Ojciec wciąż jest sercem naszej rodziny, mimo iż jesteśmy dorośli.

polregion.pl 16 godzin temu

Dziś znowu pomyślałem o tym, jak bardzo nasz ojciec jest istotny dla mnie i mojego brata. Jesteśmy już dorośli, każdy ma swoją rodzinę, ale nasz siedemdziesięcioletni tata wciąż pozostaje sercem naszego życia. Mieszka sam w niewielkim domu na obrzeżach Poznania. Mamy już nie ma z nami, dlatego ja i Marek robimy wszystko, by ojciec nie czuł się samotny. Nazywam się Wojciech, a brat – Marek. Choć obaj jesteśmy zapracowani, regularnie go odwiedzamy, chociaż codzienne obowiązki często nas pochłaniają.

Ja pojawiam się u taty co niedzielę. Gotuję dla niego na kilka dni: bigos, schabowe, gulasz i kaszę. Zawsze żartuje, iż moje dania są lepsze niż w restauracji, choć wiem, iż po prostu chce mnie pochwalić. Kiedy jedzenie się gotuje, sprzątam w domu, sprawdzam, czy wszystko gra. Tata nazywa się Stanisław Kowalski. Uwielbia opowiadać o młodości, powtarza te same historie, które słyszałem setki razy. Ale ja przez cały czas słucham – w tych opowieściach jest całe jego życie, a ja kocham widzieć, jak jego oczy sichają, gdy wspomina przeszłość.

Marek zagląda do niego w środy. Mieszka dalej, ale zawsze znajdzie czas. Brat zajmuje się domowymi naprawami: poprawia kran, kosi trawę, zimą odgarnia śnieg. Tata próbuje pomagać, ale my przekonujemy go, żeby odpoczął. „Nie dajecie mi się nudzić” – śmieje się. Często Marek zabiera ze sobą swoją ośmioletnią córkę Zosię. Ona uwielbia dziadka, a on ją – opowiada jej bajki, uczy grać w warcaby. Te chwile to dla niego prawdziwa radość.

Tata, mimo wieku, jest aktywny. Ma działkę, gdzie uprawia ogórki, pomidory i koperek. Mówi, iż praca w ziemi trzyma go w formie. Lubi czytać gazety, oglądać stare filmy. Czasem namawiamy go, by gdzieś z nami pojechał, ale zwykle odmawia: „W domu najlepiej”. Choć wiemy – nasze odwiedziny są dla niego ważne. Nigdy tego nie powie wprost, ale jego uśmiech mówi wszystko.

Marek i ja jesteśmy różni, ale w jednym się zgadzamy – bezgranicznie cenimy naszego ojca. To nie tylko rodzic, ale wzór. Pamiętam, jak uczył nas pracowitości, uczciwości i szacunku. choćby teraz, gdy sami jesteśmy ojcami, pozostaje dla nas autorytetem. Po śmierci mamy stał się cichszy. Dlatego staramy się wypełnić tę pustkę naszą miłością. Czasem myślę, jak bardzo byłaby dumna, widząc, jak się o niego troszczymy.

Moja żona Krystyna też go kocha. Często przynosi mu domowe ciasta lub przetwory. Tata zawsze dziękuje, żartując, iż go „rozpieszczamy”. Mamy z Krystyną dwoje dzieci – dwunastoletniego Jacka i dziewięcioletnią Olę. Uwielbiają odwiedzać dziadka. Jacek pomaga w ogródku, a Ola z zachwytem słucha jego opowieści. Takie chwile łączą naszą rodzinę.

Czasem myślę, jak gwałtownie wszystko płynie. Tata już nie taki żwawy jak dawniej, ale duch ma wciąż mocny. Z Markiem postanowiliśmy, iż nigdy go nie zostawimy samego. Gdy będzie trzeba, zabierzemy go do siebie albo znajdziemy opiekunkę. Na razie jednak chce żyć po swojemu – szanujemy to. Najważniejsze, by wiedział, iż jesteśmy blisko.

Nasze niedzielne i środowe wizyty to już tradycja. To nie tylko dbanie o jedzenie czy porządek – to nasz sposób, by pokazać tacie, jak bardzo dla nas znaczy. A gdy widzę jego uśmiech, gdy przytula Zosię albo dziękuje za obiad, wiem: te chwile są bezcenne. Życie nauczyło mnie doceniać rodzinę i jestem wdzięczny losowi, iż mamy tatę, który wciąż nas łączy.

Idź do oryginalnego materiału