**Dziennik mężczyzny**
Wróciłem właśnie z pracy, gdy zastałem w domu niecodzienną sytuację. Moja żona, Kinga, siedziała przy stole z mocno zaciśniętymi ustami. Obok – pusta filiżanka po kawie i niedojedzony kawałek sernika. Spojrzała na mnie i westchnęła: „Twoja matka była dziś z wizytą. Znowu.”
Kinga i ja wynajmujemy mieszkanie w Krakowie od niedawna – nieduże, ale przytulne, z widokiem na Wisłę. Właściciel, pan Marek, wybrał nas spośród innych kandydatów, bo uznał, iż młodzi małżonkowie to pewni lokatorzy.
Tego dnia Kinga pracowała w domu – miała zdalny tryb, jak zwykle w środy. Siedziała przy laptopie, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Za nimi stała moja matka, Jadwiga.
„Dzień dobry” – powiedziała Kinga, ale Jadwiga choćby nie odpowiedziała. Weszła bez zaproszenia, rzucając tylko: „Gdzie mój syn?”
„Tomek jest w pracy” – odparła Kinga.
„To zaczekam” – stwierdziła matka i skierowała się ku kuchni.
Kinga zablokowała jej drogę: „Przepraszam, ale teraz pracuję. Może wpadnie pani wieczorem, gdy Tomek wróci?”
Matka skrzywiła się, ale w końcu odeszła. Gdy wróciłem, Kinga opowiedziała mi o wszystkim. „Wiesz, jak to wygląda – mówiła – przychodzi bez zapowiedzi, zachowuje się, jakby to był jej dom. A pamiętasz, co było w poprzednim mieszkaniu?”
Wzruszyłem ramionami: „Matki nie zmienisz. Zaprosiłem ją w sobotę na obiad, spróbujmy jeszcze raz.”
Kinga zgodziła się, ale dodała: „W piątek sprzątamy, w niedzielę urodziny Maćka. Plan jest.”
Sobotni obiad minął bez większych awantur, choć matka co chwila rzucała przytyki:
„Mieszkanie za drogie. Na Podgórzu było taniej. A u rodziców Kingi jest wolny pokój – czemu tam nie mieszkacie? Zaoszczędzilibyście.”
Kinga odpowiedziała spokojnie: „Niech Tomek powie, czy chce mieszkać z teściami.”
„O nie” – wtrąciłem się. „Potrzebujemy swojej przestrzeni.”
„Ale to nie wasze mieszkanie!” – rzuciła matka.
„Na rok – nasze. Płacimy i nam odpowiada” – odparłem.
Wtedy zaproponowała: „Przeprowadźcie się do mnie. Mam trzy pokoje.”
„Nie, mamo. Będziemy się odwiedzać, ale razem mieszkać – to zły pomysł.”
Minął tydzień. Kinga znów pracowała w domu. Gdy się obudziła, poczuła zapach kawy. Zdziwiona, weszła do kuchni – a tam siedziała Jadwiga, spokojnie popijająca kawę z ciastem.
„Jak pani się tu dostała?” – spytała Kinga ostro.
„Mam klucze. Pan Marek mi dał. A skoro to jego mieszkanie, to i moje.”
„Skąd klucze?!”
„Wzięłam w sobotę. Leżały w szufladzie. I zostaną u mnie.”
Kinga nie dała za wygraną: „Omówimy to z Tomkiem. A teraz proszę wyjść. Mam pracę.”
„Nie ruszę się, póki nie powiem, co myślę” – warknęła matka. „Od początku mi się nie podobałaś. Imię dziwaczne, z rodziny nici. Tomek dawniej dawał mi połowę wypłaty, teraz ledwie grosze. Wszystko idzie na ciebie. Wynajem, restauracje, a ty choćby nie gotujesz porządnie. I dzieci nie masz!”
Kinga tylko spytała: „Skończyła pani?” Potem sięgnęła po torebkę Jadwigi i wysypała jej zawartość na stół. Znalazła klucze.
„Teraz proszę wyjść.”
„Pożałujesz tego! Tomek cię wyrzuci, gdy się dowie!” – krzyknęła matka i zatrzasnęła drzwi.
Gdy wróciłem, Kinga wszystko mi opowiedziała. Wysłuchałem, przytuliłem ją i powiedziałem: „Ja to załatwię. I tak – miałaś rację.”
Nie płakała. Wiedziała, iż szacunek trzeba egzekwować w porę. Bo inaczej usiądą ci na głowie – choćby jeżeli to twoja własna rodzina.
**Lekcja?** Granice stawia się od początku – inaczej inni zadecydują za ciebie.