Pani Zofia z Pragi Południe właśnie wróciła ze sklepu i nie może uwierzyć. Dziesięć jaj kosztowało ją czternaście złotych, podczas gdy jeszcze latem płaciła siedem. Świąteczne pieczenie makowca, sernika i pierników nagle stało się luksusem. Historia warszawianki to nie wyjątek – miliony Polaków odkrywają, iż podstawowy produkt, bez którego nie sposób przygotować tradycyjnych potraw, osiągnął ceny nieznane od lat. A branżowi eksperci mają złe wieści – to dopiero początek problemów.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Sześć milionów kur zniknęło z polskich ferm
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz przekazała dane, które tłumaczą obecny kryzys. W okresie od października dwa tysiące dwudziestego czwartego do marca tego roku z polskiego rynku zniknęło około sześciu milionów kur niosek. Nie z powodu naturalnej rotacji stad czy planowanej redukcji produkcji. Ptaki padły ofiarą wysoce zjadliwej grypy ptaków, która zaatakowała polskie fermy ze śmiertelną skutecznością.
Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, wskazuje w rozmowie z portalem Money.pl, iż z rynku nagle znika ponad milion jaj dziennie przez epidemię. To gigantyczna liczba, która natychmiast przekłada się na niedobory w sklepach i rosnące ceny. Główny Lekarz Weterynarii potwierdził do października obecnego roku już dziewięćdziesiąt sześć ognisk choroby u drobiu, co plasuje Polskę na niechlubnym pierwszym miejscu w całej Unii Europejskiej.
Wirus zaatakował dwa największe polskie zagłębia produkcji jaj – środkową i zachodnią Wielkopolskę oraz północne Mazowsze. W jednej tylko fermie w powiecie średzkim wykryto ognisko obejmujące prawie milion czterysta tysięcy kur niosek. Tak masowe zarażenie w pojedynczym gospodarstwie było do tej pory bezprecedensowe. Procedury weterynaryjne wymagają natychmiastowej likwidacji całego stada w przypadku potwierdzenia choroby, co oznacza dramatyczne ubytki w krajowej produkcji.
Błędne prognozy i podwójne uderzenie w produkcję
Gdyby ptasia grypa była jedynym problemem, sytuacja byłaby trudna, ale jeszcze do opanowania. Niestety na polskie fermy spadło jeszcze jedno nieszczęście. W dwa tysiące dwudziestym czwartym roku producenci zakupili o trzy miliony osiemset tysięcy mniej piskląt kur niosek niż rok wcześniej. To spadek o dwanaście przecinek cztery procenta. Młode kury, które powinny teraz wchodzić w okres najwyższej produktywności, po prostu nie istnieją.
Dlaczego farmerzy zdecydowali się na tak drastyczne ograniczenie wylęgów? Gawrońska tłumaczy, iż producenci bali się odważniej inwestować z powodu niestabilności przepisów i wielu nowych obostrzeń związanych z produkcją. Do tego doszły obawy o nieprzewidziane wydarzenia typu zwiększony import czy właśnie grypa ptaków. Ironią losu właśnie te obawy, które powstrzymały farmerów przed inwestycjami, ziściły się w najgorszej możliwej formie.
Branża drobiarska walczy również z rzekomym pomorem drobiu – kolejną chorobą zakaźną przynoszącą znaczne straty. Dodatkowo sektor przechodzi przez kosztowną transformację związaną z odchodzeniem od chowu klatkowego na rzecz systemów wolnowybiegowych i ekologicznych. To odpowiedź na unijną politykę dobrostanu zwierząt, słuszna etycznie, ale niezwykle kosztowna finansowo. Wyższe koszty inwestycji i utrzymania stad naturalnie przekładają się na ceny końcowe produktu.
Grudzień to nie Wielkanoc – zapotrzebowanie pozostało większe
Wbrew powszechnemu przekonaniu to nie Wielkanoc, ale Boże Narodzenie generuje największe zapotrzebowanie na jaja w Polsce. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz podkreśla, iż grudzień to miesiąc absolutnego szczytu konsumpcji. Polskie tradycje kulinarne są w tym zakresie wyjątkowo wymagające – makowce pochłaniają po kilkanaście jaj na ciasto, serniki wymagają minimum sześciu, pieczyste ciasta drożdżowe kolejnych kilku.
Do tego dochodzą sałatki wigilijne, karp w galarecie, domowy majonez, faszerowany indyk i dziesiątki innych potraw, bez których trudno wyobrazić sobie polskie święta. Przeciętna czteroosobowa rodzina zużywa w grudniu choćby trzy do czterech razy więcej jaj niż w zwykłym miesiącu. Gdy ten naturalny skok popytu spotyka się z dramatycznie ograniczoną podażą, ceny szybują w górę.
