Powitanie gościa przez matkę

newskey24.com 2 dni temu

Danuta obudziła się późno. Nie miała się gdzie spieszyć – na emeryturze była już od siedmiu lat, nikogo nie miała pod opieką. Mogła sobie poleżeć. Ale w sercu czuła dziwny niepokój, jakby przeczucie czegoś złego. Dlaczego? Przecież wszystko było w porządku. A jednak.

Wstała, umyła się, nastawiła czajnik i wyjrzała przez okno. Nad domem naprzeciwko niebo zabarwiło się na malinowo – niskie zimowe słońce zaraz miało wyjść. Znaczyło to, iż po dwutygodniowej odwilży wreszcie przymroziło. „Dobrze. Napiję się herbaty i pójdę do sklepu” – pomyślała Danuta i zdjęła z kuchenki wrzący czajnik.

Nalała herbatę do filiżanki i piła małymi łykami. Ciepło rozlało się po ciele. Niska, drobna, choćby po urodzeniu jedynego syna nie przytyła. A mąż był postawny. Czuło nazywał ją „Danusią”, „Danusieńką”. Ale nie było go z nią już od dziesięciu lat.

Podniosła filiżankę, gdy nagle rozległ się ostry dzwonek do drzwi. Zaskoczona, drgnęła – herbata wylała się, parząc jej wychudzoną, pokrytą brązowymi plamami dłoń. Ból był tak silny, iż omal nie upuściła filiżanki. „No to się zaczęło. Przeczucie mnie nie myliło. Czego jeszcze mam się spodziewać?” Ledwie zdążyła pomyśleć, gdy dzwonek rozległ się ponownie, tym razem bardziej natarczywy.

Danuta zdmuchnęła sparzoną rękę i poszła otworzyć, mrucząc pod nosem: „Kogo też licho przyniosło o tej porze?”. Dopiero po chwili zrozumiała, iż wysoki mężczyzna w pomiętych ubraniach to… jej syn. „Jak on się zmienił” – westchnęła. Tomek też najwyraźniej nie poznał swojej postarzałej matki.

– No, witaj gościa, matko – ocknął się i uśmiechnął niepewnie.

– Tomek, to ty? Dlaczego nie dałeś znać? Nie spodziewałam się cię. – Przytuliła się do jego klatki piersiowej. On niezdarnie objął ją jedną ręką.

Danuta wyczuła zapach podróży, nieświeżej odzieży i coś jeszcze – coś, co wzbudziło w jej sercu niepokój. Odsunęła się i przyjrzała mu się dokładnie. Zauważyła zaniedbaną brodę na opuchniętej twarzy, podkrążone oczy i głębokie zmarszczki.

– Jesteś sam? A gdzie Ania, córeczka? – zapytała Danuta.

– A samego mnie nie ucieszysz? – Tomek patrzył gdzieś ponad jej głową.

– Zaskoczyłaś mnie – cofnęła się, robiąc mu miejsce. – Wejdź, rozbierz się, synku.

Tomek przekroczył próg, postawił na podłodze dużą sportową torbę i rozejrzał się po przedpokoju.

– Jestem w domu. Nic się nie zmieniło.

– Przyjechałeś na urlop? W środku zimy? – Danuta nie spuszczała wzroku z torby.

– Później, matko. Jestem zmęczony. – Zdjął kurtkę i powiesił na wieszaku.

– Tak, oczywiście. Akurat mam gorącą herbatę – pośpiesznie poszła do kuchni, wyciągając z szafki starą filiżankę syna.

Tomek wszedł za nią, usiadł bokiem do stołu, szeroko rozkładając nogi i zajmując prawie całą przestrzeń w małej, schludnej kuchence. Danuta postawiła przed nim filiżankę.

– Może coś zjesz? Mam rosół. Wczoraj ugotowałam, jakbym wiedziała – zatrzymała się, czekając na jego reakcję.

– Dobra – rzucił obojętnie. – Tęskniłem za twoim rosołem. – Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

Danuta wyjęła garnek z lodówki, podgrzała rosół i postawiła przed synem dymiącą miskę. Położyła obok ciężką łyżkę, którą lubił jeść ojciec, grubą kromkę chleba i usiadła naprzeciw, podpierając głowę ręką.

– A jest coś mocniejszego do rosołu? – Tomek rzucił jej szybkie spojrzenie, mieszając łyżką.

– Nie trzymam – odpowiedziała stanowczo, marszcząc brwi.

Patrzyła, jak syn je łapczywie i głośno, mrużąc oczy z zadowolenia, jak kot wygrzewający się na słońcu.

– Jak Ania? A córeczka, do której klasy chodzi? Dlaczego nie przyjechały z tobą?

Tomek jadł dalej, nie patrząc na nią, jakby nie słyszał.

Danuta i tak po jego wyglądzie zrozumiała, iż syn pije. Żona nie wytrzymała i go wyrzuciła. A gdzie miał się podziać, jeżeli nie do matki? Nie miał innego miejsca. Oczywiście, cieszyła się, iż wrócił. Ale niepokój nie ustępował, tylko narastał.

Syn odsunął pustą miskę. Danuta natychmiast wstała, nalała mu gorącej herbaty i przysunęła wazonik z cukierkami.

– Rozwiedliśmy się z Anią. Wróciłem na dobre – powiedział Tomek, nie podnosząc wzroku.

– Nic nie szkodzi. Odpoczniesz, znajdziesz pracę. Wszystko się ułoży – mówiła, odkładając miskę do zlewu. Potem znów usiadła naprzeciw syna.

Tomek głośno popijał herbatę, patrząc gdzieś obok. W końcu odsunął filiżankę i wstał.

– Dobrze, matko. Jestem zmęczony. Położę się, dobrze? Pogadamy później.

Danuta zmywała naczynia i myślała, iż serce jej nie kłamało – przeczuwało powrót syna. Zrozumiała, iż z nim nie będzie łatwo. Kiedy weszła do pokoju, Tomek leżał na kanapie przed telewizorem. Usiadła obok.

– Opowiedziałbyś mi, co się stało? Zostawiłeś im mieszkanie? To słuszne, po męsku. Tu jest twój dom.

– Co tu opowiadać? Rozwód i tyle – odparł, nie patrząc na nią.

Danuta wpatrywała się w syna i nie poznawała go. Postarzał się, w oczach miał ból i tęsknotę, na czole głębokie zmarszczki. Wyglądał na zagubionego i zniszczonego. Może po prostu był zmęczony? Droga z Gdańska długa i męcząca. Sama nigdy nie zebrała się, żeby go odwiedzić – to brakowało pieniędzy, to strach ją paraliżował.

Przypomniała sobie, jak po studiach przyszedł i oznajmił, iż wyjeżdża do Gdańska z kolegą. Tam otwierali nową fabrykę, szukali młodych specjalistów. Marzył o karierzeDanuta westchnęła ciężko, patrząc na śpiącego syna, i zrozumiała, iż czasem największą miłość okazuje się przez trudne wybory, choćby jeżeli bolą bardziej niż oparzenie.

Idź do oryginalnego materiału