— Mamo, oszalałaś?! Jacy swaci?! — krzyknęła Ola do telefonu, ledwo nie wypuszczając go z ręki. — Mówiłam ci tysiąc razy, iż z Darkiem tylko się spotykamy!
— A co, spotykacie się, to znaczy, iż niepoważnie? — głos matki brzmiał stanowczo i nie wróżył nic dobrego. — Olu, masz już dwadzieścia siedem lat! Inne w twoim wieku dawno za mąż wyszły, dzieci rodzą, a ty się wciąż bawisz! Jego rodzice to porządni ludzie, pracowici, mają trzypokojowe mieszkanie na Woli…
— Mamo! — Ola zamknęła oczy, starając się powstrzymać narastający ból głowy. — Posłuchaj mnie uważnie. NIE jestem gotowa wychodzić za mąż. NIE chcę tego omawiać z obcymi ludźmi. I w ogóle, powinnaś była ze mną porozmawiać!
— Za późno na rozmowy — matka wyraźnie się wściekła. — Już do nich zadzwoniłam, przyjadą jutro rano. Darek wie, nawiasem mówiąc. Rozmawiałam z nim wczoraj, zgodził się.
Ola powoli osunęła się na kanapę. Darek się zgodził… Oczywiście, co on miał stracić? Mieszka spokojnie u rodziców, do pracy chodzi co drugi dzień, a tu taka okazja — gotowa narzeczona z własnym mieszkaniem i stałą pensją.
— Mamo, może im odwołamy? Powiemy, iż zachorowałam…
— Oluńciu — głos matki niespodziewanie zmiękł, niemal błagalny. — Zrozum, córeczko. Tak bardzo chcę wnuków! A nuż coś mi się stanie, a ty zostaniesz sama? Darek to dobry chłopak, nie pije, nie pali…
— Nie pije? — prychnęła Ola. — Przecież przedwczoraj ledwo stał na nogach!
— No cóż, święto było! — gwałtownie znalazła odpowiedź matka. — Dobrze, kochanie, przyjdź jutro przed dziesiątą. Kupiłam już kurczaka, zamówię tort…
W słuchawce zapadła cisza. Ola jeszcze przez chwilę siedziała, wpatrzona w pustkę, po czym gwałtownie wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Musiała coś wymyślić, ale co? Zabić Darka? Matkę? A może uciec do koleżanki na działkę i przeczekać do poniedziałku?
Telefon znów zadzwonił.
— Ola, to ja — głos Darka brzmiał przepraszająco. — Słuchaj, twoja mama do mnie wczoraj dzwoniła…
— Ach, ty draniu! — westchnęła Ola. — Mogłeś mnie uprzedzić!
— Myślałem, iż żartuje! Serio! Kto teraz urządza zaręczyny przez swatów? Myślałem, iż pogada i zapomni…
— A kiedy zrozumiałeś, iż nie żartuje?
— Kiedy moi rodzice zaczęli wybierać tort — przyznał się Darek. — Ola, może po prostu w to wejdziemy? Posiedzimy, pogadamy, oni się uspokoją…
— Darku, zdajesz sobie sprawę, iż po tym cyrku mama zaprowadzi mnie z tobą do ołtarza pod eskortą? Pewnie już suknię przymierza!
— No i co z tego? — w jego głosie pojawiły się dziwne nuty. — A co, nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry?
Ola zamilkła. I właśnie tu był haczyk. Darek jej się podobał, choćby bardzo. Wysoki, przystojny, dobry. Ale było w nim coś… nie tak. Nie potrafił podejmować decyzji samodzielnie. Zawsze radził się mamy, choćby co do koszuli na randkę. A teraz — ślub też nie był jego pomysłem.
— Słuchaj, Darku — zaczęła ostrożnie. — A ty sam chcesz się ożenić? Ze mną, mam na myśli?
— Oczywiście, iż chcę! — odpowiedział zbyt szybko. — To znaczy… w zasadzie… znamy się przecież dobrze…
— To nie jest odpowiedź — powiedziała zmęczona Ola. — Dobrze, zobaczymy się jutro.
Cały wieczór biegała po mieszkaniu, przymierzając raz to jedną sukienkę, raz drugą. Zbyt elegancka — pomyślą, iż się zgadza. Zbyt zwykła — matka będzie tygodniami wykładała, jak powinna wyglądać przy poważnych rozmowach. W końcu wybrała szary kostium — skromnie, ale schludnie.
Rano obudziła się z postanowieniem, by wszystko odwołać. Zadzwoni do matki, powie, iż zachorowała, albo iż wyjechała służbowo, albo… Ale telefon milczał, a gdy wybrała numer mamy, nikt nie odebrał. Znaczy, już na targu, kupuje przysmaki na stół.
O wpół do dziesiątej stała przed rodzinnym domem, nie mogąc zebrać się, by wejść do środka. Sąsiadka podlewała kwiaty na balkonie i z ciekawością zerkała w dół.
— Olu! — dobiegło z góry. — Wchodź już, po co stoisz!
Matka przywitała ją w odświętnym fartuchu, z tajemniczą miną.
— No i dobrze, iż przyszłaś wcześniej! Pomóż nakryć do stołu. Patrz, jaką śledzik kupiłam, będzie w śmietanie! I kawior wzięłam, wprawdzie nie czerwony, ale też niczego…
— Mamo… — spróbowała wtrącić Ola, ale matka już ciągnęła ją do kuchni.
— A kostiumik ładny! Poważny, elegancki. W sam raz! Rodzice Darka lubią, gdy dziewczyna skromnie się ubiera…
— Skąd wiesz, co oni lubią?
— A my już się znamy! — oznajmiła dumnie matka. — Poznałyśmy się, jak Darkowi załatwiałam zwolnienie w przychodni. Danuta Stefanowa, jego mama, taka miła kobieta! Gadalyśmy z pół godziny, wszystko mi o tobie opowiedziała…
— O mnie? Co opowiedziała?
— No, iż ładna, pracowita, mieszkanie własne… Bardzo się cieszą, iż Darek taką narzeczoną znalazł!
Ola poczuła, jak krew jej wrze. Więc mówią o niej jak o przyszłej żonie! A jej zdania nikt nie pytał!
— Mamo, posłuchaj mnie — chwyciła matkę za ramiona. — Nie jestem gotowa wyjść za m— Mamo, posłuchaj mnie — chwyciła matkę za ramiona. — Nie jestem gotowa wyjść za mąż, rozumiesz? Nie chcę jeszcze zakładać rodziny!