Weronika siedziała w swoim przytulnym mieszkaniu w Poznaniu, wpatrując się w walizkę, którą właśnie spakowała. Jej córka, Kinga, zadzwoniła poprzedniego wieczoru z prośbą, której nie można było odrzucić: „Mamo, przyjedź do nas na tydzień, pobądź z Krzysiem, my z Darkiem mamy milion spraw do ogarnięcia”. Weronika, uwielbiająca swojego pięcioletniego wnuka, natychmiast się zgodziła. Wyobrażała sobie, jak będzie bawić się z Krzysiem, czytać mu bajki, zabierać na spacery. ale gdy przekroczyła próg domu córki, zrozumiała: nie czeka ją tydzień euforii z wnukiem, ale katorga, o której nikt nie wspomniał. Serce Weroniki ścisnęło się z żalu, ale cofnąć się już nie mogła.
Kinga i jej mąż, Dariusz, mieszkali w przestronnym mieszkaniu w centrum Poznania. Weronika zawsze podziwiała, jak córka łączy pracę, rodzinę i utrzymanie porządku. Gdy jednak weszła do środka, oniemiała: w kuchni piętrzyły się brudne naczynia, w salonie walające się zabawki, a na podłodze walały się plamy, których nikt nie kwapił się wytrzeć. Kinga, ściskając matkę, gwałtownie rzuciła: „Mamo, wyjeżdżamy jutro rano, Krzyś zostaje z tobą, dasz radę? A, i gdybyś miała czas, może trochę posprzątasz?” Weronika skinęła głową, ale w jej duszy zrodziło się nieprzyjemne przeczucie. „Trochę” okazało się słowem, którego znaczenie fatalnie zlekceważyła.
Następnego dnia, pożegnawszy Kingę i Darka, Weronika została sama z Krzysiem. Była gotowa na jego kaprysy, na niekończące się „dlaczego”, choćby na to, iż odmówi zjedzenia kaszki. Nie była jednak przygotowana na to, iż dom stanie się jej osobistym koszmarem. Krzyś, jak każdy pięciolatek, ganiał po mieszkaniu, rozrzucając zabawki. Weronika biegała za nim, próbując zaprowadzić choć odrobinę porządku, ale było to jak walka z wiatrakami. Wieczorem odkryła listę, którą Kinga zostawiła na lodówce: „Mamo, proszę, upierz ubrania, umyj podłogi, przejdź przez szafę, zrób zakupy”. Weronika zastygła, czując, jak krew napływa jej do skroni. To nie była prośba o opiekę nad wnukiem – to był jasny komunikat: zatrudniamy cię jako sprzątaczkę.
Każdy dzień zmieniał się w wyścig z czasem. Rano Weronika przygotowywała Krzysiowi śniadanie, potem prowadziła go do parku, by się nie nudził. Po powrocie karmiła go obiadem, myła naczynia, prała, sprzątała. Szafa, którą Kinga kazała „przejrzeć”, okazała się chaosem pomiętych ubrań, które trzeba było uporządkować od nowa. Zakupy? Weronika dźwigała ciężkie torby ze sklepu, podczas gdy Krzyś ciągnął ją za rękę, domagając się lodów. Wieczorami padała z nóg, ale zamiast odpocząć, siadała, by czytać wnukowi bajki, bo bez nich nie chciał zasnąć. Weronika kochała Krzysia, ale z każdym dniem jej siły topniały, a żal rósł. „Przyjechałam dla wnuka, a nie po to, by być ich służącą” – myślała, patrząc w lustro, w którym przybyło jej nowych zmarszczek.
W połowie tygodnia Weronika nie wytrzymała. Zadzwoniła do Kingi i, starając się, by głos jej nie zadrżał, zapytała: „Kinga, prosiłaś, żebym pomogła z Krzysiem, ale dlaczego robię całą domową robotę?” Córka zdawała się zaskoczona: „Mamo, no jesteś w domu, myślałam, iż ci nie przeszkadza. My z Darkiem ledwo zipiemy, nie mamy kiedy.” Weronika przełknęła łzy. Chciała krzyczeć, iż nie jest już młoda, iż boli ją kręgosłup, iż też zasługuje na odpoczynek. ale powiedziała tylko: „Przyjechałam dla Krzysia, nie dla twojego bałaganu.” Kinga wybełkotała coś w stylu „nie pomyślałam” i obiecała poprawę, ale Weronika nie wierzyła już w zmianę.
Gdy pod koniec tygodnia Kinga i Dariusz wrócili, mieszkanie lśniło czystością, Krzyś był szczęśliwy, a Weronika czuła się wyciśnięta jak cytryna. Kinga objęła ją, mówiąc: „Mamo, jesteś najlepsza, bez ciebie byśmy sobie nie poradzili!” ale w tych słowach Weronika usłyszała nie wdzięczność, ale potwierdzenie, iż ją wykorzystano. Uśmiechnęła się, pocałowała Krzysia i wyjechała do domu, obiecując sobie, iż nigdy więcej nie zgodzi się na takie „pomocne prośby” bez jasnych granic. W jej sercu miłość do córki i wnuka walczyła z gorzkim uczuciem, iż jej dobroć została po prostu wykorzystana.
Teraz, siedząc w swoim mieszkaniu, Weronika zastanawia się, jak powiedzieć Kindze prawdę. Kocha Krzysia i chce z nim czas spędzać, ale nie kosztem swojego zdrowia i godności. Nie chce już być niewidzialną pomocnicą, której wysiłki traktuje się jak oczywistość. Weronika wie: następna rozmowa z córką nie będzie łatwa, ale jest gotowa postawić na swoim. Dla Krzysia, dla ich rodziny, ale przede wszystkim – dla samej siebie.