Pierwsze kroki w nieznane

twojacena.pl 15 godzin temu

Pierwszy placek nieudany

Kinga była urodziwą dziewczyną, mającą dwadzieścia siedem lat. Jej życie przypominało znaną piosenkę: „Wybieramy, wybiera nas, jak często się to nie zgadza…” Lubiło ją wielu chłopaków, ale większość chciała wszystkiego od razu – znaczy się, przeskoczyć od razu do łóżka. Po co czekać? Takie czasy. Nie wolno przegapić okazji. Jak się nie skorzysta, to ktoś inny to zrobi.

Kinga wychowała się w kobiecym świecie. Jej wychowaniem zajmowały się babcia i mama – dwie inteligentne, stateczne kobiety. Nazwano ją na cześć prababki, która kształciła się w dawnym instytucie dla panien z dobrych domów, w tamtej, dawnej Polsce.

Dziadek zmarł wcześnie, a mama rozstała się z mężem, gdy Kinga miała dwanaście lat. Od dziecka lubiła czytać książki, w których romantyczni bohaterowie bronili honoru ukochanych, poświęcali się, by uchronić je przed zimnem, głodem i nieszczęściami. Kinga marzyła o takiej miłości – czystej, pełnej poświęceń, z potajemnymi pocałunkami przy blasku księżyca. Była nowoczesną dziewczyną, wiedziała, jak świat działa, ale właśnie takiej miłości pragnęła.

Tymczasem współcześni chłopacy w większości pozbawieni byli manier i cierpliwości. Śpieszyli się, by korzystać z życia. Kwiaty – a raczej jedną różę – dawali na pierwszej randce, a od pocałunków od razu przechodzili do bliższych relacji. Żadnych spacerów w świetle księżyca. Kwiaty potem dostawało się tylko na rocznice lub święta – o ile związek przetrwał na tyle długo, by w ogóle doszło do ślubu.

Zero romantyzmu. A jednak wiele dziewczyn akceptowało taki styl. One też chciały wszystkiego od razu. Po co tracić czas na randki i rozmowy, skoro można od razu przejść do rzeczy?

Kinga nie była gotowa na takie przyspieszone związki. Zakochiwała się do szaleństwa, z motylami w brzuchu, i cierpiała, widząc, jak obiekt jej westchnień ciągnie do łóżka inną albo jej własną koleżankę. Mężczyźni spieszyli się, by się „wyszumieć”, póki nie mają żony i dzieci.

Wszystkie przyjaciółki dawno wyszły za mąż, urodziły dzieci, zdążyły się rozwodzić i znów wychodzić za mąż. Spotykając Kingę, pytały znużonym głosem: „Kiedy wreszcie znajdziesz swojego księcia?” Tylko gdzieś się zagubił ten jedyny, który – jak w książkach – miał być jej przeznaczony. A jeżeli nigdy go nie spotka?

Marzenia marzeniami, ale czas leci. Wokół niej zostawało coraz mniej wolnych chłopaków, coraz więcej rozwodników. A czekać już się nie chciało. Serce domagało się miłości. Wtedy poznała całkiem sympatycznego faceta, z samochodem i mieszkaniem w pakiecie. Czemu nie miałby zostać mężem? Rzuciła się w tę miłość jak w wir.

Mijały miesiące, a Kamil wciąż nie proponował jej ślubu. Potem okazało się, iż jest żonaty. Nie, nie był przebiegły – po prostu oszalał z miłości. Ale Kinga też nie pytała. Z żoną i tak nie mieszkał. Nie rozwodził się, bo nie było potrzeby. Ale teraz, gdy poznał Kingę, na pewno to zrobi. Już jutro zajmie się sprawą.

Kinga ucieszyła się i choćby nie zapytała, czy ma dzieci. A dziecko – cóż, było.

Zakochana Kinga cierpliwie czekała, aż ukochany się rozwieKiedy w końcu do tego doszło, zrozumiała, iż czasem trzeba przeżyć porażkę, by docenić prawdziwe szczęście.

Idź do oryginalnego materiału