«Mogę dostać listę usług?» — wyzywająco zapytała Weronika, gdy zrozumiała, iż jej „rodzinne okazje” zamieniają się w kredyty i intrygi

polregion.pl 2 dni temu

**Dziennik Weroniki**
Czy mogłabym dostać listę usług? wycedziła Weronika, gdy zrozumiała, iż jej rodzinne okazje przemieniają się w kredyty i intrygi.
Czy mogę zadać jedno pytanie? Weronika postawiła przed teściową talerz z barszczem i spojrzała twardo, może choćby zbyt twardo. Po co przychodzicie do nas każdego dnia? Czy otworzyliśmy tu darmową stołówkę, czy może kółko Upokorz synową?
Helena Nowak, sześćdziesięcioczteroletnia dama z twarzą wiecznie wyrażającą niezrozumienie, jakby świat wokół był dla niej zbyt mało elegancki, zmierzyła Weronikę wzrokiem. Zmarszczki wokół jej ust skurczyły się w złośliwą kokardkę.
Po pierwsze zaczęła, nie dotykając barszczu jestem matką. Po drugie, gdybyś gotowała jak należy, nie musiałabym przychodzić. A po trzecie pochyliła się bliżej chcę się upewnić, iż nie trujesz mojego syna.
Marek, trzydziestoośmioletni mąż Weroniki, siedział między nimi jak ser w kanapce. Ser, który już się rozpływa i próbuje niezauważalnie zsunąć z chleba.
Mamo, no co ty znów? zamruczał, gmerając w chlebie. Barszcz jest dobry.
Ooo, dobry! przedrzeźniła go matka. U was wszystko jest dobre! I ta jej żałosna praca za grosze w szkole, i te jej ciuchy, i ten barszcz Na gnatach go gotowałaś?
Weronika westchnęła. Zawsze wzdychała, gdy musiała powstrzymać się przed powiedzeniem za dużo. Ale tym razem westchnienie nie pomogło.
Więc nie jedz. Nikt cię nie trzyma. Drzwi tam, pani Heleno. Czy przyszłaś znów opowiedzieć, iż u twojej poprzedniczki barszcz był gęstszy, a mąż szczęśliwszy?
Marek drgnął, jakby pod krzesłem włączyli mu kuchenkę elektryczną.
Wer, no co ty zaczynasz
Aha, zaczyna się! poderwała się teściowa. Znalazła się królowa garnków! A tak przy okazji, Kasia i pracowała, i dom ogarniała, i męża nie kompromitowała!
Kasia. Owa niesławna Kasia. Była żona Marka. Legendarna, wszechmocna. Odeszła sama, swoją drogą. Godnie, z klasą. Ale Helena Nowak regularnie wynosiła ją na ołtarze.
No to czemu nie idziesz do niej jeść barszczu, skoro jesteś taką fanką? rzuciła Weronika i poczuła, jak w środku coś się zagotowuje. Zupełnie jak ten barszcz.
Marek zaczerwienił się, ale klasyka powiedział tylko:
Dobrze, starczy. Mamo, bez Kasi.
Teściowa wstała, poprawiła sweter z wytartymi łokciami i, patrząc na Weronikę, powiedziała cierpko:
Gdybyście mieli jakieś pieniądze, a nie te twoje nauczycielskie grosze, to byś inaczej śpiewała. A tak siedzicie tu ani grosza, ani sensu. A ja, nawiasem mówiąc, myślę o waszej przyszłości! Nie będę przecież wiecznie biegać i ratować was przed waszymi błędami!
Ratujecie nas? powtórzyła Weronika, opierając dłonie o stół. Czy mogłabym dostać listę usług? Bo jakoś przeoczyłam
Mama ma rację niespodziewanie wtrącił Marek. Wera, wiesz, jak jest teraz ciężko. Kredyty, ceny Mama chce dobrze.
Weronika milczała. Po prostu na niego patrzyła. I w pewnym momencie zrozumiała z przerażającą jasnością nic się nie zmieni. Nigdy.
Wieczorem, gdy Helena Nowak wreszcie wyszła, zatrzaskując drzwi tak, iż z półki spadł słoik z fasolą, Weronika siedziała w kuchni i powtarzała w myślach jedno pytanie: Co ja tu w ogóle robię?.
Telefon zawibrował. SMS: Weronika Michałówna, pilny kontakt. W sprawie notarialnej twojej ciotki Zofii.
Ciotka Zofia Szczerze mówiąc, Weronika nie pamiętała, kiedy ostatnio się widziały. Mieszkała w Bydgoszczy. Samotna. Trochę dziwaczna. No, może nie dziwaczna starsza pani z własnymi zasadami, ale niegroźna.
Zadzwoniła. Głos w słuchawce suchy, urzędowy:
Weronika Michałówna? Notariusz Wiśniewski. W sprawie spadku po twojej ciotce Zofii. Zostawiła ci cały swój majątek.
Przepraszam Co? powtórzyła Weronika, odruchowo wycierając mokrą blatówkę.
Cały majątek. W tym lokatę bankową. Półtora miliona złotych. Czekamy na formalności.
Weronika usiadła. Potem wstała. Potem znowu usiadła.
Półtora. Miliona. Nie złotych, oczywiście. A nie, przepraszam. Właśnie złotych. Tak. Wszystko się zgadza.
Patrzyła w ścianę. Minutę. Potem drugą. Potem do kuchni wtoczył się Marek zadowolony, z torbą z Biedronki i radosnym:
Słuchaj, mama dzwoniła mówi, iż może jednak powinnaś iść na macierzyńskie? Bo po co się męczysz w szkole za grosze
Uhu przeciągnęła Weronika, patrząc przez niego.
Nowiny rozeszły się szybciej niż plotka o wyprzedaży w Pepco.
Następnego ranka Helena Nowak stała już w drzwiach z miną władczyni świata i siatką w ręce.
No cóż, córeczko zaszczebiotała słodkim głosem, od którego chciało się wybić szybę gratulacje! Zawsze czułam, iż to ty jesteś naszym szczęściem! choćby ten barszcz nie jest już taki zły. A tak w ogóle Musimy omówić, jak rozporządzić tymi hmm pieniędzmi. Żeby pracowały, rozumiesz?
Jakie pieniądze? spytała chłodno Weronika, doskonale wiedząc, iż spektakl dopiero się zaczyna.
No co ty, skarbie zamachała rękami teściowa. Teraz jesteś przy kasie! Marek mi powiedział. Więc Trzeba założyć lokatę na moje nazwisko. Bezpieczniej. No, różnie bywa
Aha kiwnęła Weronika, ściskając kubek tak, iż kostki zbie

Idź do oryginalnego materiału