Pewnego mroźnego zimowego wieczoru, gdy wiatr hulał po ulicach Warszawy, a deszcz przebijał się przez moją cienką kurtkę, wracałam z Biedronki z kilkoma podstawowymi zakupami. Miałam w portfelu tylko 200 złotych, ostatnie oszczędności po tym, jak straciłam rodziców w wypadku samochodowym. Życie wydawało się pasmem niekończących się smutnych dni – praca w sklepie sportowym na Starówce, samotne wieczory w małym mieszkaniu na Woli i ciągłe poczucie, iż wszystko się wali.
W sklepie zauważyłam starszego mężczyznę w wytartej kurtce, który nerwowo liczył drobne przy kasie. „Przepraszam… chyba mi brakuje…” – wyszeptał. Bez wahania dołożyłam brakujące kilka złotych. Jego oczy zabłysły wdzięcznością. „Dziękuję, panienko. To więcej, niż pani myśli. Nie jadłem od dwóch dni.” Uścisnęłam jego dłoń, a on wsunął mi coś do kieszeni – zmiętą karteczkę.
Wieczorem, pijąc herbatę w swoim mieszkaniu, znalazłam tę notatkę: *”Dziękuję, iż uratowałaś mi życie. Zrobiłaś to już raz – trzy lata temu w Kawiarni Pod Aniołkiem.”* Serce podskoczyło mi do gardła. Przypomniałam sobie tamten dzień – ulewa, mała kawiarnia, gdzie kupiłam mokremu starszemu panu kawę i drożdżówkę. To był TEN sam człowiek.
Następnego dnia spotkałam go znów, tym razem przy budce z zapiekankami na placu Zbawiciela. Kupiłam mu jedzenie, a on wręczył mi kolejną kartkę: *”Trzymaj to. Przeczytaj w domu.”*
Gdy wróciłam, zrozumiałam, iż ta znajomość to nie przypadek. Ten mężczyzna – Marek Nowak – okazał się byłym biznesmenem, który stracił wszystko, ale teraz prowadził firmę wspierającą potrzebujących. Zaproponował mi pracę. „Pani dobroć zmieniła moje życie. Teraz ja chcę pomóc pani.”
Dziś, dwa lata później, pracuję w jego organizacji, pomagając innym. Moja córka Zosia śmieje się w naszym małym mieszkanku, a ja wierzę, iż choćby najmniejsze dobro wraca. Jak mówiła moja babcia: *”Dobro, które dajesz, zawsze do ciebie wróci – czasem zupełnie niespodziewanie.”*
Więc jeżeli dziś jest ci ciężko – podziel się kanapką, kup komuś kawę. Nigdy nie wiesz, czy właśnie ratujesz czyjeś życie… albo swoje własne.