Północny dzwonek, który rozdarł ciszę.
Nagle telefon zadzwonił o wpół do dwunastej w nocy. Kasia ledwo zdążyła zdrzemnąć się przy równym oddechu męża, a nagły dźwięk sprawił, iż drgnęła. Serce zaczęło bić mocniej o tej porze nie mogło być nic dobrego.
Wojtek delikatnie potrząsnęła mężem. Wojtek, obudź się! Telefon.
Gwałtownie usiadł na łóżku, chwytając słuchawkę. Kasia obserwowała jego twarz, która z każdą sekundą stawała się coraz bledsza.
Jak to kiedy? zapytał ochrypłym głosem. Tak tak rozumiem. Zaraz przyjadę.
Powoli odłożył słuchawkę. Jego palce drżały.
Co się stało? szepnęła Kasia, przeczuwając już, iż stało się coś nieodwracalnego.
Tomek i Ola przełknął ślinę. Wypadek. Obydwoje. Na miejscu.
Ciężka cisza zawisła w pokoju, przerywana tylko tykaniem zegara. Kasia patrzyła na męża, nie mogąc w to uwierzyć.
Jeszcze przedwczoraj wszyscy siedzieli w kuchni, pijąc herbatę, Ola dzieliła się nowym przepisem na szarlotkę. A Tomek, najlepszy przyjaciel Wojtka od czasów studiów, opowiadał historie o wędkowaniu.
A Maja? nagle przypomniała sobie Kasia. Boże, co z Mają?
Była w domu Wojtek na gwałtownie wkładał spodnie. Muszę jechać, Kasia. Tam trzeba to zobaczyć. I jeszcze
Jadę z tobą.
Nie! Odwrócił się gwałtownie. Zostanie sama Zosia. Nie ma sensu straszyć jej w środku nocy.
Kasia skinęła głową. Mąż miał rację nie było sensu angażować ich dwunastoletniej córki w tę tragedię. Przynajmniej nie teraz.
Całą noc nie zmrużyła oka. Kręciła się po mieszkaniu, raz po raz spoglądając na zegar. Weszła do pokoju Zosi spała, oddychając spokojnie, z policzkiem opartym na dłoni, rude włosy rozsypane na poduszce. Taka spokojna, taka bezbronna.
Wojtek wrócił o świcie, wyraźnie zmęczony, z zaczerwienionymi oczami.
Potwierdziło się powiedział zmęczonym głosem, osuwając się w fotel. Czołowe zderzenie z ciężarówką. Nie mieli szans.
Co teraz będzie z Mają? cicho zapytała Kasia, stawiając przed mężem kubek mocnej kawy.
Nie wiem. Została tylko babcia na wsi. Bardzo stara, prawie niesprawna.
Zamilkli. Kasia spojrzała przez okno, gdzie świt był szary i ponury. Maja, chrzestna córka Wojtka, była w tym samym wieku co ich Zosia. Delikatna blondynka, zawsze trochę nieśmiała.
Wiesz powiedział powoli Wojtek myślę Może weźmiemy ją do siebie?
Kasia gwałtownie się odwróciła:
Mówisz poważnie?
Dlaczego nie? Mamy miejsce, wolny pokój. Jestem jej chrzestnym. Nie mogę zostawić dziecka w domu dziecka!
Wojtek, ale to to bardzo poważna decyzja. Trzeba przemyśleć. Porozmawiać z Zosią.
O czym tu myśleć? Uderzył pięścią w stół. To dziecko zostało samo! Moja chrzestna! Nie mógłbym spojrzeć sobie w oczy, gdybym ją zostawił!
Kasia przygryzła wargę. Oczywiście, mąż miał rację. Ale wszystko wydawało się takie szybkie, takie nagłe.
Mamo, tato, co się dzieje? Zaspany głos Zosii sprawił, iż drgnęli. Dlaczego wstaliście tak wcześnie?
Wymienili spojrzenia. Chwila prawdy nadeszła szybciej, niż się spodziewali.
Kochanie zaczęła Kasia usiądź. Mamy bardzo złe wieści.
Zosia słuchała w ciszy, jej oczy rozszerzały się z każdym słowem. A gdy ojciec powiedział, iż Maja zamieszka z nimi, zerwała się gwałtownie:
Nie! krzyknęła. Nie chcę! Niech jedzie do babci!
Zosia! Wojtek ostro ją zbeształ. Jak możesz być tak niemiła! Po tym, co ona przeżyła
A co ze mną? oczy dziewczynki miotały błyskawice. To nie moje problemy! Nie chcę dzielić z nią domu! Ani was!
Wybiegła z kuchni, trzaskając drzwiami. Kasia spojrzała na męża zrozpaczona:
Może nie powinniśmy się spieszyć?
Nie odpowiedział stanowczo. Decyzja zapadła. Maja zostaje z nami. Zosia się przyzwyczai.
Tydzień później Maja się wprowadziła. Cicha, blada, z gasnącym wzrokiem. Ledwo mówiła, odpowiadając tylko skinieniem głowy.
Kasia starała się ją otoczyć opieką. Gotowała jej ulubione potrawy, kupiła nową pościel w motyle.
Zosia uparcie ignorowała Maję. Zamykała się w swoim pokoju, a jeżeli spotkały się na korytarzu, odwracała wzrok.
Przestań się tak zachowywać! upominał ją ojciec. Miej trochę serca!
Co ja robię złego? odparowała Zosia. Po prostu udaję, iż jej nie ma. Mam do tego prawo! To mój dom!
Napięcie w domu rosło z dnia na dzień. Kasia biegała między dziewczynkami, próbując łagodzić sytuację. Ale im bardziej się starała, tym było gorzej.
Aż zniknęły kolczyki. Jej ulubione, złote, z małymi diamentami prezent od Wojtka na dziesiątą rocznicę ślubu.
To ona je wzięła! oznajmiła Zosia, gdy Kasia zauważyła brak. Widziałam, jak wchodziła do waszego pokoju!
To nieprawda! po raz pierwszy Maja podniosła głos. Nic nie wzięłam! Nie jestem złodziejką!
Wybuchnęła płaczem i uciekła do swojego pokoju. Wojtek spojrzał na córkę ponuro:
Zrobiłaś to specjalnie, co? Chcesz ją stąd wykurzyć?
Mówię prawdę! Zosia tupnęła nogą. Ona udaje! Tę smutną, a tak naprawdę
Dość! przerwała Kasia. Nie kłóćmy się. Kolczyki się znajdą. Może sama gdzieś je położyłam.
Ale trzy dni później zniknął pierścionek. Jedyny pamiątka po mamie Kasi.
To też przypadkiem wyparował? spytała Zosia sucho. Czy mamy udawać, iż nic się nie stało?
Stała na środku salonu, ręce na biodrach mała furia w miniaturze. A w drzwiach Maja, drżąca, przygryzająca wargi, wyraźnie powstrKasia wzięła głęboki oddech, spoglądając raz na Maję, raz na Zosię, i powiedziała cichym, ale stanowczym głosem: „Teraz wszystko się wyjaśni”.













