Pokój zajął brataniec

newsempire24.com 1 dzień temu

Wanda Stanisławówna stała przy kuchennym oknie, obserwując, jak na podwórko wjeżdża zdezelowany maluch. Z auta wysiadł powoli wysoki chłopak w pogniecionej koszulce i dżinsach, wyciągnął z bagażnika dwa duże plecaki i torbę sportową.

— No i przyjechał — mruknęła pod nosem, wycierając ręce w ścierkę, po czym wyszła powitać siostrzeńca.

Tadek wyrósł. Ostatni raz widziała go, gdy miał ze czternaście lat — chudy nastolatek ze sterczącymi uszami. A teraz przed drzwiami stał dorosły mężczyzna, choć trochę zagubiony.

— Ciociu Wando? — niepewnie zapytał, gdy otworzyła drzwi.

— Naturalnie, iż ja! Wchodź, Tadku! Boże, jaki tyś duży! — objęła siostrzeńca, wyczuwając zapach podróży i taniej wody toaletowej. — Rozgość się w pokoju. Zmęczony pewnie?

— Nie, jakoś leci. Dzięki, iż zgodziłaś się mnie przygarnąć. Naprawdę tylko na chwilę, aż znajdę pracę i wynajmę mieszkanie — Tadek przestępował z nogi na nogę, rozglądając się po przedpokoju.

Wanda przytaknęła, choć w głębi duszy już się wątpliwości zakradły. Łatwo mówić, trudniej zrobić. Tak samo jej siostra, Tadkowa matka, zawsze obiecywała gruszki na wierzbie, a potem znikała na miesiące.

— Chodź tu — pokazała w stronę pokoju, który jeszcze wczoraj był jej gabinetem. Biurko, półki z książkami, ulubiony fotel przy oknie — wszystko to musiała przenieść do sypialni, by zrobić miejsce dla siostrzeńca.

Tadek zatrzymał się w progu.

— Słuchaj, może jednak lepiej na kanapie w salonie? Nie chcę cię obciążać.

— Ależ co znowu! Młody człowiek potrzebuje prywatności — odparła Wanda, choć w środku wszystko się w niej ścisnęło. Dwadzieścia lat urządzała ten pokój, każda rzecz miała swoje miejsce, swoją historię.

Tadek postawił plecaki na podłodze przyglądając się wnętrzu.

— A gdzie ty teraz pracujesz? Widziałem, iż tu stało biurko.

— Przeniosłam do sypialni. Nic wielkiego — starała się mówić wesoło, ale głos jej lekko zadrżał.

Siostrzeniec najwyraźniej tego nie zauważył, już rozciągał zamek w jednym z plecaków.

— Mogę się trochę rozpakować? Wszystko pogniecione po drodze.

— Oczywiście! Ja tymczasem zrobię kolację. Co lubisz?

— Wszystko jem, nie jestem wybredny — Tadek się uśmiechnął i w tym uśmiechu Wanda dostrzegła rysy nieżyjącego brata. — Tylko, ciociu, nie rób dużo. Dziś padnę, a jutro od rana szukam roboty.

Skinęła głową i poszła do kuchni, gdy za plecami rozległy się odgłosy przestawiania. Tadek wyraźnie nie zamierzał zadowolić się pozostawionym przez nią układem mebli.

Robiąc kotlety, Wanda przypomniała sobie dzisiejszą rozmowę z sąsiadką Haliną Bolesławówną.

— A ty pewna jesteś, iż dobrze robisz? — pytała tamta, zerając ukradkiem wzrokiem w stronę mieszkania Wandy. — Młodzi teraz tacy… Dzisiaj siostrzeniec, jutro kolegów przyprowadzi, pojutrze jakąś dziewczynę. A za tydzień ślub u ciebie zechcą brać.

— Co ty też wygadujesz, Halina! — machnęła wtedy ręką Wanda. — Toż to rodzina. Syn brata.

— Rodzina, rodzina — burknęła sąsiadka. — A gdzie ta rodzina była, gdy tobie źle było? Gdy w szpitalu leżałaś po operacji?

Wtedy słowa te wydawały się Wandzie niesprawiedliwe. ale teraz, gdy słyszała, jak siostrzeniec coś przestawia w dawnym gabinecie, mimowolnie się zastanowiła.

— Ciociu Wando! — zawołał Tadek z pokoju. — A mogę telewizor do siebie przenieść? Tu wygodniej będzie stać.

Zastygła z chochlą w ręce. Telewizor stał w salonie od piętnastu lat, przywykła oglądać wiadomości w swoim ulubionym foteliku.

— Tadziu, a jak ja będę oglądać? — zapytała ostrożnie.

— A w sypialni możesz. Albo do mnie wpadnij, razem pooglądamy — odparł nonszalancko siostrzeniec.

Wanda przygryzła wargę. Własny pokój odwiedzać za pozwoleniem? Oglądać telewizję w sypialni, leżą na łóżku jak chora?

— Wiesz co, Tadziu, zostawmy telewizor na razie. Zobaczymy później — powiedziała tak łagodnie, jak potrafiła.

Z pokoju dobiegło niechętne westchnienie, ale siostrzeniec więcej do tematu nie wracał.

Przy kolacji Tadek opowiadał o planach. Zamierzał pracować w budowlance, miał doświadczenie, ręce złote, jak to ujął. Pensja obiecywała się niezła, za miesiąc-dwa na pewno znajdę coś na wynajem.

— A co ze szkołą? — spytała Wanda. — Mama mówiła, żeś w technikum się uczył.

Tadek się skrzywił.

— Rzuciłem. Nuda tam była, sama teoria. A ja wole robić coś rękami.

— Szkoda. Wykształcenie zawsze się przyda.

— No i co z tego, iż ty jesteś księgową, papiery masz, a ile bierzesz? — wzruszył ramionami. — A ja na budowie w tydzień tyle zarobię, co ty w miesiąc.

Wanda nie odpowiedziała. Gadać, iż pracuje nie tylko dla pieniędzy, iż lubi swój zawód — nie miało sensu. Młodzi myślą inaczej.

Po kolacji Tadek od razu poszedł do siebie, tłumacząc się zmęczeniem. Wanda sprzątnęła ze stołu, pozmywała i usiedła w salonie z książką. ale czytać nie mogła — przez ścianę leciała muzyka. Niegłośno, ale słychać.

Kilka razy zbierała się, by zapukać, poprosić o ciszę, ale rezygnowała. Pierwszy dzień, chłopak zmęczony, oswaja się.

Rano obudził ją odgłos prysznica. Na zegarze wpł do siódmej. Zwykle wstawała o wpół do ósmej, jadła spokojnie śniadanie, szykowała się do pracy. A teraz siostrzeniec dyskomponował łazienką w porze, gdy ona sama się zbierała.

Zapukawszy w drzwi, zawołała:

— Tadziu, ja też muszę!

— Pięć minut, ciociu! — odkrzyknął.

Ale pięć minut przeciągnęło się do dwudziestu. Gdy wreszcie wyszedł, Wandzie przyszło się w pośpiechu myć iWanda po raz kolejny spojrzała na pustą teraz kanapę w swoim dawnym gabinecie i pomyślała, iż granice, choć trudne do postawienia, są czasem jedynym sposobem, by ocalić resztki własnego spokoju.

Idź do oryginalnego materiału