Oddałam cię w jej ręce, a ona nie wahała się przyjąć.

newsempire24.com 10 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Czyż to nie ja sama oddałam cię jej, własnymi rękami? A ona nie splunęła, wzięła.

– Malwina, cześć. Dlaczego tak nagle mnie potrzebowałaś? Nie mogłaś powiedzieć przez telefon? – zapytała Weronika, wchodząc do mieszkania i zdejmując lekki żakiet.

– To nie rozmowa na telefon. Chodź do kuchni. – Malwina zgasiła światło w przedpokoju i ruszyła za przyjaciółką.

– Zaintrygowałaś mnie. Mów już. – Weronika usiadła przy stole i złożyła ręce, jak wzorowa uczennica czekająca na wyjaśnienia.

Malwina postawiła na stół otwartą butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.

– Ojej? To aż tak poważny temat? Słucham cię uważnie – powiedziała Weronika.

Malwina nalała wina i usiadła naprzeciwko niej.

– Dla rozluźnienia i zrozumienia – oświadczyła patetycznie, uniosła kieliszek i pociągnęła łyk.

Weronika też podniosła swój, ale nie spieszyła się z piciem, czekając, aż tamta zacznie mówić.

– Jestem stracona. Zakochałam się tak, iż straciłam głowę. Żyję jak we śnie, obsesyjnie o nim myślę. Kiedy kładę się spać, pragnę, by noc minęła szybciej. Nie sądziłam, iż tak się da. Tomka też kochałam, ale nie tak. A teraz… – Malwina jednym haustem wypiła wino.

– Współczuję. I po to mnie wezwałaś? Żeby się pochwalić? – Weronika odstawiła kieliszek i wstała od stołu.

– Usiądź. – Malwina pociągnęła ją za rękę, sadzając z powrotem.

– A co z Tomkiem? – spytała Weronika, opadając na krzesło.

– Co z Tomkiem? Jesteśmy razem siedem lat. Wszystko między nami spokojne, dobre. A potem poznałam Marcina i przepadłam – westchnęła Malwina. – Osądzasz mnie? Ty kiedykolwiek tak kochałaś? Nie? Więc nie oceniaj – dodała nagle ostro. – Wezwałam cię właśnie po to, żeby porozmawiać o Tomku.

– Chyba się napiję – Weronika wypiła kilka łyków, skinęła z aprobatą, patrząc na kieliszek.

– Przecież podkochiwałaś się w moim mężu. Myślisz, iż nie widziałam, jak na niego patrzysz? – Malwina stuknęła paznokciem w blat.

Krążyła wokół tematu, nie wiedząc, jak podejść do sedna.

– Nie pierdź głupot – prychnęła Weronika.

Malwina wzruszyła ramionami.

– Nie zazdroszczę, nie myśl tak. To choćby lepiej. Postanowiłam odejść od Tomka, ale nie potrafię mu powiedzieć prawdy. Żal mi go.

– Kiedy zdradzałaś, nie było ci żal, a teraz szkoda ci mówić? Trochę to nielogiczne, nie sądzisz? – Weronika upiła łyk.

– Co ty wiesz? On jest dobry. Krzyczę na niego, wyżywam się, a on milczy. DomMalwina spojrzała w okno, gdzie pierwsze płatki śniegu wirowały w mroźnym powietrzu, i po raz pierwszy od miesięcy poczuła, iż w tej pustce zaczyna tlić się iskra nadziei.

Idź do oryginalnego materiału