Najpierw kawa, potem wszystko

newskey24.com 3 dni temu

Najpierw kawa, potem ty
Ola, zgadnij co wymyśliłem! Szymon wpadł do kuchni z oczami błyszczącymi jak u fanatyka. Start-up. Genialny pomysł. Jedyny taki! Platforma do dostawy wszystkiego od skarpetek po zapiekanki!

To już jest leniwie odparła Ola, mieszając owsiankę.

Ale u nas będzie inaczej! dramatycznie wskazał na sufit. Inteligentna dostawa z AI! Rozumiesz? Algorytm będzie przewidywał, czego chcesz, i dostarczał, zanim zamówisz!

Czyli zgadywanie życzeń?

Właśnie! To rewolucja.

I gdzie to chcesz robić?

No… w domu. Na razie. Początkowy etap. Kącik do pracy w kuchni, tak to ujmijmy.

Szymon. Ja też mam kącik do pracy. Nazywa się etat. I mam deadline.

Kochanie, nie będziemy sobie przeszkadzać. Już zaprosiłem ziomków są na czasie. Będzie zajebiście!

Ziomków okazało się czworo.

Następnego dnia o 9:00 Ola weszła do kuchni i zastygła.

Przy stole siedziało trzech facetów i jedna dziewczyna w bluzie z napisem Freelancer, a ty?. Zapach kawy przypominał festiwal baristów, laptopy zajęły cały stół, a na lodówce wisiała diagram Wzrost hipotez od minusa do marzeń.

Dzień dobry! powiedział jeden z brodaczy.

Ja tu mieszkam odparła Ola.

Super! My też. No, prawie mrugnął Szymon. Poznajcie, to Witek, Tomek, Kasia i Artur. To podstawa naszego dream teamu!

Na długo?

Dopóki nie wystartujemy.

A jeżeli nie wystartujecie?

Nie ma jeśli. Jest tylko kiedy.

Ola nalała sobie kawy, ale okazało się, iż ktoś wsypał do ekspresu matchę. W czajniku pływała czyjaś bomba do kąpieli sądząc po zapachu, pomarańcza i niepokój. Mleka nie było. Za to stało pudełko kokosowego.

Wróciła do sypialni i zamknęła drzwi.

Rozpoczynam dzień pracy mruknęła. W piekle.

Następnego dnia Ola otworzyła laptop i założyła słuchawki. Po chwili pukanie do drzwi.

Ol, nie widziałaś ładowarki do Maca?

Nie.

A możesz trochę ciszej stukać w klawiaturę? Mamy burzę mózgów.

To klawiatura. Służy do stukania.

No ale my teraz wymyślamy, jak zmonetyzować hipotezę o dostawie racuszków przed śniadaniem.

Przed śniadaniem? A teraz co?

Etap przygotowawczy!

Po tygodniu Ola poczuła, iż jej dom to teraz coworking, a ona nieproszony gość.

Kasia suszyła bieliznę w salonie. Witek zmieniał ustawienia routera bez pytania. Artur prowadził wideokonferencje z klientami prosto w kuchni. A Szymon był w euforii:

Jesteśmy na granicy przełomu! Brakuje tylko kilku caseów i odrobiny reklamy!

I prywatnej przestrzeni. Odrobinę. Naprawdę malutko powiedziała Ola, nalewając kawę z kubka, do którego ktoś nasypał chia.

Po prostu nie przywykłaś do kreatywnej energii!

Przywykłam do ciszy. I do tego, żeby mój dom był mój. A nie biurem z miętowym odświeżaczem i jedną ładowarką dla wszystkich.

Gdy w piątek Kasia weszła pod prysznic z telefonem, prowadząc Zoom na tle kafelków, Ola postanowiła: czas działać.

Najpierw niewinnie.

Przypadkowo przycisnęła przycisk routera. Po pięciu minutach zapukał Witek:

U ciebie działa internet?

Nie, chyba awaria u providera.

Akurat teraz? Mamy prezentację!

Bywa. Może wszechświat jest przeciw.

Następnego dnia Ola zmieniła hasło do Wi-Fi. Sieć nazwała Cisza_i_spokój. Szymon biegał w panice z laptopem:

Kto to zmienił? To sabotaż!

A może znak?

Ol, mieliśmy spotkanie z inwestorem! Nie dołączył na Zoom!

Może dlatego, iż jesteście w salonie, a nie w biurze?

To dom marzeń, nie biuro!

To dlaczego ja tu jestem jak sublokator?

W poniedziałek stało się wielkie Szymonowi przepadł kontrakt. Inwestor nie poczuł profesjonalizmu, zwłaszcza gdy z łazienki w tle wyszła Kasia w ręczniku, krzycząc: Kto ukradł mój szampon?!

Szymon wszedł do sypialni w milczeniu. Usiadł na łóżku. Zdjął kapcie.

Spieprzyliśmy.

A, zauważyłeś? Ola zamknęła laptop. Już myślałam, iż jesteś na wieczne czasy w tym czacie.

Chciałem zbudować biznes

A zbudowałeś akademik. Z klimatem kolonii i dietą z batoników.

To był zły plan?

To przez cały czas był twój dom. Ale ja się w nim rozpuściłam.

Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś?

A ty byś usłyszał?

Milczał.

Pomyślałem cicho powiedział może wynajmiemy biuro?

Pomyślałeś?

Tak. I zaczniemy po dorosłemu. Z zespołem, ale bez głośnych burz mózgów przy moim tosterze.

A czajnik?

Kupię nowy. Prywatny. Z ochroną.

A ekspres?

Z hasłem.

A router?

Słowo honoru.

Po tygodniu salon znów był salonem. Kasia przeniosła się do coworkingu. Witek znalazł pracę w normalnej firmie. Artur wyjechał do Gdańska. Tomek zniknął.

Szymon wynajął biuro w centrum biznesowym Pszczółka i dumnie wysłał Oli zdjęcie: Miejsce z Wi-Fi. Bez skarpet na żyrandolu.

Ola otworzyła okno. Cisza. Kawa w ulubionym kubku. A czajnik nie pachniał już mandarynkami i rozpaczą.

Jestem w domu powiedziała głośno.

Potem się uśmiechnęła.

I zmieniła hasło do routera: Najpierw_zgoda.

Minął tydzień.

W mieszkaniu znów było słychać cieknący kran. To był luksus. Po dźwiękach młynka, burz mózgów, rozmów w łazience i matchy w czajniku kran był jak medytacja.

Ola siedziała z laptopem przy oknie, popijając kawę. Obok drzemał pies. Na ścianie wisiał nowy router z kartką: Nie dotykać bez pytania. Szymon go powiesił. On też podpisał i obiecał, iż nie zrobi open spaceu w sypialni.

Dotrzymał słowaKsiążęca przestrzeń trwała dokładnie trzy dni, bo w czwarty Szymon wrócił z kolejnym „geniuszem” i pomysłem na aplikację do wynajmowania psów, ale tym razem Ola po prostu zamknęła drzwi na klucz i wyłączyła router.

Idź do oryginalnego materiału