Nie mogłem się oprzeć… Zdradziłem swoją żonę…

twojacena.pl 3 godzin temu

Nie mogłem się oprzeć Zdradziłem moją żonę
A przecież nigdy nie sądziłem, iż do tego dojdzie. ale życie, z duszną rutyną, ciężkimi milczeniami i skostniałymi nawykami, wykopało między nami przepaść.

Ona zawsze była w domu, zamknięta w roli matki i pani domu. Nasze rozmowy sprowadziły się do banałów: rachunki, zakupy, szkoła dzieci Nie było już wybuchów śmiechu, gorących spojrzeń, silnych emocji.

Aż pojawiła się ona.

Nowa koleżanka z biura. Nazwijmy ją Klaudia. Młoda, uwodzicielska, beztroska. Jej dzwoniący śmiech rozbrzmiewał w pracy jak melodia, a oczy błyszczały światłem, którego dawno nie widziałem. W przeciwieństwie do mojej żony, Klaudia nie miała obowiązków ani zobowiązań. Żyła swobodnie, z tą urzekającą lekkością, która mnie nieodparto pociągała.

Na początku to było nic. Niewinne pogawędki, kilka żartów. Potem, dzień za dniem, złapałem się na tym, iż wyczekuję chwil spędzanych z nią.

I wtedy zacząłem kłamać.

Żonie opowiadałem o późnych spotkaniach, pilnych dokumentach, przyjacielu w potrzebie. Nie pytała. Przywykała do mojej nieobecności.

Przez miesiąc adorowałem Klaudię. Kupowałem jej kwiaty, zabierałem do restauracji, w których dawno nie bywałem. Wędrowaliśmy razem w złotych blaskach Warszawy, wzdłuż Wisły, nasze dłonie czasem ocierały się przypadkiem.

Pewnej nocy, gdy stanęliśmy przy Moście Świętokrzyskim, spojrzała na mnie z figlarnym uśmiechem i szepnęła:

Chcesz wpaść do mnie?

I powiedziałem tak.

Tej nocy było tylko szaleństwo namiętności, pożądania i zapomnienia.

Lecz gdy o świcie przekroczyłem próg naszego mieszkania, ogarnął mnie ciężar nie do uniesienia.

Żona nie spała.

Siedziała w półmroku salonu, z nogami pod sobą, i czekała.

Nasze spojrzenia się spotkały, i w jednej chwili zrozumiałem wiedziała.

Kobiety zawsze wiedzą.

Nic nie powiedziała. Żadnych krzyków, wyrzutów. Tylko przerażająca cisza. Wstała i wyszła do kuchni.

Zamknąłem się w łazience. Odkręciłem prysznic i stałem długo pod strumieniem wody, jakby mogła zmyć moją winę. ale niektóre plamy nigdy nie znikają.

Gdy wszedłem do kuchni, robiła kawę.

Jestem zmęczona powiedziała tylko. Idę spać.

Później, gdy zajrzałem do sypialni, znalazłem ją leżącą w ubraniu, pogrążoną we śnie. Na nocnej szafce leżał nasz album ze zdjęciami.

Otworzyłem go.

I wtedy ją zobaczyłem.

Nie zmęczoną, obcą kobietę z ostatnich lat. Nie. Ujrzałem tę, którą pokochałem od pierwszego wejrzenia. Uśmiechniętą, promienną młodością i szczęściem. Obok niej stałem ja radosny, dumny, zakochany.

I uderzyła mnie myśl jak grom: jak mogłem to wszystko zapomnieć?

Nie spałem tej nocy. Leżałem, wpatrzony w sufit, pochłonięty wyrzutami sumienia. A potem przyszła kolejna myśl: dlaczego miałbym jej nie odzyskać?

Wczesnym rankiem, gdy jeszcze spała, zadzwoniłem do matki i poprosiłem, by wzięła dzieci na weekend. Zgodziła się bez wahania.

Potem poszedłem do kuchni i przygotowałem śniadanie.

Gdy przyniosłem jej tacę do łóżka, zaskoczona spojrzała na mnie.

Co ty robisz?

Chcę znowu zobaczyć twój uśmiech.

Nie odpowiedziała. ale w jej oczach dostrzegłem iskrę.

Tego dnia wysłałem ją do spa. Gdy wróciła, wyglądała cudownie, promienna. Wieczorem poszliśmy do naszej ulubionej restauracji, tej samej, w której mieliśmy pierwszą randkę.

Następnego dnia zabrałem ją do teatru. Tak jak kiedyś. Jak gdybyśmy byli nierozłączni.

A Klaudia? Nigdy już do niej nie napisałem. Ani jednej wiadomości, ani jednego telefonu.

Popełniłem błąd. Straszny błąd.

Ale tamtego wieczoru, widząc, jak moja żona znów się śmieje, zrozumiałem, iż może jeszcze nie jest za późno, by zacząć od nowa.

Idź do oryginalnego materiału