Dziś znowu się budzę z tym samym uczuciem – nie wiem, jak odebrać klucze Grażynie Stanisławównie. Jej ciągłe wtargnięcia niszczą moją rodzinę.
Mieszkamy w niewielkim miasteczku pod Poznaniem, gdzie poranne mgły unoszą się nad polami, a życie wydawało się sielanką. Mam na imię Alicja, mam 29 lat i żyję z mężem, Wojtkiem, oraz naszym małym synkiem, Kubą. Nasze mieszkanie stało się polem walki, a moja teściowa, Grażyna Stanisłówna, wkracza tu jak burza. Nie wiem, jak ją powstrzymać, nie niszcząc przy tym naszego małżeństwa.
**Gdzie podziało się szczęście?**
Gdy wychodziłam za Wojtka, wiedziałam, iż jego matka ma silny charakter. Zawsze była centrum rodziny – władcza, pełna energii, przyzwyczajona, iż wszystko kręci się wokół niej. Ale kochałam mojego męża i sądziłam, iż damy radę. Po ślubie wprowadziliśmy się do mieszkania, które podarowali nam jego rodzice. To był ich gest, ale z jednym warunkiem – Grażyna Stanisłówna zatrzymała klucze. *„Na wszelki wypadek”* – powiedziała wtedy. Nie przypuszczałam, jak bardzo się myliłam.
Kuba urodził się dwa lata temu, a od tamtej pory teściowa pojawia się u nas niemal codziennie. Myślałam, iż chce pomagać z wnukiem, na początku byłam wdzięczna. Ale jej „pomoc” gwałtownie stała się kontrolą. Przestawiała rzeczy w kuchni, krytykowała moje gotowanie, a choćby mówiła mi, jak mam wychowywać Kubę. Znosiłam to, bo Wojtek prosił: *„Mamo, ona chce dobrze”*. Ale jej ingerencje stawały się nie do wytrzymania.
**Poranek, którego się boję**
Każdego ranka budzę się z lękiem, bo Grażyna Stanisłówna może wpaść w każdej chwili. Czasem jeszcze leżę w łóżku, a ona już jest w kuchni, stuka garnkami, gotuje „właściwą” kaszę dla Kuby. Najgorzej, gdy zagląda do naszej sypialni, mówiąc: *„Kiedy ten maluch w końcu wstanie?”* Czuję się jak gość we własnym domu. Pewnego dnia wyszłam spod prysznica w ręczniku i zastałam ją przeszukującą naszą szafę – szukała „odpowiednich” ubrań dla Kuby. Mój wstyd, moja złość – dla niej to nic nie znaczy.
Próbowałam rozmawiać z Wojtkiem, ale on tylko wzrusza ramionami: *„Mamo, ona po prostu kocha wnuka. Nie bierz tego tak do siebie”*. Jego słowa bolą jak nóż. Czy on naprawdę nie widzi, iż jego matka zabiera nam prywatność? Czuję, iż mój dom już nie jest mój, iż moja rodzina jest pod jej kontrolą. Grażyna Stanisłówna decyduje, co Kuba je, w co się ubiera, kiedy śpi. A ja, jego matka, staję się cieniem we własnym życiu.
**Tajny plan i strach**
Ostatnio podjęłam decyzję – muszę odebrać Grażynie Stanisławównie klucze. Bez nich nie będzie mogła wpadać, kiedy tylko zechce. Ale jak to zrobić? Powiedzieć wprost? Urazi się, nazwie mnie niewdzięcznicą, a Wojtek pewnie stanie po jej stronie. Po cichu wymienić zamek? To wywoła awanturę, a boję się, iż nasze małżeństwo tego nie wytrzyma. Grażyna Stanisłówna jest mistrzynią manipulacji. Już wspominała, iż mieszkanie to ich prezent i powinnam być „posłuszna”. To brzmi jak groźba.
Zauważyłam, iż moja irytacja udziela się Wojtkowi. Częściej się kłócimy, a Kuba, mój mały aniołek, czuje to napięcie. Stał się marudny, gorzej śpi. I winię siebie. Czy naprawdę mam poświęcić swoje szczęście dla spokoju w rodzinie? Ale jak żyć, gdy każdy mój krok jest obserwowany przez teściową?
**Ostatnia kropla**
Wczoraj Grażyna Stanisłówna przekroczyła wszelkie granice. Obudził mnie jej głos w salonie – przyprowadziła koleżankę, by „pochwalić się wnukiem”. Głośno krytykowały, jak „źle” wychowuję Kubę, jakby mnie tam nie było. Próbowałam zaprotestować, ale przerwała mi: *„Alicjo, jesteś jeszcze młoda, musisz się wiele nauczyć”*. Wojtek, jak zwykle, milczał. W tamtej chwili zrozumiałam: jeżeli tego nie zatrzymam, stracę nie tylko dom, ale i siebie.
Nie mogę już udawać, iż wszystko jest w porządku. Chcę być panią swojego życia, swojej rodziny. Ale jak odebrać klucze GrażynNie wiem jeszcze, jak to zrobić, ale wiem jedno – jeżeli nie postawię granic dziś, jutro będzie już za późno.