Sekretna cisza pewnej damy: jak samotność otworzyła serca

twojacena.pl 4 dni temu

W tajemniczej ciszy Anny Kowalskiej: jak samotność otworzyła serca

Anna Kowalska obudziła się o świcie, gdy pierwsze promienie słońca ledwo przebijały się przez ciężkie chmury zawieszone nad miasteczkiem Wolin. Powoli przyrządziła sobie gorącą kanapkę z serem i zaparzyła mocną herbatę z miętą. Dzień zapowiadał się wolny od obowiązków, więc mogła sobie pozwolić na odrobinę luzu. Anna udała się do przytulnego salonu, włączyła stary telewizor, który brzęczał z powodu wieku, gdy nagle ostry dzwonek do drzwi przebił ciszę.

– Kto to może być? Nikogo nie spodziewam się – mruknęła pod nosem i podeszła, by otworzyć. Zanim zdążyła przekręcić klucz w zamku, usłyszała rozmowę za drzwiami. Zamarła, nasłuchując, a gdy zrozumiała słowa, serce ścisnęło się jej z przerażenia.

Anna Kowalska podjęła trudną decyzję, która nie przyszła jej łatwo. Ale nie miała wyjścia. Zmęczyła się obojętnością innych, ich chłodem i brakiem uwagi. Kilka razy poszła do lokalnego sklepu, zrobiła solidne zapasy, wróciła do domu, zamknęła drzwi na wszystkie zamki i zablokowała niektóre numery w telefonie. Oprócz córki i najbliższych, oczywiście.

Jej córka, Kasia, mieszkała w odległym mieście i dzwoniła rzadko. Pewnie tam było jej lepiej, no i trudno, niech jej Bóg szczęści. Reszta zaś traktowała Annę Kowalską tak, iż pewnie choćby o niej nie pamiętali. zwykle to ona dzwoniła pierwsza, składała życzenia, słuchała narzekań i problemów, ale jej własne życie nikogo nie obchodziło.

Sąsiedzi przychodzili tylko po sól, mąkę lub coś, czego nagle potrzebowali, gdy sklep był już zamknięty albo po prostu nie chciało im się iść. Przyjaciółka dzwoniła, by pochwalić się sukcesami wnuków lub opowiedzieć o swoich wakacjach, nie dając Annie dojść do słowa. A siostra, Jadwiga, uwielbiała wpadać na aromatyczne pierogi i pieczoną rybę. Zjadała z apetytem, a potem obiecywała:
– Aniu, kochanie, mam butelkę świetnego czerwonego wina i wyśmienity ser, przywieziony z zagranicy. Może spotkamy się w tym tygodniu u mnie, pogadamy?

Anna Kowalska czekała na konkretne zaproszenie, ale Jadwiga, jak zwykle, rozpływała się w swoich sprawach i problemach. Aż do kolejnego razu, gdy to Anna sama nie wytrzymała i pierwsza zadzwoniła. Z innymi było podobnie. Nikt już nie pamiętał, ile razy im pomogła. Nie, Anna Kowalska nie oczekiwała wdzięczności. Pomagała z dobrego serca i nie uważała, iż ktoś jej coś jest winien. Ale przecież chciała choć odrobiny uwagi, choć trochę ciepła.

Mówią – nie czyń dobra, nie zaznasz zła. A jednak głęboko w sercu pragnęła, by i ją ktoś otoczył troską. Anna Kowalska była przygnieciona. Czuła, iż jest nikomu niepotrzebna. Pewnie choćby nikt by nie zauważył, gdyby zniknęła. Tym lepiej – niech opadnie zasłona złudzeń, niech oczy otworzą się na prawdę. Nie bez powodu ludzie odchodzą do klasztorów lub wyjeżdżają na pustkowie, by żyć jak pustelnicy. Nic się nie stanie, ona sobie poradzi!

Pierwszy dzień jej dobrowolnego odosobnienia potwierdził najgorsze przewidywania. Nikt nie dzwonił – ani na telefon, ani do drzwi. Anna wzięła gorącą kąpiel, nałożyła krem na twarz, zrobiła sobie kanapkę z grubym plastrem sera i usiadła oglądać serial. Pogoda za oknem była ohydna – szare niebo, zimny wiatr, więc choćby nie żałowała decyzji, by nie wychodzić. Ale niedługo łzy spłynęły po jej policzkach. Główna bohaterka serialu, kobieta w jej wieku, ciężko zachorowała i umierała w samotności, zapomniana przez wszystkich. choćby nikt o niej nie pamiętał.

Anna Kowalska zasnęła w płaczu, owinięta kocem na kanapie, przy monotonnym mamrocie telewizora.

Tak minęły dwa dni.

Rankiem trzeciego dnia słabe promienie słońca w końcu przebiły się przez chmury. Anna obudziła się późno, ale, o dziwo, w wyjątkowo dobrym nastroju. Na telefonie widniały dwa nieodebrane połączenia od córki – no proszę, nie słyszała. Gdy zastanawiała się, czy oddzwonić, Kasia sama wybrała jej numer:

– Mamo, cześć! Dlaczego nie odbierasz? Wszystko w porządku? Obudziłam się dziś rano i coś mi było nie tak, jakby coś było nie w porządku. Aż zdałam sobie sprawę – ty do mnie od trzech dni nie dzwonisz! Mamo, nic się nie stało? Jak się czujesz? Tak bardzo za tobą tęskniłam. A wiesz, mam dla ciebie nowinę! Chciałam później powiedzieć, ale nie mogę się powstrzymać. Mamo, z Tomkiem będziemy mieli dziecko! Wyobrażasz sobie, niedługo zostaniesz babcią! A jeszcze Tomek dostał przeniesienie służbowe do naszego miasta. Będziemy mieszkać blisko, tak się cieszę, mamo! A ty?

Następnego ranka niespodziewanie zadzwoniono do drzwi. Anna Kowalska cicho podeszła, choćby nie spojrzała przez wizjer – myślała, iż zaraz odejdą. Ale za drzwiami usłyszała głosy sąsiadek, które mówiły o niej.

– Coś naszej Ani od kilku dni nie widać, może gdzieś wyjechała? – rozległ się głos babci Władzi, sąsiadki z naprzeciwka.

– Nie wiem, nie mówiła, iż się wybiera. Może zachorowała? – głos Teresy, sąsiadki z prawej, brzmiał zaniepokojony. – A nuż coś się stało?

– No dalej, dzwoń jeszcze, pukaj, może dzwonek nie działa. A telefon do córki ktoś zna? – babcia Władzia zaczęła wypytywać. – Dzwoń, Tereska, dzwoń! Nasza Ania to dobra kobieta, zawsze ludziom pomoże. Ale samotna, a to, wiesz, różnie bywa! Więc dzwoń, bo może i drzwi trzeba będzie wyważyć.

Ani zrobiło się głupio, a sąsiadki były zdecydowane. Otworzyła drzwi, udając, iż dopiero się obudziła:

– Ojej, babciu Władziu, Teresko, dzień dobry! Spałam, od razu nie usłyszałam. Wczoraj do północy nie mogłam zasnąć, napiłam się herbaty z miodem i miętą, stąd się nie obudziłam. Coś się dzieje?

– Chwała Bogu, na razie nic, ale nas nastraszyłaś! – od razu uśmiechnęła się babcia WładAnna Kowalska spojrzała przez okno na rozjaśniające się niebo i pomyślała, iż może jednak świat nie jest taki zimny, jak jej się wydawało.

Idź do oryginalnego materiału