Według danych Zintegrowanego Systemu Rolniczej Informacji Rynkowej w ostatnim tygodniu grudnia ubiegłego roku średnie ceny sprzedaży w zakładach pakowania wynosiły dla klasy L siedemdziesiąt jeden złotych sześćdziesiąt trzy grosze za sto sztuk w chowie klatkowym. Gawrońska przekazała mediom, iż w styczniu i lutym tego roku ceny ostro poszły w górę, a jaja zdrożały choćby o kilkadziesiąt procent. Dla konsumenta oznacza to, iż jedno jajo klasy L może kosztować w tej chwili od osiemdziesięciu groszy do ponad złotówki w zależności od systemu chowu.
Eksport zabiera nam jaja sprzed nosa
Polska jest jednym z największych eksporterów jaj w Europie. Rocznie wielkość produkcji jaj konsumpcyjnych wynosi u nas około pięćset pięćdziesiąt tysięcy ton, z czego prawie połowa trafia za granicę. Ministerstwo Finansów podało wstępne dane, iż w dwa tysiące dwudziestym czwartym roku Polska wyeksportowała dwieście trzydzieści osiem tysięcy ton jaj o wartości czterysta siedemdziesiąt jeden milionów euro.
Główne kierunki eksportu to Niemcy i Holandia, gdzie ceny są znacznie wyższe niż w Polsce. Producenci mają silną motywację, żeby sprzedawać swoje produkty tam, gdzie zarobią więcej. Efekt? Na polskim rynku zostaje mniej towaru, a krajowi konsumenci konkurują z zagranicznymi odbiorcami o dostęp do produktu. W normalnych warunkach system się równoważy, ale obecny kryzys podażowy burzy tę delikatną równowagę.
Problem dotyka zresztą nie tylko Polski. Stany Zjednoczone zmagają się z podobnym kryzysem – tamtejsze ministerstwo rolnictwa poinformowało, iż z powodu ptasiej grypy zginęło trzydzieści milionów kur niosek. Amerykanie zaczęli masowo importować jaja z Turcji, a niektóre sieci sklepów wprowadziły limity zakupowe. W Niemczech również pojawiły się ograniczenia dotyczące ilości kupowanych jaj przez jednego klienta.
Co to oznacza dla ciebie
Jeśli planujesz tradycyjne świąteczne wypieki, nie odkładaj zakupu jaj na ostatnią chwilę. Ceny mogą wzrosnąć jeszcze o dziesięć do dwudziestu procent w ciągu najbliższych tygodni, a w połowie grudnia osiągnąć poziom nienotowany od lat. Eksperci z branży wskazują, iż sytuacja nie poprawi się gwałtownie – odbudowa pogłowia kur niosek trwa minimum kilka miesięcy od momentu zakupu piskląt.
Rozważ kupno jaj w większej ilości i przechowywanie ich w lodówce. Świeże jaja mogą pozostać jadalne choćby przez miesiąc w temperaturze poniżej ośmiu stopni Celsjusza. Pamiętaj tylko, żeby nie przechowywać ich w drzwiczkach lodówki, gdzie temperatura często waha się przy każdym otwarciu. Najlepsze miejsce to środkowa półka z tyłu, gdzie panuje stała, niska temperatura.
Jeśli ceny przekroczą twoje możliwości finansowe, poszukaj alternatyw dla niektórych przepisów. Część ciast można upiec bez jaj, zastępując je bananem, mąką lnianą z wodą czy gotowym zamiennikiem jaja dostępnym w sklepach ekologicznych. Oczywiście smak nie będzie identyczny, ale w trudnych czasach warto znać takie rozwiązania.
Dla rodzin z ograniczonym budżetem dobrą strategią może być ograniczenie liczby różnych ciast na rzecz jednego lub dwóch ulubionych. Zamiast piec makowiec, sernik i trzy rodzaje ciast drożdżowych, wybierz te dwa, które rodzina lubi najbardziej. Zaoszczędzisz nie tylko na jajach, ale też na innych składnikach i czasie spędzonym w kuchni.
Zwróć uwagę na promocje i porównuj ceny między sklepami. Różnice mogą sięgać choćby kilku złotych za dziesiątek między dyskontem a sklepem osiedlowym. Aplikacje do porównywania cen pokażą ci, gdzie jaja są najtańsze w twojej okolicy. Pamiętaj też, iż jaja klatkowe są zwykle tańsze od ściółkowych czy z wolnego wybiegu, choć te ostatnie mają lepsze walory smakowe i etyczne.
Polska nie powinna doświadczyć całkowitego braku jaj na półkach, jak dzieje się w niektórych amerykańskich stanach. Mamy wystarczający margines nadwyżek produkcyjnych – na każdego Polaka przypada prawie półtorej kury nioskiej, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych to tylko milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy. Jednak to nie oznacza, iż możemy być spokojni o ceny – te będą rosły przez cały sezon świąteczny.











