Na swatach swatowie wciąż powtarzali, iż nasz syn wprowadza się do pałacu – ale ich obietnice okazały się kłamstwem.
W małym miasteczku pod Gdańskiem, gdzie morska bryza niesie zapach wolności, moje życie w wieku 58 lat przyćmione jest rozczarowaniem do ludzi, których uważałam za rodzinę. Nazywam się Małgorzata Nowak, jestem żoną Jana Kowalskiego i matką naszego jedynego syna, Jakuba. Gdy Jakub oświadczył się swojej narzeczonej, Agacie, jej rodzice obiecywali złote góry: „Wasz syn wprowadza się do pałacu, pomożemy, ile tylko się da”. ale ich słowa były puste, a pomoc – tylko pretekstem do drwin i upokorzeń. Teraz stoję przed wyborem: milczeć dla dobra syna czy walczyć o sprawiedliwość.
Syn, dla którego żyliśmy
Jakub to nasza duma. Z Janem wychowaliśmy go na wsi, w skromnym domu, gdzie każdy grosz się liczył. Wyrosnął na mądrego, pracowitego człowieka, skończył studia i teraz pracuje jako inżynier w Gdańsku. W wieku trzydziestu lat poznał Agatę, dziewczynę z miasta, i zakochał się. Cieszyliśmy się jego szczęściem, choć jej rodzina od razu wydała nam się inna – miejska, pełna ambicji. Na swatach jej rodzice, Robert Wiśniewski i Katarzyna Malinowska, wychwalali pod niebiosa swoje mieszkanie, znajomości, możliwości. „Jakub ma szczęście, wprowadza się do pałacu, nie martwcie się, wesprzemy was” – mówili, a my uwierzyliśmy.
Agata wydawała się miła: uśmiechnięta, uprzejma, wykształcona. Myśleliśmy, iż będzie dobrą żoną dla naszego syna. Wesele wyprawiliśmy huczne, z Janem wydaliśmy wszystkie oszczędności, choćby pożyczyliśmy pieniądze, by nie wyjść na dziadów. Swatowie obiecali: „My też dołożymy się, pomożemy młodej parze”. ale po ślubie ich „pomoc” zamieniła się w koszmar, który zniszczył nasze zaufanie.
Kłamstwo, które wyszło na jaw
Jakub i Agata wprowadzili się do mieszkania jej rodziców – tego samego, które swatowie nazywali „pałacem”. Wyobrażaliśmy sobie przestronne lokum, gdzie młodym będzie wygodnie. Tymczasem okazało się, iż to stare trzyosobowe mieszkanie, w którym mieszkają sami swatowie, ich młodsza córka z mężem i dzieckiem, a teraz jeszcze Jakub z Agatą. Siedem osób w ciasnocie, z jedną łazienką i kuchnią! Jakub śpi z Agatą w maleńkim pokoju, a ich rzeczy leżą w kącie. Gdzie tu pałac? To nie mieszkanie dla młodej pary, a istna klitka.
Swatowie nie tylko nie pomogli, jak obiecywali, ale zaczęli wykorzystywać Jakuba. Robert Wiśniewski każe mu naprawiać samochód, wozić ich na działkę, pomagać przy remoncie. Katarzyna Malinowska zmusza Agatę i Jakuba, by płacili rachunki za wszystkich, chociaż ledwo wiążą koniec z końcem. „Mieszkacie w naszym mieszkaniu, bądźcie wdzięczni” – mówią. Jakub, nasz dobry syn, milczy, by nie narażać się na kłótnie, ale widzę, jak jest wykończony.
Najgorsze jest ich podejście do nas. Gdy przyjeżdżamy w gości, patrzą na nas z góry. „Wyście ze wsi, nie zrozumiecie życia w mieście” – rzuciła kiedyś Katarzyna Malinowska. Śmieją się z naszego akcentu, z ubrań, choćby z domowych przetworów, które przywieźliśmy. Ich młodsza córka, Kasia, otwarcie nazywa nas „wieśniakami”. Znosiłam to dla Jakuba, ale ich drwiny bolą jak nóż wbity w serce.
Ból o syna
Jakub się zmienił. Stał się zamknięty, zmęczony. Mówi, iż Agata często się z nim kłóci przez rodziców, ale prosi, byśmy się nie wtrącali. „Mamo, sam sobie poradzę” – mówi, ale widzę, iż tonie. On i Agata chcą wynająć mieszkanie, ale swatowie naciskają: „Gdzie pójdziecie? Przecież nie macie nic”. Z Janem gotowi jesteśmy pomóc finansowo, ale nasze oszczędności pochłonął ślub, a emerytura ledwo starcza na nasze potrzeby. Czuję się bezsilna, widząc, jak mój syn jest wykorzystywany.
Próbowałam rozmawiać z Agatą. „Twoi rodzice obiecywali pomoc, a tylko wam życie utrudniają” – powiedziałam. Skinęła głową, ale odparła: „Tacy już są, nie zmienię ich”. Jej bierność mnie rozczarowała. Myślałam, iż stanie murem za Jakubem, a ona pozwala, by rodzice nimi manipulowali. Jan, mój mąż, wścieka się: „Małgoś, nie trzeba było wierzyć ich bajkom”. Ale skąd mieliśmy wiedzieć, iż to wszystko kłamstwo?
Co robić?
Nie wiem, jak pomóc synowi. Porozmawiać ze swatami? Ale nas nie słuchają, uważając się za lepszych. Namówić Jakuba, by odszedł? Kocha Agatę i nie chce kłótni. A może milczeć, by nie zniszczyć jego małżeństwa? ale każdy dzień, kiedy żyje w tym piekle, rozrywa mi serce. Koleżanki radzą: „Zabierz syna do domu, niech zaczynają od zera”. Ale on jest dorosły – nie mogę decydować za niego.
W wieku 58 lat chcę widzieć Jakuba szczęśliwego, we własnym domu, z żoną, która go wspiera. ale swatowie swoimi obietnicami zwabili go w pułapkę, a ich szyderstwa upokarzają nas wszystkich. Czuję się oszukana, ale najbardziej boję się o syna. Jak go chronić, nie tracąc? Jak zmusić swatów, by odpowiedzieli za swoje kłamstwa?
Mój krzyk o sprawiedliwość
Ta historia to mój krzyk o prawo do uczciwości. Swatowie, Robert i Katarzyna Wiśniewscy, może nie chcieli źle, ale ich kłamstwa i pycha rujnują życie mojego syna. Jakub może i kocha Agatę, ale jego milczenie czyni go zakładnikiem jej rodziny. Chcę, by mój syn żył w świecie, gdzie jest szanowany, gdzie jego dom to nie ciasna klatka, ale bezpieczna przystań. choćby jeżeli walka będzie ciężka, znajdę sposób, by go obronić.
Jestem Małgorzata Nowak i nie pozwolę swatom uczynić z życia mojego syna swojej zabawki. choćby jeżeli będę musiała powiedzieć im prawdę prosto w twarz.