Przyjdź, gdy możesz

polregion.pl 1 dzień temu

*”Przyjdź, kiedy będziesz mogła”*

– Halo, Kasia? – rozległ się znajomy głos.
Od nagłego wzruszenia, które ścisnęło jej gardło, nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Gdyby nie szum włączonego telewizora, bicie jej serca z pewnością obudziłoby męża.

– Tęskniłem. Nie mogłem dłużej czekać. Ciągle o tobie myślę. Spotkajmy się – mówił ten miły, niski głos w słuchawce.

Kasia wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Oparła się o ścianę w przedpokoju. Nogi nagle stały się miękkie, niemal bezwładne.

– Kasiu, jesteś tam? – głos w słuchawce wabił, kusił, przerażał swoją realnością.
Nie powinna była odbierać. Nie powinna choćby patrzeć na wyświetlający się numer.

Starała się zapomnieć, za wszelką cenę wymazać z pamięci tamtą szaloną noc. Powtarzała sobie, iż ma stabilne małżeństwo, dobrego męża, iż są razem od lat. Nie potrzebuje nikogo więcej…

Z przyszłym mężem chodziła do tej samej klasy. Tomek był prymusem, wygrywał olimpiady z matematyki i fizyki. W licealu zaczął nosić okulary, przez co przylgnęło do niego przezwisko „Prosiaczek”. I nie bez powodu – był spokojny, trochę pulchny, o różowych policzkach, jak bohater klasycznej powieści.

Kasia, jak większość dziewczyn w klasie, nie widziała w nim obiektu westchnień. Spisać zadanie, podpowiedzieć na klasówce – to co innego. Wolała chłopaków przystojnych, sportowych, z poczuciem humoru i odrobiną zadziorności.

Pewnego dnia przypadkiem spotkali się na ulicy, rozmawiali, wspominali kolegów. Tomek nosił już soczewki. *„Nawet całkiem sympatyczny”*, pomyślała wtedy.

Skończył warszawską politechnikę, ona dopiero kończyła medycynę. Wymienili numery – na wszelki wypadek. Po pięciu latach od matury planowano zjazd klasowy. Tomek obiecał zadzwonić, powiedzieć, gdzie i kiedy spotkanie. Kasia dała swój numer, ale nie zamierzała iść. Zaraz o nim zapomniała.

Ale po kilku dniach zadzwonił i zaprosił ją do kina. Miewała chłopaków, ale nic poważnego. Ci, których lubiła, nie zwracali na nią uwagi, a z tymi, którzy jej nie interesowali, nie chciała się wiązać.

– Idź, bo zostaniesz starą panną – prorokowała matka.

Poszła z Tomkiem do kina. Tak zaczęli się spotykać. niedługo wyznał jej miłość i oświadczył się. Był stabilny, pracował w dużej firmie, zapowiadał się na dobrego zarobkowicza.

– Jeszcze się wahasz? Weź go, ulepi z niego, co chcesz – radziła matka. I Kasia się zgodziła.

Żyli spokojnie. Kłótnie zdarzały się rzadko, zwykle z jej winy.

Później urodziła się córeczka. Teściowa wtrącała się mało, ale chętnie zajmowała się wnuczką. Rodzice Kasi też pomagali.

Na drugie dziecko nie zdecydowała się. Namiętności między nimi nigdy nie było. W łóżku też nie zachwycał. Zastanawiała się, czy to normalne, iż ich życie intymne jest tak przewidywalne. Z drugiej strony – był wierny. Koledzy i pacjentki często płakali, opowiadając o zdradach, rozwodach, trudach samotnego wychowywania dzieci.

Córka dorosła, skończyła liceum. Nie poszła w ślady rodziców, studiowała design w Warszawie, żyła intensywnie. Gdy Kasia dzwoniła, pytając czy potrzebuje pieniędzy, odpowiadała ze śmiechem, iż babcie rywalizują, która więcej da.

Tak, babcie kochały i rozpieszczały jedyną wnuczkę. Teściowa kiedyś namawiała ją na kolejne dziecko – „żeby każda miała wnuka”. Kasia nie żałowała, iż nie urodziła. Dziwiła się tylko, jak przy jego podejściu do seksu w ogóle udało im się mieć córkę.

I tak żyli. Pół roku temu Kasię awansowano na ordynatora przychodni po przejściu poprzedniej na emeryturę. Nowa praca pochłaniała czas i energię – zebrania, konferencje.

Na jednej z nich poznała Jacka. Mężczyzn było tam mało – wysoki, przystojny, zadbany od razu przykuwał uwagę. Starsze koleżanki patrzyły na niego niemal macierzyńsko, ale i tak się uśmiechały. Młodsze otwarcie flirtowały.

Ostatniego dnia był bankiet. Kasia chciała wyjechać wcześniej – nie lubiła takich imprez. Ale współlokatorka namówiła ją, żeby została.

– Właśnie na takich spotkaniach dzieje się najwięcej. Nigdy nie wiesz, kto może się przydać – mówiła ze swoim doświadczeniem.

I Kasia została.

Przemówienia przeciągały się. Po godzinie szanowani lekarze, nieco rozluźnieni winem, opowiadali żarty, głównie z życia zawodowego. Medycy nie mają tabu.

Kasia prawie nie piła, tylko udawała. Następnie zaczęły się tańce. Odsunęła się w kąt, żeby dyskretnie wyjść.

– Też się pani nudzi? – podszedł Jacek. – Ucieknijmy stąd.

Skinęła głową z ulgą.

Szli długimi korytarzami hotelu, słuchając przytłumionych dźwięków muzyki.

– Chodźmy do mnie. Mam dobre wino, a nie ma z kim pić.

Nie wiedziała, dlaczego się zgodziła. Może dlatego, iż samotność w pokoju wydała się gorsza? Albo dlatego, iż spodobał jej się od pierwszej chwili.

Siedzieli w jego pokoju, rozmawiając. Za oknem migotały światła miasta. Gdy ją pocałował, nie odsunęła się. Obudziła się już w jego łóżku. Jej dotychczasowe życie nagle wydało się tak mdłe. Nigdy nie czuła czegoś podobnego z Tomkiem.

W jego ramionach zapomniała o całym świecie. Nie wiedziała, iż to możliwe – unosić się w ekstazie, by zaraz spaść w przepaść rozkoszy.

Ale wszystko się kończy. Muzyka ucichła, impreza dobiegła końca. Leżeli wyczerpani, trzymając się za ręce.

Pora była na rozstanie. Konferencja skończona, pokoje trzeba zwolnić. Każdy wracał do swojego miasta…

– Zostańmy jeszcze jeden dzień. Załatwię to – proponował.

– A bilety?

– Niech spłoną, kupimy nowe. Nie mogę cię tak stracić – mówił.
Każda kobieta lubi słyszeć wyznania. Ale Kasia wiedziała – to tylko przelotny romans.

– Jestem mężatką – szepnęła słabo.

– Nie jesteś z nim szczęśliwa, czuję to.

– Nie. – Zerwała się, ubierając. –Kasia spojrzała przez okno na odjeżdżający pociąg, czując, jak ciężar nieodwracalnej decyzji miesza się z ulgą, iż wreszcie odważyła się wybrać siebie.

Idź do oryginalnego materiału