Przyjdź, gdy będziesz gotowy

twojacena.pl 1 dzień temu

*Hej, słuchaj, opowiem ci historię…*

„Przyjdź, kiedy będziesz mogła.”

– Halo, Kinga? – rozległ się znajomy głos w słuchawce.

Serce Kingi zamarło, a potem zabiło tak głośno, iż aż przestraszyła się, iż obudzi męża. Gdyby nie włączony telewizor, na pewno by usłyszał.

– Stęskniłem się. Nie mogłem dłużej czekać. Codziennie o tobie myślę. Spotkajmy się – mówił ten głos, który brzmiał jak muzyka.

Kinga wyszła z sypialni, cicho zatrzaskując drzwi. Oparła się o ścianę w przedpokoju. Nogi miała jak z waty, miękkie i nieposłuszne.

– Kinga, jesteś tam? – głos w słuchawce brzmiał coraz bardziej realnie, niemal namacalnie.

Powinna była spojrzeć na wyświetlacz, nie odbierać. Próbowała zapomnieć, wymazać z pamięci tę szaloną noc. Powtarzała sobie, iż ma stabilne małżeństwo, dobrego męża, iż razem są od lat. Nic więcej jej nie potrzeba…

Z przyszłym mężem chodziła do tej samej klasy. Janek był prymusem, wygrywał olimpiady z matematyki i fizyki. W liceacie zaczął nosić okulary, więc gwałtownie przykleiło się do niego przezwisko „Belfer”. I słusznie – spokojny, trochę pulchny, z rumieńcami na policzkach, wyglądał jak żywcem wyjęty z jakiejś szkolnej czytanki.

Kinga, podobnie jak inne dziewczyny z klasy, nigdy nie widziała w nim obiektu westchnień. Spisać zadanie, podpowiedzieć na klasówce – to co innego. Ona wolała chłopaków pewnych siebie, przystojnych, sportowych, z poczuciem humoru.

Pewnego dnia spotkali się przypadkiem na ulicy, pogadali, wspomnieli kolegów. Janek nosił już soczewki. „Nawet całkiem sympatyczny” – pomyślała wtedy Kinga.

Janek skończył warszawską politechnikę, a Kinga była jeszcze na ostatnim roku medycyny. Wymienili się numerami, tak na wszelki wypadek. Maturę zdali pięć lat temu, a klasa planowała zjazd. Janek obiecał zadzwonić i podać szczegóły. Kinga dała swój numer, ale nie zamierzała iść. I tak gwałtownie o nim zapomniała.

Ale po kilku dniach zadzwonił i zaprosił ją do kina. Chłopaków miała różnych, ale nigdy na poważnie. Ci, których lubiła, nie zwracali na nią uwagi, a ci, którzy się nią interesowali, nie byli jej typem.

– Idź, popatrz, bo zostaniesz starą panną – prorokowała matka.

Poszła więc z Jankiem do kina. Tak zaczęli się spotykać. Janek gwałtownie wyznał miłość i oświadczył się. Z nim było bezpiecznie. Pracował w dużej firmie, wszyscy wróżyli mu świetną karierę.

– Co ty się w ogóle zastanawiasz? Bierz go i ulep sobie, co chcesz – radziła mama. Kinga się zgodziła.

Ich związek był spokojny. jeżeli kłócili się, to tylko przez Kingę.

Potem urodziła się córka. Teściowa nie wtrącała się, ale chętnie pomagała z wnuczką. Rodzice Kingi też zawsze służyli pomocą.

Na drugie dziecko Kinga się nie zdecydowała. Nigdy nie było między nimi namiętności. W łóżku też nie rozpieszczał. Zastanawiała się, dlaczego ich życie intymne jest tak rzadkie i nudne. Ale z drugiej strony – był wierny. Wiele koleżanek i pacjentek płakało, opowiadając o zdradach mężów, rozwodach, trudach samotnego wychowywania dzieci.

Córka wyrosła, skończyła szkołę. Nie poszła w ślady rodziców – studiowała w Warszawie projektowanie mody i prowadziła dość rozrywkowe życie. Gdy Kinga dzwoniła i pytała o pieniądze, córka śmiała się, iż babcie rywalizują, która bardziej ją rozpieszcza.

Tak, babcie uwielbiały jedyną wnuczkę. Teściowa kiedyś namawiała Kingę na drugie dziecko – wtedy każda miałaby własnego wnuka. Ale Kinga nie żałowała, iż się nie zdecydowała. Dziwiła się tylko, jak w ogóle udało im się mieć córkę, skoro Janek tak rzadko okazywał zainteresowanie.

Tak sobie żyli. Pół roku temu Kinga została ordynatorem przychodni, po przejściu poprzedniej szefowej na emeryturę. Nowa praca pochłaniała czas i energię. Ciągle jakieś zebrania, konferencje.

Na jednej z nich poznała Jakuba. Mężczyzn na sali było znacznie mniej niż kobiet. Wysoki, przystojny, zadbany – od razu skupiał na sobie uwagę. Starsze panie traktowały go niemal macierzyńsko, ale i tak się uśmiechały. Młodsze otwarcie flirtowały, podchodziły do niego w restauracji, próbowały poderwać.

Konferencja kończyła się bankietem. Kinga nie zamierzała zostać. Nie lubiła takich imprez, unikała alkoholu. Ale koleżanka z pokoju namówiła ją:

– Najciekawsze rzeczy dzieją się właśnie na bankietach. Nigdy nie wiesz, kto kiedy może się przydać. Zaufaj mojemu doświadczeniu.

Kinga została.

Organizator wygłosił długi toast, dziękował za udział, mówił i mówił… Po godzinie szanowani lekarze i ordynatorzy nie byli do poznania. Rozluźnieni winem opowiadali żarty, śmiali się głośno. Medycy nie mają tabu.

Kinga prawie nie piła, tylko udawała. Odsunęła się na bok, czekając na moment, by wyjść.

– Też się pani nudzi? – podszedł Jakub. – Uciekajmy stąd.

Z ulgą przyjęła propozycję.

Szli długimi korytarzami hotelu, rozmawiając. W tle słychać było muzykę z sali bankietowej.

– Chce pani do mnie? Mam dobre francuskie wino, a nie mam z kim wypić – zaproponował.

Kinga nie wiedziała, dlaczego się zgodziła. Może dlatego, iż nie chciała wracać do pustego pokoju? Albo dlatego, iż jej się podobał. I ona jemu też – kobiety zawsze to czują.

Siedzieli w jego pokoju, podobnym do jej. Za oknem migotały światła miasta. Kiedy ją pocałował, nie odsunęła się. Ocknęła się już w łóżku. Jej dotychczasowe życie wydało się tak nudne, puste… Z Jankiem nigdy nie czuła czegoś takiego.

W jego ramionach zapomniała o wszystkim. Nie wiedziała, iż to możliwe. Unosiła się, spadała, zatracała – i nie chciała wracać.

Ale wszystko się kończy. Muzyka ucichła, impreza się skończyła. Leżeli zmęczeni, trzymając się za ręce.

Czas mijał nieubłaganie. Konferencja się skończyła, pokoje trzeba było zwolnić. Każdy wracał do swojego miasta…

– Zostańmy jeszcze jeden dzień. Dogadam się z hotelem – proKinga spojrzała na niego, poczuła, jak serce znów przyspiesza, i wyszeptała: „Dobrze, zostanę”.

Idź do oryginalnego materiału