Pochodzę z ubogiej, wielodzietnej rodziny, ale choćby u nas w domu tego nie było!

newsempire24.com 10 godzin temu

Pochodzę z niezamożnej wielodzietnej rodziny, ale choćby u nas w domu nie było czegoś takiego! U nas każdy jadał i je z własnych talerzy, naczynia myje się po kolei, a niedawno rodzice wreszcie kupili zmywarkę. Dlatego, gdy przyjechałam do mojego chłopaka i zobaczyłam, jak wyglądają sprawy w jego rodzinie, byłam w kompletnym szoku.

Mój chłopak, nazwijmy go Krzysiek, zaprosił mnie do swoich rodziców. Mieszkają w małym miasteczku, w przytulnym domu z ogrodem. Cieszyłam się, iż poznam jego rodzinę, bo z Krzyśkiem byliśmy razem już od kilku miesięcy i wydawało mi się, iż to poważna relacja. Jego mama, powiedzmy, iż Anna Marek, przywitała mnie serdecznie: uśmiechała się, wypytywała o życie, częstowała herbatą z domowym sernikiem. Tata Krzyśka, którego nazwę Jan Kowalski, też okazał się sympatycznym człowiekiem – żartował, opowiadał historie z młodości. Generalnie pierwsze wrażenie było świetne.

Ale potem nadszedł czas kolacji i wtedy zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Gdy usiedliśmy do stołu, zauważyłam, iż stoi na nim tylko jeden duży garnek z ziemniakami, miska sałatki i jedna (!) głęboka miska. Pomyślałam, iż to na jakieś wspólne danie, ale nie. Anna Marek wzięła tę miskę, nałożyła do niej ziemniaki z mięsem, dodała sałatkę i… zaczęła jeść. Potem podała miskę Janowi Kowalskiemu. On też nałożył sobie jedzenie i jadł – z tej samej miski! Następnie miska trafiła do Krzyśka, a potem do mnie. Siedziałam jak zahipnotyzowana, nie wiedząc, jak zareagować. U nas w domu każdy je z własnych naczyń i nigdy nie widziałam, żeby cała rodzina jadła z jednej miski.

Próbowałam ukryć zdumienie, ale widocznie było napisane na mojej twarzy. Krzysiek szepnął: „U nas tak jest od zawsze, nie przejmuj się”. Ale jak tu się nie przejmować? Wzięłam trochę jedzenia, starając się nie myśleć o tym, iż ta miska już była w rękach całej rodziny. Anna Marek, widząc moje zakłopotanie, powiedziała: „U nas taki zwyczaj, żeby nie zmywać kupę naczyń. Oszczędność czasu i wody!”. Uśmiechnęłam się grzecznie, ale w głowie wirowało mi tylko jedno pytanie: jak można tak żyć?

Po kolacji pomyślałam, iż może to jednorazowy incydent i następnym razem będzie normalnie. Ale nic z tego. Gdy przyszło czas zmywania, okazało się, iż w tym domu w ogóle nie ma zwyczaju mycia naczyń od razu. Anna Marek tylko opłukała tę samą miskę i odstawiła na półkę. Garnek i miskę też ledwo opłukali – i tyle. Zaproponowałam pomoc w sprzątaniu, ale usłyszałam, iż „goście nie zmywają”. Było to miłe, ale chętnie sama bym to umyła, żeby mieć pewność, iż naczynia są czyste.

Następnego dnia odkryłam kolejną dziwność. Rano Jan Kowalski robił śniadanie – jajecznicę. Rozbił jajka na patelnię, a skorupki… po prostu rzucił w kąt kuchni, gdzie leżała mała kupka śmieci. Pomyślałam, iż chyba się przesłyszałam, gdy powiedział: „Potem posprzątamy, nic się nie stanie”. Ale nikt nie sprzątał! Kupka w kącie rosła: leciały do niej obierki z warzyw, opakowania po mleku, choćby zużyte chusteczki. Anna Marek wytłumaczyła, iż sprzątają raz w tygodniu, żeby „nie tracić czasu codziennie”. Byłam w szoku. U nas w domu śmieci wynosi się każdego dnia, a kuchnia zawsze lśni.

Krzysiek, widząc mój stan, próbował tłumaczyć, iż w jego rodzinie są swoje tradycje. „Tak mamy od zawsze, dla nas to normalne” – mówił. Ale nie potrafiłam zrozumieć, jak można uważać za normalne jedzenie z jednej miski i życie ze stertą śmieci w kuchni. Starałam się nie oceniać, bo to ich dom, ich zasady. Ale w środku cały czas krzyczało: „Jak to możliwe?”.

Po dwóch dniach wróciłam do domu i, szczerze mówiąc, odetchnęłam z ulgą. W domu najpierw przytuliłam naszą zmywarkę i z przyjemnością zjadłam z własnego talerza. Z Krzyśkiem przez cały czas jesteśmy razem, ale zdecydowałam, iż nie zostanę u jego rodziców dłużej niż na parę godzin. On, nawiasem mówiąc, zrozumiał i choćby przyznał, iż sam czasem się wstydzi tych rodzinnych przyzwyczajeń.

Ta historia dała mi do myślenia, jak różnie ludzie organizują swoje życie. Nie mówię, iż ich sposób jest zły, ale na pewno nie dla mnie. Teraz, gdy rozmawiamy z Krzyśkiem o przyszłości, od razu zaznaczam: będziemy mieć własne naczynia dla wszystkich, śmieci wynosimy codziennie, a zmywarka to nie luksus, ale konieczność. I wiecie co? On się ze mną zgadza!

Idź do oryginalnego materiału