Krzysztof ożenił się z Nadzieją specjalnie – żeby zrobić na złość Magdzie. Chciał udowodnić, iż nie cierpi po jej zdradzie…
Z Magdą byli razem prawie dwa lata. Kochał ją szaleńczo, był gotów przenosić góry i dostosować całe życie do jej marzeń. Myślał, iż idą w kierunku małżeństwa. Ale jej ciągłe wymijające odpowiedzi drażniły go.
— Po co nam ślub teraz? Jeszcze nie skończyłam studiów, a w twojej firmie ani widu, ani słychu. Nie masz ani porządnego samochodu, ani własnego mieszkania. I szczerze? Nie chcę mieszkać z twoją siostrą w jednej kuchni. Gdybyś nie sprzedał tamtego domu, żyłoby się bez problemów — takie słowa często słyszał od Magdy.
Krzysztof bolało to, ale przyznawał, iż była w tym ziarno prawdy. On i jego siostra Ola mieszkali w mieszkaniu rodziców, biznes ledwo się rozpędzał, a on sam wciąż był studentem ostatniego roku. Musiał wziąć sprawy w swoje ręce, nie czekając na dyplom. Dom sprzedali wspólnie z Olą – trzeba było ratować firmę rodziców.
W pół roku narosło sporo długów, a oboje jeszcze studiowali. Sprzedaż pozwoliła spłacić zobowiązania, uzupełnić asortyment sklepu i choćby odłożyć trochę pieniędzy na czarną godzinę.
Magda zaś uważała, iż trzeba żyć chwilą, a nie czekać na jakieś wyimaginowane jutro. Z jej perspektywy, gdy rodzice zapewniali jej wszelkie wygody, brzmiało to łatwo. Ale Krzysztof dorósł nagle – odpowiedzialność za siostrę, biznes, codzienność. Wierzył, iż wszystko się ułoży – będzie dom, samochód, ogródek.
Nic nie zapowiadało katastrofy.
Umówili się do kina, a Magda poprosiła, żeby po nią nie przyjeżdżał – dotrze sama. Krzysztof czekał na przystanku, gdy nagle zobaczył, jak wysiada z drogiego auta. Podała mu książkę i powiedziała:
— Przepraszam, nie możemy być razem. Wychodzę za mąż — i odwróciła się w stronę samochodu.
Krzysztof zamarł. Co mogło się zmienić w tych kilku dniach, gdy był poza miastem? Gdy wrócił do domu, Ola od razu zrozumiała po jego twarzy:
— Już wiesz?
Skinął tylko.
— Wychodzi za bogacza. Prosiła, żebym była świadkiem – odmówiłam. Zdrajczyni! Za twoimi plecami spotykała się z nim…
Krzysztof przytulił siostrę, gładząc ją po głowie:
— Spokojnie. Niech będzie szczęśliwa. A my – jeszcze bardziej.
Po tym zamknął się w pokoju na cały dzień. Ola próbowała go przekonać, żeby wyszedł:
— No, chociaż zjedz coś. Nalałam żurku…
Wieczorem wyszedł z ogniem w oczach:
— Trzeba się przygotować.
— Do czego? Co wymyśliłeś?
— Ożenię się z pierwszą, która się zgodzi — odpowiedział zimno.
— Nie możesz! To nie tylko twoje życie — bezskutecznie próbowała go powstrzymać siostra.
— jeżeli nie pójdziesz ze mną, pójdę sam — zakończył dyskusję.
W parku było pełno ludzi. Jedna dziewczyna pokręciła palcem przy skroni, druga uciekła przerażona. Ale trzecia, patrząc mu w oczy, powiedziała „tak”…
— Jak masz na imię, piękna?
— Nadzieja.
— Trzeba uczcić zaręczyny! — i wciągnął Nadię i Olę do knajpy.
Przy stole zapanowała niezręczna cisza. Ola nie wiedziała, co powiedzieć. W głowie Krzysztofa kotłowały się jednak myśli o zemście. Już postanowił – zrobi wszystko, żeby ich ślub też wypadł dwudziestego piątego.
— Zakładam, iż jest jakiś powód, dla którego oświadczyłeś się nieznajomej — przerwała milczenie Nadia. — jeżeli to był kaprys, nie obrażę się i pójdę.
— Nie. Już dałaś słowo. Jutro składamy papiery i jedziemy do twoich rodziców.
Krzysztof mrugnął porozumiewawczo:
— Po pierwsze, mówmy sobie po imieniu.
Przez cały miesiąc przed ślubem widywali się codziennie, rozmawiali i poznawali.
— Może w końcu powiesz, dlaczego tak było? — spytała raz Nadia.
— Każdy ma swoje trupy w szafie — wymigał się Krzysztof.
— Ważne, żeby nie przeszkadzały żyć.
— A ty dlaczego się zgodziłaś?
— Wyobraziłam sobie, iż jestem księżniczką, którą król tata wydaje za pierwszego lepszego. W bajkach zawsze kończy się dobrze: „I żyli długo i szczęśliwie”. Chciałam to sprawdzić.
Ale w rzeczywistości nie było tak prosto. Wielka miłość zostawiła złamane serce i drobne, choć bolesne, oszczędności. Nauczyła ją jednak rozumieć ludzi. Zalotników, którzy lgnęli jak muchy, Nadia odstraszała pierwszym spojrzeniem.
Nie szukała ideału, ale wiedziała, iż potrzebuje mądrego, niezależnego i zdecydowanego mężczyzny. W Krzysztofie dostrzegła determinację i poważne podejście do pracy. Gdyby nie stał z siostrą, tylko z kolegami, Nadia przeszłaby obojętnie.
— Więc kim jesteś, księżniczko? — zamyślony Krzysztof wpatrywał się w dziewczynę. — Smutną, piękną Marysią czy królewną żabą?
— Pocałunkiem się przekonasz — uśmiechnęła się.
Ale nie było między nimi ani pocałunków, ani niczego więcej.
Krzysztof sam zajął się przygotowaniami do ślubu. Nadia tylko wybierała z jego propozycji. choćby suknię i welon wybrał sam.
— Będziesz najpiękniejsza — powtarzał.
W urzędzie stanu cywilnego, czekając na ceremonię, niespodziewanie spotkali Magdę z narzeczonym. Krzysztof wymusił uśmiech:
— Pozwól, iż ci pogratuluję — pocałował byłą w policzek. — Życzę szczęścia z twoją portmonetką na nogach.
— Nie rób cyrku — odparła zirytowana Magda.
Prześwietliła wzrokiem wybrankę Krzysztofa. Elegancka, piękna, nie tylko ładna, ale olśniewająca. Zachowywała się z godnością, jak królowa. Magda przegrywała na każdej płaszczyźnie. Zazdrość rozdzierała jej serce. Nie czuła się szczęśliwa. PrześladKrzysztof spojrzał w oczy Nadii, w których odbijało się całe jego życie, i zrozumiał, iż szczęście od dawna trzymał za rękę, tylko uparcie patrzył w złą stronę.