Moja ukochana, niepowtarzalna

newsempire24.com 12 godzin temu

Drobny deszcz siekł po twarzy, wciskając się pod powieki. Kinga wlokła się ulicą, marząc tylko o tym, by już być w domu. W głowie miałam mętlik, myśli rozłaziły się jak stara, zużyta kołdra. Omijając kolejną kałużę, o mało nie poślizgnęła się na błocie przy krawężniku. „Dość już tych szpilek. Nie jestem przecież nastolatką. Czas przejść na płaskie obuwie.”

Wreszcie dotarła do bloku. Kinga otworzyła drzwi kodowe klatki schodowej. W nos uderzył ją suchy, zakurzony zapach grzejnika, który mimo wiosny pracował na pełnych obrotach. Żeby tak zimą… Windą powoli wjechała na szóste piętro. „Czyżbym chorowała? Zupełnie brak mi sił” – pomyślała, opierając się o ścianę kabiny.

W przedpokoju osunęła się bezładnie na podnóżek, przytuliła plecami do ściany i przymknęła ciężkie powieki. „Wreszcie. W domu!” – westchnęła i natychmiast zapadła w ciemność pozbawioną dźwięków i zapachów.

– Mamo, czemu siedzisz po ciemku? Źle się czujesz? – Dźwięk głosu Krzysia poderwał ją, ale nie otworzyła oczu.

– Nie, synku. Po prostu jestem zmęczona – wykrztusiła z trudem Kinga.

Czuła, iż syn stoi i patrzy na nią. Z mozołem rozkleiła powieki, ale Krzysia nie było, za to w kuchni paliło się światło. Kinga zrzuciła buty, poruszyła palcami stóp, które odetchnęły z ulgą, i wstała. Natychmiast zatoczyła się na wieszak.

– Mamo! – Krzyś podbiegł i złapał ją, zanim upadła.

– Coś mi się zakręciło w głowie.

Pomógł jej dojść do kanapy w pokoju. Kinga usiadła, odchyliła się na spocznik i wyprostowała nogi. „Jakie to przyjemne!” Oczy same się zamknęły… W następnej chwili drgnęła, wyrwana z półsnu, otworzyła oczy i spotkała się z zatroskanym spojrzeniem syna.

– Mamo, wszystko w porządku?

Kinga skinęła głową i poprosiła o gorącą herbatę. Krzyś niechętnie poszedł do kuchni.

A ona przypomniała sobie, jak w pracy się ocknęła na podłodze gabinetu. Nie pamiętała zupełnie, jak upadła. Wtedy też zrzuciła wszystko na zmęczenie. „Czuję się jak staruszka, a mam ledwie trzydzieści dziewięć lat. Może to jednak choroba? Jutro pójdę do przychodni.” Kinga westchnęła i ruszyła do kuchni.

– Jesteś blada. Głowa cię boli? – Krzyś postawił przed nią kubek z parującą herbatą.

Kinga uśmiechnęła się z wysiłkiem.

– Po prostu jestem zmęczona, taka pogoda, deszcz. – Wzięła mały łyk. – Jadłeś coś?

– Tak, mama. Muszę jeszcze dokończyć lekcje.

– Idź, wszystko gra. – Kinga sączyła herbatę małymi łykami. Potem przebrała się w znoszony, mięciutki szlafrok i zajrzała do pokoju syna. Krzyś siedział nad książką, pochylony nad biurkiem. Serce zalała czułość. Najstarszy, jedyny, ukochany – i już prawie dorosły. Kinga przymknęła drzwi.

– Doktorze, co ze mną? Może jakieś witaminy? – Następnego ranka Kinga siedziała w gabinecie lekarskim. Wyspała się, ale wciąż czuła się wykończona i zmęczona.

– Zobaczymy. Mam tu skierowanie na badania i rezonans magnetyczny. Z wynikami od razu do mnie. I nie zwlekajcie. W rodzinie były przypadki nowotworów, udarów?

– Tak. Tata miał raka, mama zmarła na udar. Czyli to może być… Mam syna w szkole. Poza mną nie ma nikogo. Nie mogę umrzeć! – Krzyk Kingi odbił się od ściany naprzeciwko, wrócił i utkwił jej w gardle.

– Nie wyprzedzajmy faktów. Są predyspozycje, ale jesteście jeszcze młodzi… Czekam na wyniki. Na razie dam wam zwolnienie, spokojnie się przebadacie, odpoczniecie.

– Mamo, byłaś u lekarza? Co powiedział? – Gdy Krzyś wrócił ze szkoły, Kinga już była w domu i gotowała zupę.

– Nic konkretnego, skierował na badania. Więc jutro mnie nie budź.

Kinga patrzyła, jak syn je. „Już dorosły. A co, jeżeli okaże się, iż jestem poważnie chora? Rak? Lepiej o tym nie myśleć.”

– Mamo, wszystko okay? Znowu się zamyśliłaś.

Kinga drgnęła.

– Ciągle jesteś jakaś otępiała – powiedział Krzyś.

– Zamyśliłam się.

Nocą nie mogła zasnąć. Jak spać, gdy w głowie kłębią się straszne myśli? Kinga nagle przypomniała sobie dzieciństwo, rodziców, jak odchodzili jeden po drugim, gdy ona studiowała. Wtedy poznała Marka. Był przy niej, wspierał ją. Marek mieszkał w akademiku, przyjechał na studia z innego miasta. Prawie od razu zamieszkali razem.

Gdy Kinga zaszła w ciążę, Marek ucieszył się i od razu zaproponował małżeństwo. Zrezygnowali z wesela. Rodziców Kingi już nie było, a matka Marka mieszkała daleko. Pojechali do niej w odwiedziny już po ślubie.

Oczywiście, nie obyło się bez kłótni. Nie mieli nikogo, kto by ich wsparł, doradził. Kinga starała się nie awanturować, gdy Marek nie spieszył się po pracy do domu. Ale gdy Krzyś miał dwa lata, Marek oznajmił nagle, iż kocha inną, iż odchodzi, iż nie może tak żyć…

Jak płakała, błagała, by został, chwytała go za koszulę. Wyrwał się, odepchnął ją i wyszedł. Kinga oddała syna do przedszkola i wróciła do pracy. Było ciężko. Krzyś często chorował. Kinga brała się za każdy dodatkowy zarobek, ale pieniędzy i tak brakowało.

Tylko raz zadzwoniła do byłego męża, gdy Krzyś ciężko zachorował i potrzebne były drogie leki. PrzePrzeciął jej słowa krótkim: „Już wysłałem przelew”, po czym się rozłączył, a ona po raz pierwszy zrozumiała, iż jedyne, co zostało po ich miłości, to blizna w sercu i dziecko, które teraz trzymało ją za rękę w szpitalnym łóżku, gdy świat z wolna wracał do kolorów.

Idź do oryginalnego materiału