**Podstępna niespodzianka: Tajny plan teściowej**
Krystyna jeszcze spała, gdy ostry dzwonek u drzwi rozerwał poranną ciszę ich mieszkania w podwarszawskiej Wiązownie.
— Bartosz, otwórz — mruknęła, szturchając męża w bok.
— Prześpię się — burknął, narzucając na głowę kołdrę.
Krystyna westchnęła, wygramoliła się spod ciepłej pierzyny i, szurając kapciami, powłóczyła się do przedpokoju. Gdy otworzyła drzwi, zamarła: na progu stała teściowa.
— Danuta Stanisławówna? Co pani tu robi? — oczy Krystyny rozszerzyły się ze zdumienia.
Teściowa, nie zaszczycając synowej odpowiedzią, w milczeniu weszła do środka, zostawiając za sobą woń ostrej wody kolońskiej.
— Krysia, kto tam? — Bartosz, przecierając oczy, pojawił się w korytarzu.
— Cicho? No, to opowiedz żonie o naszej niespodziance! — Danuta Stanisławówna spojrzała na syna z drwiącym uśmieszkiem.
— Jakiej niespodziance? — Krystyna gwałtownie odwróciła się do męża, czując, jak serce ściska się od złego przeczucia. Zrozumiała, iż coś przed nią ukrywają, ale choćby nie podejrzewała, jaki cios ją czeka.
— Znowu? — Krystyna patrzyła na Bartosza z rozpaczą. — Dopiero w zeszłym tygodniu byliśmy u twojej matki, pomagaliśmy jej w sprawach! Jestem zmęczona, Bartek, może chociaż ten weekend spędzimy w spokoju, we dwoje…
Jej głos drżał, oczy błagały, ale Bartosz pozostał niewzruszony.
— Krysia, przecież wiesz, iż mamie teraz ciężko. Po śmierci taty jest sama, nie radzi sobie. Jestem jej jedynym synem, muszę pomagać.
— I po co teraz przyjechała? — Krystyna starała się zachować zimną krew.
— Mówiłem, iż potrzebuje tapet, jasnobeżowych, i jeszcze paru drobiazgów do remontu.
— A nie da się zamówić online? — zapytała Krystyna z nadzieją.
— Ona nie umie. Pojedziemy w weekend, przy okazji się przejdziemy, odetchniesz.
— Oddech w markecie budowlanym? Cóż za rozrywka! — prychnęła Krystyna, czując, jak w piersi wrze gniew.
Nie chciała jednak psuć sobie weekendu. Wzięła telefon, gwałtownie zamówiła wszystko z listy z dostawą, sama wybrała materiały, sama zapłaciła. Teściowej pozostawało tylko odebrać przesyłkę. Wydawało się, iż teraz Danuta Stanisławówna nie znajdzie już pretekstu, by zjawiać się w ich miejskim mieszkaniu. Dostawa była zaplanowana na piątkowy wieczór, a Krystyna odetchnęła z ulgą, myśląc, iż wszystko pod kontrolą.
Jakież było jej zdziwienie, gdy w sobotni poranek teściowa stanęła w progu z gigantycznymi torbami wypełnionymi tapetami i puszkami farby.
— Chcieliście, żebym sama taszczyła taki ciężar? — Danuta Stanisławówna zmierzyła synową lodowatym spojrzeniem. — Bartek, nic jej nie powiedziałeś?
— Danuto Stanisławówno, to miała być niespodzianka — Krystyna, wciąż w pidżamie, bełkotała, stojąc w przedpokoju.
— Doceniam — skrzywiła się teściowa i przeniosła wzrok na syna. — Stoisz jak słup soli? Opowiedz żonie o naszej niespodziance!
— Jakiej? — Krystyna odwróciła się do Bartosza, a jej głos zadrżał. Czuła, iż zaraz zawali się jej świat.
— Zostaję z wami na kilka miesięcy — oświadczyła Danuta Stanisławówna z triumfującym uśmiechem, zdejmując płaszcz.
Krystyna nie zdążyła jeszcze przetrawić tej wiadomości, gdy teściowa cisnęła kolejny cios:
— A wy — do mnie na wieś.
Danuta Stanisławówna majestatycznie przeszła do kuchni, a Krystyna, chwytając męża za rękę, wyszarpnęła:
— Co to za nowiny? Jakie przeprowadzki? Nie rozmawialiśmy o tym!
— Przepraszam, nie zdążyłem ci powiedzieć — Bartosz wzruszył ramionami, jakby chodziło o puściutko. — Mama proponuje. Nie martw się, nie jedziemy jutro.
Krystyna, powstrzymując gniew, wyszła do sypialni. Kłócić się przy teściowej nie miała odwagi, ale w środku wszystko w niej kipiało. Wieczorem Bartosz wreszcie wyjaśnił.
— Krysia, pomyśl, to szansa! Zrobimy remont w domku na wsi, jak tylko zechcesz. Dodasz do portfolio, klienci się ustawią! A póki remont, będziemy tam mieszkać. Mamie w jej wieku nie wolno wdychać pyłu budowlanego, a robotników trzeba pilnować.
— I to ja mam to robić? — Krystyna aż zaparła z oburzenia.
— A co w tym złego? Potrzebujesz pracy, my z mamą dbamy o ciebie!
— Dbacie? Wyrzucacie mnie na wieś, z dala od cywilizacji? Nie chcę! Lubię nasze mieszkanie!
— Nie jedziemy od razu — machnął ręką Bartosz. — Tapety już zamówiłaś, zaczniemy od jednego pokoju, żeby mamie było wygodnie.
— A jak ona będzie oddychać tym pyłem? — zażartowała gorzko Krystyna.
— Otworzymy okno, nie zauważy. Ale nadzor będzie. I tak wiesz — nie stać nas, żeby dyktować jej warunki. Mieszkanie jest jej, a domek na mnie.
— Mieszkanie jest jej tylko dlatego, iż nie przyjąłeś spadku! — wybuchnęła Krystyna.
— Nie wtrącaj się w nasze rodzinne sprawy! — warknął Bartosz. — My z mamą już wszystko ustaliliśmy. Jestem jedynym spadkobiercą, więc i tak wszystko będzie nasze.
— Gdyby mieszkanie było na tobie, twoja matka nie wyganiałaby nas na wieś! A teraz przez twoją lekkomyślność musimy tam żyć!
Danuta Stanisławówna, która podsłuchiwała pod drzwiami, nie wytrzymała. Drzwi sypialni otwarły się z łoskotem.
— Zamknij się wreszcie! — wrzasnęła teściowa. — Przyszłaś do nas z pustymi rękami, a teraz na spadek się rzucasz?
— Z pustymi rękami? — Krystyna aż zachłysnęła się złością.
— No właśnie! Bez mojego syna ty byś po świecie chodziła! A teraz prawa sobie rościsz?
— Uważam, iż to sprawiedliwe — nie ustępowała Krystyna. — Okradliście Bartka, zabraliście mu wszystko! A jeżeli pani wyjdzie za mąż?
— Ja? Za mąż? — Danuta Stanisławówna parsknęła śmiechem, rozbawiona niespodziewanym komplementem. — Dobrze, zrobicie remont w domku, a ja przepisKrystyna wybuchnęła płaczem, ale w głębi duszy już planowała, jak przemienić ten stary dom w ich wspólną przystań.