Rodzinne „szczęście

twojacena.pl 2 godzin temu

On wyprzestrzenił się dźwięk zamykających się drzwi i przegonił ją z impetem przez próg, po czym z hukiem je zatrzasnął. Jagoda najpierw sunęła po podłodze jak po lodzie, po czym potknęła się i wpadła na drewniany taras przydomowego podwórka. Otrząsając ręce, usiadła na mokrych deskach, dotknęła płonącej policzki i zeszła w dół na dolną wargę. Na palcach pozostał krwisty ślad. To nie zdziwiło Jagodę potwierdziło jedynie domniemanie, iż znowu mąż zbił jej wargę. Jedynie policzka bolała bardziej.

Po raz kolejny Stanisław nie potrafił powstrzymać swego temperamentu. Zdarzało się to u niego dość często.

Jagoda wróciła do drzwi, przycisnęła czoło do szorstkiej belki, próbując złapać oddech. zza progu dobiegły przerażone szlochy Zosia i Nina, córki Stanisława. Serce ściśnęło się jak wigilijny pieróg. Mimo iż nie chciała ich skrzywdzić Dotknęła językiem spuchniętej, słonej w smaku wargi efekt kolejnej kłótni, kolejnego wybuchu ślepej, niespokojnej zazdrości.

Wszystko zaczęło się od jednej głupiej uśmiechnięcia. Na spotkaniu w kościele szef, facet w okolicach pięćdziesięciu lat, wesoły i rumiany, zażartował coś o dobrej żniwie. Jagoda, stojąc obok, wybuchła śmiechem po prostu z uprzejmości. To zauważyła Grażyna, siostra Stanisława. Jej wzrok, ostry jak igła, przyczepił się do Jagody nieco dłużej niż należało. Wystarczyło. Grażyna nie zwlekała i natychmiast opowiedziała bratu, dorzucając własne komentarze. Znała go doskonale, znała też jego gniew.

Jagoda odepchnęła się od framugi i skulona, podążyła w stronę zagrody. Usiadła na zimnym kłodzie. Wrzesieńowy wieczór był jak w połowie dnia ciepły, ale z ziemi już szarpała nocna zmarzłość. Kłujący wiaterek wdzierał się pod cienki szalik. Marzyła o cieple przy kominku, przy dzieciach ale nigdzie nie mogła iść. Do rodziny Stanisława? Grażyna najpierw przywitałaby ją w progu ostrym słowem. Bliskich nie zostało. Matki nie było już rok. Serce ściśnęło się jeszcze mocniej, a po policzkach popłynęły gorące, gorzkie łzy. Tęskniła za mamą, za zapachem suszonych jabłek i dymu z kuchni, za jej cichymi, kojącymi słowami, które potrafiły złagodzić każdą boleść. Teraz nie było już nikogo, kto mogłaby ją tak ukołysać.

Jak to możliwe? myślała, patrząc na zapadający zmierzch. Za co zasłużyłam, iż siedzę przy zamkniętych drzwiach swego domu jak bezdomny pies i nie widzę ani wyjścia, ani światła?

A to wszystko było zaledwie siedem lat temu Siedem lat. Zamknęła oczy i w słonej wilgoci łez wyłonił się inny obraz ten, w którym była szczęśliwa. Miał ukochanego mężczyznę, obie rodziny przygotowywały się do ślubu.

***

Powietrze było gęste i słodkie, pachniało skoszoną trawą i nadciągającym zmierzchem. Szli ramię w ramię ona i Wojtek, który tak ją kochał.

Jutro, szepnęła Jagoda, patrząc w stronę zachodzącego słońca. Niewierzę własnym uszom.

Wojtek mocniej ścisnął jej dłoń. Jego duża, ciepła palma otuliła jej delikatne paliczki.

A ja wierzę. Wierzyłem od tego dnia, kiedy wkurzona wpadłaś na tę samą jarzębię po piłkę i bałaś się zejść. Pamiętasz?

Jagoda roześmiała się.

Pamiętam. A ty stałeś w dole i krzyczałeś: Skacz, złapię cię. I złapałeś.

Ich miłość była wielka, znana w całej wsi. Na początku jednak w ich życiu pojawiła się Grażyna Zamojska, siostra mężczyzny, którego Jagoda poślubiła. Wojtek również podobał się Grażynie. Nie mogło go nie lubić miał figlarny wzrok i uparty kłak. Grażyna, targana zazdrością, robiła wszystko, by ich rozdzielić. Szeptała podstępne plotki: iż Jagoda nie pasuje do takiego faceta, iż ich rodziny nie mają pieniędzy. Namawiała inne dziewczyny, by nie przyjaźniły się z Jagodą, nazywała ją niedotykliwą i szaleństwem.

