Z bratem dawno już jesteśmy dorośli, ale nasz ojciec wciąż pozostaje sercem rodziny.
Mój brat i I, obaj z własnymi rodzinami, dawno przekroczyliśmy trzydziestkę, a jednak nasz siedemdziesięcioletni tata wciąż zajmuje szczególne miejsce w naszych sercach. Mieszka sam w niewielkim domku na obrzeżach miasta. Mamy już z nami nie ma, dlatego razem z Wojtkiem robimy wszystko, by ojciec nie czuł się samotny i zawsze miał przy sobie trochę ciepła. Ja jestem Krzysztof, mój brat to Wojtek. Choć życie pędzi jak szalone, staramy się regularnie wpadać do taty, chociaż praca i obowiązki bywają bezlitosne.
Ja odwiedzam ojca w każdą niedzielę. Gotuję mu obiady na cały tydzień: rosół, pierogi, bigos, czasem schabowego. Zawsze żartuje, iż moje dania biją na głowę te z restauracji, ale wiem, iż to tylko jego sposób, by mnie pochlebić. Gdy garnek bulgocze na kuchence, ja sprzątam, odkurzam, sprawdzam czy wszystko gra. Tata nazywa się Jan Kowalski. Uwielbia wspominać czasy młodości, powtarzając te same historie, które słyszałem już ze sto razy. Ale i tak słucham – w tych opowieściach jest całe jego życie, a ja uwielbiam widzieć, jak oczy mu błyszczą, gdy mówi o dawnych czasach.
Wojtek wpada w każdą środę. Mieszka trochę dalej, ale zawsze znajdzie chwilę. Brat zajmuje się sprawami technicznymi: naprawia cieknący kran, koszą trawę, zimą odgarnia śnieg. Tata próbuje pomagać, ale my go przekonujemy, żeby odpoczął. „Nie dajecie mi się nudzić” – śmieje się. Często Wojtek przyprowadza też swoją siedmioletnią córkę Zosię. Ona uwielbia dziadka, a on ją rozpieszcza: opowiada bajki, uczy grać w warcaby. Te chwile to dla niego prawdziwa radość.
Nasz ojciec to człowiek pełen energii, mimo wieku. Ma malutki ogródek, gdzie uprawia pomidory, ogórki i koperek. Mówi, iż praca w ziemi trzyma go w formie. Lubi też czytać gazety i oglądać stare filmy. Czasem namówimy go na wycieczkę albo wizyty u znajomych, ale zwykle odmawia: „W domu najlepiej”. Choć wiemy, iż nasze odwiedziny są dla niego ważne. Nigdy nie powie tego wprost, ale uśmiech zdradza wszystko.
Z Wojtkiem różnimy się jak noc i dzień, ale w jednym jesteśmy zgodni – ojciec to nasz skarb. To nie tylko rodzic, ale i wzór. Pamiętam, jak uczył nas pracowitości, uczciwości i szacunku. choćby teraz, gdy sami mamy własne dzieci, wciąż jest dla nas autorytetem. Po śmierci mamy stał się cichszy, jakby trochę wycofany, ale staramy się wypełnić tę pustkę naszą troską. Czasem myślę, jak byłaby dumna, widząc, jak się o niego troszczymy.
Moja żona, Ania, też go uwielbia. Często piecze mu ciasta albo przynosi domowe przetwory. Tata zawsze dziękuje i żartuje, iż go „rozpuściliśmy”. Mamy z Anią dwójkę dzieci, które uwielbiają dziadka. Starszy, trzynastoletty Marek, pomaga przy ogródku, a młodsza, dziesięcioletnia Kinga, słucha jego opowieści z otwartą buzią. Te spotkania cementują naszą rodzinę.
Czasem łapię się na myśli, jak gwałtownie leci życie. Tata już nie taki żwawy jak kiedyś, ale duch ma twardy. Z Wojtkiem postanowiliśmy, iż nigdy go nie zostawimy samego. jeżeli trzeba będzie, zabierzemy go do siebie albo znajdy pomoc. Ale póki chce mieszkać u siebie – szanujemy to. Najważniejsze, by wiedział, iż zawsze może na nas liczyć.
Nasze niedzielne i środowe wizyty to już tradycja. To nie tylko dbanie o jedzenie czy porządek – to nasz sposób, by pokazać tacie, jak bardzo dla nas znaczy. A gdy widzę, jak się uśmiecha, gdy przytula Zosię lub dziękuje za obiad, czuję, iż takie chwile są bezcenne. Życie nauczyło mnie doceniać rodzinę, a ja jestem wdzięczny losowi, iż mamy tatę, który wciąż trzyma nas wszystkich razem.