Nieudana sztuczka

newskey24.com 1 miesiąc temu

Żart się nie udał

Radosna i pełna życia Julka nie potrafiła przeżyć dnia bez żartów. W szkole ciągle dokazywała, w pracy też nie próżnowała w końcu w studenckiej lidze KVN była duszą towarzystwa. choćby chłopaków wybierała tylko takich, którzy mieli poczucie humoru.

Julka, coś za często zmieniasz faceta powiedziała kiedyś jej koleżanka z uczelni. Jednego poznasz, z drugim się spotkasz, a tu już trzeciego widzę u ciebie w tle.

Kasia, no wiesz, dla mnie to jeden z głównych kryteriów! Samo życie bez śmiechu to nuda. A co ja poradzę, iż trafiają mi się dziwne okazy? Sławek choćby się nie uśmiechał, a Tymek jak zobaczył palec, to aż się przewracał ze śmiechu to też przesada tłumaczyła przyjaciółce.

Ciężko ci będzie znaleźć takiego, co cię zadowoli zaśmiała się Kasia.

No cóż, lubię się pośmiać i ponabijać. Chcę faceta, z którym można żartować mówiła Julka.

Jul, ale życie to nie żart. Ja na przykład wolę poważnych mężczyzn, a te twoje wygłupy no nie moja bajka odparła Kasia już całkiem serio.

No cóż, różnimy się. Ja lubię chłopaków, którzy sami żartują, ale i potrafią się z siebie pośmiać, którzy widzą dookoła pozytyw. Fajnie jest mieć wokół siebie uśmiechniętych ludzi. Tylko żeby żarty nie przekraczały granicy rozważała Julka.

Julka uwielbiała prima aprilis ten jeden dzień w roku, kiedy można było wszystko obrócić w żart i nikt nie miał prawa się obrazić. W pracy, tak samo jak na studiach, zawsze starała się kogoś wykiwać. Sama za to prawie zawsze wyczuwała, gdy ktoś próbował ją nabrać. Taki miała charakter.

No i spotykała się z chłopakami. Sławek faktycznie był ponurakiem żadnego żartu nie łapał, a jeszcze się obrażał, więc gwałtownie z nim skończyła. Tymek początkowo wydawał się niezły śmiał się z jej dowcipów, razem oglądali kabarety, ale z czasem Julka zauważyła, iż niektórych żartów kompletnie nie rozumie. Stopniowo ich relacja się rozpadła.

Rozstanie

Kiedy poznała Igora, wydawało jej się, iż to ten jedyny z nim mogłaby spędzić życie, oczywiście nie rezygnując z żartów. Pewnego pierwszego kwietnia schowała się za rogiem w mieszkaniu, a gdy przechodził, wyskoczyła przed niego z dziką miną i głośnym Buuu!, chcąc go wystraszyć. Żart nie wypalił Igor choćby drgnął, ale Julka i tak czekała na jego odpowiedź.

Ku jej zdziwieniu, tego dnia Igor nie odwdzięczył się żadnym żartem. Ale dwa dni później, gdy Julka niosła na tacy dwie filiżanki kawy i czekoladkę, rzucił jej pod nogi gumową żmiję, która wyglądała jak prawdziwa, a choćby się lekko ruszała. Julka aż podskoczyła ze strachu, tacy wypadła jej z rąk, a gorąca kawa rozprysnęła się po podłodze.

Igor, co ty wyprawiasz?! Kawa była gorąca, mogłam się oparzyć! krzyczała oburzona.

Igor tylko wzruszył ramionami:

No co, przecież to odwzajemnienie. Nie wiedziałem, iż aż tak się wystraszysz.

Tym razem trochę się pokłócili, ale gwałtownie się pogodzili. Niestety, miesiąc później Igor pożartował znowu tym razem przyniósł żywą, niewielką żmiję (nie jadowitą, ale bardzo kolorową pożyczył od kolegi). Rzucił ją przed Julką, gdy ta kończyła herbatę przed wyjściem do pracy. Dziewczyna aż krzyknęła, gdy gad zaczął się do niej zbliżać wylawszy napój na siebie, wskoczyła na krzesło.

Igor wybuchnął śmiechem, po czym złapał żmiję i schował do pudełka.

No czego się tak boisz? zdziwił się. Przecież nie jest jadowita, pożyczyłem od Maćka. Lubisz żarty, no to się pośmialiśmy.

To ma być żart?! Zabieraj swoją żmiję i przy okazji swoje rzeczy. Wynoś się z mojego mieszkania i nie pokazuj się więcej. A to mówię całkiem serio.

I tak się rozstali. Julka oczywiście kochała żarty, ale tylko takie, które były nieszkodliwe a już na pewno nie zagrażały jej zdrowiu. Miała wyczucie, kiedy ktoś próbował ją nabrać, więc oszukać ją nie było łatwo. W pracy wszyscy o tym wiedzieli często udawało jej się ich wykiwać. Potrafiła podejść z kamienną twarzą i rzucić absurdalny tekst. I jak tu odgadnąć, czy żartuje, czy mówi poważnie? Ale koledzy, choć się starali, rzadko kiedy udawało im się ją przechytrzyć.

Tę swoją pokerową twarz wykorzystywała do maksimum. Podeszła kiedyś do kolegi Maćka, powiedziała z absolutnie niewzruszoną miną jakąś bzdurę a ten od razu poszedł sprawdzać. Nigdy się jednak na nią nie obrażał. Sam też lubił żartować. Nic dziwnego, iż pierwszego kwietnia zawsze próbowali się nawzajem prześcignąć.

Z Maćkiem byli po prostu kolegami z pracy. Julka nigdy nie patrzyła na niego jak na potencjalnego partnera może dlatego, iż ich humorystyczne pojedynki sprawiały jej przyjemność i były odskocznią od szarej rzeczywistości.

Prima aprilis

Tego dnia Julka postanowiła dać z siebie wszystko. Przyniosła do pracy jabłeczniki (sama upiekła), ale jeden, przeznaczony specjalnie dla Maćka, naszpikowała solą i pieprzem.

Maciek, chodź na kawę, choćby ciastka upiekłam powiedziała, wskazując na tacę, którą niosła przed sobą. Postawiła przed nim specjalny kawałek i poszła dalej, częstując resztę zespołu.

Kawę sobie sam zaleję zaśmiał się Maciek. Od ciebie można się spodziewać wszystkiego. Na ciasto choćby nie spojrzał.

Ale gdy już napił się kawy, machinalnie odgryzł kawałek ciasta. Potem drugi. I nagle zatrzymał się, przykrył usta dłonią i wybiegł z pokoju.

Julka, znowu swoje numery wyciągasz! Nam też coś dosypałaś? koledzy patrzyli na nią z mieszanką przerażenia i rozbawienia.

Nie, nie, jedzcie spokojnie zaśmiała się. Tylko Maciek dostał eksperymentalną wersję.

Maciek wrócił po chwili i zapytał poważnie:

Jak mogłem się dziś zrelaksować? Przecież wiedziałem, iż od ciebie trzeba się spodziewać podstępu.

Cały zespół wybuchnął śmiechem, Julka też udało się wyrolować MaI wtedy nagle zrozumiała, iż najlepsze żarty to te, które zbliżają ludzi, a nie tylko wywołują śmiech i iż właśnie z Maćkiem chce dzielić nie tylko dowcipy, ale i całe życie.

Idź do oryginalnego materiału