Jednak ta brudna woda nie przywierła do Jagody. Przeszła przez nią jak przez niewidzialne szkło, pozostawiając powierzchnię czystą i lśniącą. To jeszcze bardziej wkurzało Grażynę, a jej żółć rosła w środku. Wojtek natomiast podchodził do plotek z uśmiechem.

Nie jestem aniołem, odpowiadał, gdy ktoś chciał mu podsunąć nową pogłoskę. A Jagoda? To inna. Nie próbujcie mnie oszukać.

Ich związek, mimo zgrozy, pozostawał niewinnie prosty: spacery do domu, rozmowy przy bramie, nieśmiałe buziaki w policzek. Wszystko zmieniło się miesiąc przed ślubem. Wojtek zachowywał się inaczej.

Kiedy wcześniej odprowadzał ją do bramy, z lekkim sercem odwracał się i machał ręką. Teraz przytulał ją tak mocno, iż wydawało się, iż chce wciągnąć ją w siebie i nie puszczał.

Wojtku, co się stało? dręczyła Jagoda, czując napięte mięśnie jego ramion.

Nie wiem, mruknął, przyciskając twarz do jej włosów. jeżeli zwolnię, wydaje mi się, iż już nigdy jej nie zobaczę. Serce się kraje.

Bzdury, szepnęła, gładząc jego krótką fryzurę. Zawsze razem. Jutro się zobaczymy.

Jutro westchnął, a w tym westchnieniu kryła się niepojęta tęsknota.

Po tym, co się stało, mama Jagody westchnęła: To on wyczuł, córeczko. Młodym sercem wiedział, iż niedługo przyjdzie rozstanie.

A w noc przed uroczystością nie wytrzymał.

Wojtku, po prostu przetrwaj tę jedną noc łagodnie prosiła Jagoda. ale Wojtek został pochłonięty prawdziwą pożądliwością, a Jagoda topiła się w jego ustach i dotyku. Leżeli półleżąc pod ogromną wierzbą, której gałęzie skrywały ich przed oczyma przechodniów. Nikt nie przechadzał się tą nocą po tej drodze, bo miejsce to miało swój własny, nieco tajemniczy charakter. Szept Wojtka był gorący i przerywany, a ręce drżały, podciągając falbany jej sukni.

Co tam, nie mogę już dłużej czekać. Jutro i tak będziesz moją żoną. Moją żoną! Moją

Jagoda nie sprzeciwiała się, bo i tak pragnęła tego samego. Nocne niebo, usiane gwiazdami, migotało przed jej oczami Stała się kobietą pod cieniem wierzby, w gęstym zapachu ziemi i różnorodnych ziół.

Po tym, jak wytrzeć dłonią wilgotne od łez policzki, Wojtek, szczęśliwy i uspokojony, poszedł do domu. Prawdopodobnie po drodze, przepełniony emocjami, postanowił wykąpać się w rzece. Co się tam stało, nikt już nie rozgryzł. Znalazono go następnego dnia, kiedy miał się odbyć ślub jego ciało przytwierdzone do drugiego brzegu.

***

Żal uderzył w Jagodę niczym piorun. Stała się cieniem samej siebie. Dniami siedziała przy oknie, w które Wojtek kiedyś rzucał kamyczki, by ją przywołać, i przeglądała w rękach ślubną suknię. Białą, koronkową, którą własnoręcznie haftowała zimowymi wieczorami. Paluszki, cienkie jak wosk, szarpały koronki, jakby w tym rytmie mogła znaleźć odpowiedź.

Po co? czasem szepnął się w półgłosie, ledwie słyszalny jak szelest zasłon. Po co?

Matka, przyglądając się, ukradkiem wycierała łzy brzegiem fartucha. Bała się, iż córka niedługo pęknie jak sucha gałąź i podąży za mężem.

W pewnym momencie, gdy dom wypełniło milczenie, na progu pojawiła się Grażyna. Ta sama. Stała, spuchnięta od łez, w prostym lnianym fartuchu, a jej zwykle zadziorne oczy były pełne skruchy.

