Obca matka w sercu

newskey24.com 3 tygodni temu

„Co ty wygadujesz, mamo?!” – wybuchnęła Kinga, chwytając się oparcia krzesła. „Jaka obca? Ja jestem twoją córką!”

„Nie krzycz na mnie!” – machnęła ręką Barbara, choćby nie podnosząc wzroku z gazety. „Powiedziałam, co powiedziałam. A ty niby kim jesteś, żeby mi rozkazywać?”

„Mamo, co się dzieje?” – do pokoju weszła Kowalski, mąż Kingi. „Ależ tu awantura! Sąsiedzi już w ścianę stukają!”

„Niech sobie stukają” – burknęła starsza pani. „W swoim domu mówię, co chcę.”

Kinga w milczeniu osunęła się na kanapę, czując, jak nogi się pod nią uginają. Wszystko zaczęło się od głupoty – poprosiła matkę, żeby nie wyrzucała resztek zupy, bo chciała ją odgrzać jutro. A w odpowiedzi usłyszała coś, w co do teraz nie mogła uwierzyć.

„Mamo, może ciśnienie skoczyło?” – zapytała ostrożnie. „Brałaś tabletki?”

„Co ma ciśnienie do rzeczy?” – Barbara odłożyła gazetę i spojrzała na córkę lodowatym wzrokiem. „Mówię jasno – jesteś mi obca. Zawsze byłaś.”

Kowalski wymienił z żoną szybkie spojrzenie. Trzydzieści lat znajomości z teściową, a jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie.

„Barbaro, może wezwać lekarza?” – zaproponował. „Jakoś dziwnie się dziś zachowujesz.”

„Jestem przy zdrowych zmysłach!” – warknęła. „Mam dość udawania! Koniec z tą grą w idealną rodzinę!”

Kinga poczuła, jak powietrze ucieka jej z płuc. W gardle stanął guz, a w głowie wirowała jedna myśl: czy matka naprawdę tak uważa? Czy całe życie udawała, iż ją kocha?

„Mamo, przecież zawsze byłam przy tobie! – głos Kingi zadrżał. – Opiekowałam się tobą, gdy chorowałaś. Pomagałam finansowo, robiłam zakupy…”

„Właśnie o to chodzi!” – Barbara zerwała się z fotela, gazeta spadła na podłogę. „Z litości to robiłaś! Myślałaś, iż musisz! A komu potrzebne takie poświęcenie?”

„Z litości?” – Kinga nie wierzyła własnym uszom. „Mamo, jak możesz? Przecież cię kocham!”

„Nie kłam!” – starsza kobieta podeszła do okna i wpatrzyła się w podwórko. „Nikt mnie nie kocha. choćby ty.”

Kowalski delikatnie wziął żonę za rękę. Kinga była blada jak ściana, cała drżała.

„Chodźmy do kuchni” – szepnął. „Daj jej ochłonąć.”

„Nie” – Kinga wstała. „Mamo, wytłumacz mi, o co chodzi. Dlaczego tak mówisz?”

Barbara powoli się odwróciła. Na jej twarzy pojawił się dziwny, gorzki uśmiech.

„A co tu tłumaczyć? Myślisz, iż nie słyszałam, jak o mnie mówicie? Stara, schorowana, tylko wam zawadzam?”

„Nigdy tak nie mówiłam!”

„A niby skąd to wzięłam?” – machnęła ręką. „Słyszałam, jak z mężem na kuchni szeptaliście. Myślałaś, iż nie słyszę? A ja, między nami mówiąc, słuch mam wyśmienity.”

Kowalski zmarszczył brwi. Próbował przypomnieć sobie, o czym mogli rozmawiać, by wywołać taką reakcję teściowej.

„O czym mówiliśmy?” – spytał.

„Nie pamiętasz?” – Barbara przymrużyła oczy. „O tym, żeby mnie wysłać do domu opieki. Że wam przeszkadzam.”

Kinga aż zakrztusiła się ze zdumienia. Rzeczywiście, miesiąc temu dyskutowali na ten temat. Ale nie dlatego, iż chcieli się jej pozbyć – po prostu się martwili. Barbara coraz częściej zostawiała włączoną kuchenkę, nie poznawała sąsiadki, z którą przyjaźniła się od lat.

„Mamo, nie chcieliśmy cię nigdzie wysyłać” – próbowała wytłumaczyć Kinga. „Po prostu się martwiliśmy…”

„Nie rób ze mnie idiotki!” – przerwała jej stara kobieta. „Wszystko zrozumiałam! Mam dość was i waszej udawanej troski!”

„Barbaro, przecież wiesz, iż cię kochamy” – wtrącił Kowalski. „Kinga nie odstępowała cię na krok, gdy chorowałaś. Całe noce nie spała.”

„Z obowiązku!” – odcięła się. „Bo tak wypada! Ale prawdziwej miłości od niej nie widziałam!”

Kinga poczuła, iż łzy napływają jej do oczu. Jak można tak mówić? Całe życie starała się być dobrą córką. choćby gdy było ciężko, choćby gdy własne dzieci potrzebowały uwagi, zawsze znajdowała czas dla matki.

„Mamo, dlaczego tak jest?” – głos jej się załamał. „Co złego ci zrobiłam?”

„A co dobrego?” – Barbara opadła ciężko na fotel. „Żyjesz swoim życiem, wpadasz, gdy trzeba, rytualnie pytasz o zdrowie. I myślisz, iż to wystarczy?”

„Przecież dzwonię codziennie! Kupuję leki, załatwiam lekarzy!”

„Wszystko na odczepnego!” – pokręciła głową. „A gdzie twoje serce było? Kiedy ostatnio przyszłaś tak po prostu, wypiłyśmy herbatę, pogadałyśmy jak matka z córką?”

Kinga zamyśliła się. Ostatnio ich spotkania rzeczywiście ograniczały się do sprawunków – apteka, urząd, naprawa kranu.

„Mamo, przecież mam rodzinę, pracę…”

„Właśnie o to chodzi!” – przerwała. „Ty masz wszystko, a ja co? Nikogo! Siedzę sama w tych czterech ścianach i czekam, aż łaskawie się zjKinga podeszła do matki, objęła ją mocno i szeptem obiecała, iż od dzisiaj będzie częściej przychodzić nie tylko po to, by załatwić sprawy, ale po prostu – by być.

Idź do oryginalnego materiału