bronisława stała się dla nas przykładem – iż nigdy nie jest za późno, by wybrać szczęście, choćby gdy cały świat jest przeciw.