Jagodo Jagodo rzuciła się na nią, padła na kolana i objęła jej chude nogi. Wybacz mnie! Boże, wybacz wszystkie moje podłe słowa! Wojtka już nie ma i nie mamy nic do podziału. Bądźmy przyjaciółkami, jak kiedyś?

Jagoda siedziała nieruchomo, niczym kukiełka. Matka, przyciśnięta do framugi, patrzyła z niepokojem. Nie wierzyła, iż człowiek potrafi tak nagle się zmienić, jakby zdjął starą skórę. Jednak Jagoda w końcu się poruszyła. Delikatny, przerywany oddech wyrwał się z jej piersi, a potem popłynęły łzy nie milczące, a gorzkie, ale oczyszczające. Objęła Grażynę, przytuliła się do jej ramienia i płakała, wyładowując całą swoją ból.

No dobrze wyszeptała matka. Niech tak będzie. Może w końcu Grażyna pomoże. Bo choćby Wojtek zniknął, to nie wszystko stracone.

Tak zaczęła się ta nietypowa, dla wielu niewyjaśniona przyjaźń. Grażyna nie opuszczała Jagody. Spędzały razem noce, rozmawiały nieustannie, a Grażyna stała się tarczą Jagody przed światem, jedynym kotwicem w morzu rozpaczy.

Wtedy pojawił się Stanisław, krewny Grażyny. Przystojny, spokojny, z poważnym spojrzeniem. Zaczął zagadywać Jagodę, przynosząc kwiaty z pola i smakołyki z miasta. Na początku nie chciała go słuchać, odwracała się, zamykała w sobie.

Nie mogę, Grażyna. To zdrada.

Jaką zdradę? nalegała przyjaciółka, głaszcząc jej włosy. Życie toczy się dalej, Jagodo. Wojtek nie chciałby widzieć cię taką. Stanisław to dobry, solidny facet. Pokochają cię, wiem to.

Może Stanisław był zbyt wytrwały, a może Grażyny słowa działały jak balsam na zranioną duszę, ale Jagoda poddała się. Zgodziła się wyjść za niego za mąż. Ślub był cichy i skromny, bez muzyki i niepotrzebnych oczu.

Dziewięć miesięcy po śmierci Wojtka w wiosce zaczęły krążyć plotki. Najpierw ciche jak strumień, potem jako rwąca, brudna rzeka. Jagoda była krytykowana, szeptano za jej plecami, wyciągano palce.

Zakwitła po śmierci! Zbyt pewna siebie!

A kto wie, może była niewierna? Mało wiadomo, co się stało przy rzece

Zaszczyt rodziny zdradziła.

Słowa były ostre jak sierpy. Najgorsze było to, iż matka i Jagoda dowiedziały się przypadkiem, iż źródłem tej szpuli plotek była sama Grażyna, ich najlepsza przyjaciółka. Na spotkaniu przy studni Grażyna westchnęła i mówiła: Biedna Jagodo, kocham cię jak siostrę, ale prawdy nie da się ukryć Wojtek nie zdążył, a Stanisław pospieszył się z małżeństwem, nie sądzicie? Może Stanisław chciał chronić jej honor, bo Jagoda już sama przyznała, iż z Wojtkiem już nie ma Kto weźmie taką? Tylko taki dobry jak Stanisław Ojej, to już wyciekło, dziewczęta, uważajcie, iż wam to powiem w sekrecie. I tak jej zemsta, zimna i wymierzona, dotarła do celu.

Idyliczna wizja, którą tak starannie budowała Jagoda, rozpadła się szybciej niż wesele z tortem z opadłej łyżwy. Stanisław nie okazał się tym spokojnym i solidnym portem. Wszystko zaczęło się od jednej wypowiedzi po pierwszej nocy: Jesteś zepsuta, rzucił, patrząc na nią z góry na dół. Jagoda zamarła ze strachu. W tym słowie było tyle pogardy, iż wzięło dech w piersiach. Nagle przyjacielski, cierpliwy zalotnik zniknął, a w jego miejsce wkroczył szorstki, gniewny człowiek z wiecznie zmarszczonym czołem. W domu zagościła ciężka zasłona przekleństw i zarzutów. Najgorsza jednak okazała sięW końcu Jagoda, pośród wszystkich burz i zdrad, odnalazła w sobie siłę, by otworzyć drzwi nowego domu, w którym już nie było miejsca na przeszłość, a jedynie na przyszłość pełną spokoju.

Idź do oryginalnego materiału