Halo, słyszysz mnie, Kasia? – rozległ się znajomy głos w słuchawce. Serce Katarzyny zamarło, a potem zaczęło łomotać tak głośno, iż gdyby nie włączony telewizor, na pewno obudziłby męża.
– Tęskniłem. Nie mogłem dłużej czekać. Cały czas o tobie myślę. Spotkajmy się – mówił ten przyjemny, niski głos.
Kasia wyszła z sypialni, cicho zamykając drzwi. Oparła się o ścianę w przedpokoju. Nogi miała jak z waty, ledwo trzymały ją w pionie.
– Kasia, jesteś tam? – głos w słuchawce brzmiał jednocześnie kusząco i przerażająco.
Powinna była nie odbierać. Powinna była spojrzeć na wyświetlacz. Próbowała zapomnieć, wymazać z pamięci tamtą szaloną noc. Przecież miała stabilne małżeństwo, dobrego męża, razem byli od lat. Nie potrzebowała nikogo więcej…
Z przyszłym mężem chodziła do jednej klasy. Jacek był prymusem, wygrywał olimpiady z matematyki i fizyki. W liceacie zaczął nosić okulary, więc gwałtownie przylgnęło do niego przezwisko „Mądrala”. I nie bez powodu – spokojny, trochę pulchny, z rumianymi policzkami, wyglądał jak żywcem wyjęty z jakiejś książkowej postaci.
Kasia, jak wszystkie dziewczyny w klasie, nie widziała w nim obiektu westchnień. Żeby pomógł na klasówce albo odrobił zadanie domowe? Tak. Ale podobało jej się raczej chłopaków przystojnych, pewnych siebie, z poczuciem humoru.
Pewnego dnia spotkali się przypadkiem na ulicy, pogadali, powspominali klasowych znajomych. Jacek już nie nosił okularów. „W sumie całkiem miły” – pomyślała wtedy Kasia.
On skończył już warszawską politechnikę, a ona jeszcze studiowała medycynę. Wymienili się numerami, tak na wszelki wypadek. Po maturze minęło pięć lat, klasa planowała zjazd. Jacek obiecał zadzwonić i powiedzieć, gdzie i kiedy się spotykają. Kasia dała swój numer, ale nie zamierzała iść. gwałtownie o nim zapomniała.
Kilka dni później zadzwonił i zaprosił ją do kina. Miewała różnych chłopaków, ale nigdy nie wyszło nic poważnego. Ci, którzy się jej podobają, nie zwracali na nią uwagi, a z tymi, którzy się jej nie podobali, nie chciała się spotykać.
– Idź, bo zostaniesz starą panną – straszyła ją mama.
No i poszła. Tak zaczęli się spotykać. Jacek gwałtownie wyznał miłość i oświadczył się. Było z nim spokojnie. Pracował w dużej firmie, zapowiadał się na dobrego męża.
– Jeszcze się wahasz? Bierz go, będziesz miała stabilne życie – radziła mama. I Kasia się zgodziła.
Ich związek był harmonijny. jeżeli kłócili się, to tylko przez nią.
Później urodziła się córka. Teściowa nie wtrącała się w ich życie, ale chętnie zajmowała się wnuczką gdy trzeba było. Rodzice Kasi też zawsze pomagali.
Na drugie dziecko już się nie zdecydowała. Nigdy nie było między nimi namiętności. choćby w łóżku Jacek nie okazywał uczuć. Kasia czasem myślała, iż ich życie intymne jest zbyt rzadkie i nudne. Ale z drugiej strony – był wiarygodny, nigdy by jej nie zdradził. Koleżanki z pracy i pacjentki często opowiadały przez łzy o zdradach, rozwodach, trudach samotnego wychowywania dzieci.
Córka dorosła, skończyła liceum. Nie poszła w ślady rodziców – studiowała projektowanie mody w Warszawie i prowadziła dość rozrywkowe życie. Kiedy dzwoniła i pytała o pieniądze, córka tylko śmiała się, iż babcie rywalizują, która bardziej ją rozpieszcza.
Tak, babcie kochały swoją jedyną wnuczkę. Teściowa kiedyś namawiała Kasię na drugie dziecko, żeby każda miała swojego wnuka. Ale Kasia nie żałowała decyzji. Czasem tylko dziwiła się, jak w ogóle udało im się mieć córkę, przy takim podejściu Jacka do seksu.
Żyli tak latami. Pół roku temu Kasia została ordynatorem przychodni, po przejściu poprzedniej szefowej na emeryturę. Nowa praca pochłaniała dużo czasu – zebrania, konferencje, wyjazdy.
Na jednej z nich poznała Marcina. Mężczyzn na sali było znacznie mniej niż kobiet. Wysoki, przystojny, dobrze ubrany – od razu zwrócił uwagę wszystkich pań. choćby starsze koleżanki, choć traktowały go po macierzyńsku, przysiadały się, żeby pogadać. Młodsze zaś otwarcie flirtowały.
Ostatniego dnia była bankietowa kolacja. Kasia chciała wrócić do domu – nie lubiła alkoholu, nie przepadała za takimi imprezami. Ale koleżanka z pokoju namówiła ją, żeby została.
– Właśnie na takich bankietach nawiązuje się przydatne kontakty. Zaufaj mojemu doświadczeniu – przekonywała.
No i została.
Przemówienie organizatorów przeciągnęło się, wielu gości zaczęło pić, nie czekając na koniec. Po godzinie szanowani lekarze i ordynatorzy zupełnie się rozluźnili. Śmiali się z głupich historii z pracy, opowiadali dowcipy. Medycy nie mają tabu.
Kasia tylko udawała, iż pije. Śmiała się z żartów, ale myślami była już w domu.
– Też się pani nudzi? – nagle stanął przy niej Marcin. – Może uciekniemy?
Z ulgą zgodziła się.
Szli długimi hotelowymi korytarzami, Marcin opowiadał o swojej klinice. W tle słychać było muzykę z bankietu.
– Wpadnijmy do mnie. Mam dobrą francuską wódkę, a szkoda pić samemu – zaproponował.
I Kasia się zgodziła. Nie wiedziała dlaczego. Może dlatego, iż nie chciała wracać do pustego pokoju. Może dlatego, iż czuła, iż się jej podoba. Kobiety zawsze to wyczuwają.
W jego pokoju rozmawiali jeszcze przez chwilę. Za oknem migotały światła miasta. Kiedy ją pocałował, nie odsunęła się.
Obudziła się już w jego łóżku. Nagle całe jej dotychczasowe życie wydało jej się puste. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyła z Jackiem.
W jego ramionach zapomniała o całym świecie. To była pierwsza taka noc w jej życiu.
Ale wszystko ma swój koniec. Muzyka ucichła, impreza się skończyła. Leżeli zmęczeni, trzymając się za ręce.
Konferencja dobiegała końca, pokoje trzeba było opuścić przed południem. Każdy wracał do swojego miasta…
– Zostań jeszcze jeden dzień. Dogadam się z hotelem – prosił Marcin.
– A bilety?
– Wymienimy. Nie możemy tak się rozstać.
KaOna westchnęła głęboko, spojrzała mu w oczy i powiedziała tylko: „Jedziemy”.