Moje życie rozpadło się w jednej chwili, gdy mój mąż, Krzysztof, zostawił mnie. Zabrał wszystkie nasze oszczędności, by kupić sobie mieszkanie, i zniknął, zostawiając mnie samą w wynajmowanym mieszkaniu w Krakowie z naszą sześciomiesięczną córeczką. Byłam w rozpaczy, nie wiedząc, jak dalej żyć. Wtedy niespodziewanie pojawiła się moja teściowa, Bogumiła Nowak. Dowiedziawszy się o mojej sytuacji, przyjechała do mnie. Spodziewałam się drwin, bo nasze relacje zawsze były napięte, ale zamiast tego stanowczo oznajmiła:
– Pakuj rzeczy, przeprowadzacie się do mnie z wnuczką.
Próbowałam się sprzeciwić – cała sytuacja wydawała mi się nieznośnie niezręczna. Z Bogumiłą Nowak przez lata toczyłyśmy wojnę, rzucając sobie cięte uwagi, i ani razu nie padło między nami dobre słowo. A teraz, gdy znalazłam się w potrzebie, ta kobieta, którą uważałam niemal za wroga, okazała się jedyną osobą, która podała mi pomocną dłoń.
Moja własna matka odmówiła mi schronienia. Jej dom był zajęty przez moją starszą siostrę i jej dzieci, a mama tańczyła, jak jej zagrano, nie chcąc mnie przygarnąć. Byłam wstrząśnięta, ale mimo to wykrztusiłam:
– Dziękuję, pani Bogumilo. Jestem bardzo wdzięczna za pomoc.
Po raz pierwszy podziękowałam teściowej szczerze, i w tej chwili coś we mnie pękło.
– Dość tych ceregieli! Nie jesteś dla mnie obca – machnęła ręką, biorąc moją córeczkę na ręce. – Chodź, skarbie. Niech mama się spakuje, a my sobie pogadamy. Będziesz mieszkać z babcią, słoneczko? Pewnie, iż tak! Babcia będzie ci czytać bajki, zabierać na spacery, pleść warkoczyki…
Słuchałam jej czułego głosu i nie wierzyłam własnym uszom. Ta sama kobieta, która kiedyś oskarżała mnie, iż „złapałam” jej syna na dziecko, i nazywała moją córkę „wyrzutkiem”, teraz kołysała ją z taką miłością, jakby to było jej własne dziecko.
Spakowałam rzeczy i przeprowadziłyśmy się do teściowej. Bogumiła Nowak przygotowała dla nas duży pokój, a sama przeniosła się do mniejszego. Widząc moje zdziwienie, burknęła:
– Czego się gapisz? Dziecko potrzebuje przestrzeni, niedługo zacznie raczkować. A ja sobie poradzę. Rozgośćcie się, za godzinę będzie kolacja.
Na kolację podała gotowane warzywa i mięso, dodając:
– Karmisz piersią. jeżeli chcesz, mogę coś usmażyć, ale lepsze będzie lekkie jedzenie dla maluszki. Decyduj.
W lodówce zauważyłam całe opakowanie słoiczków z jedzeniem dla niemowląt.
– Czas zacząć rozszerzać dietę, nie sądzisz? jeżeli te nie będą dobre, kupimy inne. Nie krępuj się, mów – powiedziała z uśmiechem.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Jej dobroć, tak nieoczekiwana i szczera, rozwaliła wszystkie moje mury. Nikt nigdy nie troszczył się o nas z córeczką tak, jak ta kobieta, którą uważałam za swojego wroga. Przytuliła mnie, szepcząc:
– Cicho, kochanie, cicho. Faceci tacy są, lecą tam, gdzie wiatr wieje. Sama wychowałam Krzysztofa – jego ojciec odszedł, gdy miał osiem miesięcy. Nie pozwolę, by moja wnuczka rosła bez oparcia. Dość łez, weź się w garść!
Przez łzy przyznałam, iż nie spodziewałam się po niej takiej życzliwości, i znów podziękowałam:
– Dziękuję pani z całego serca. Gdyby nie pani, nie wiem, co by się z nami stało.
– Część winy też na mnie – westchnęła. – Źle wychowałam syna, więc wyrósł na takiego nieodpowiedzialnego. Naprawię jego błędy, jak potrafię. Idź się umyj i połóż spać. Jutro będzie lepiej.
Pierwsze urodziny córeczki świętowałyśmy we trzy: ja, moja mała i Bogumiła Nowak – nasza wybawicielka, która stała się prawdziwą babcią. Gdy córeczka zasnęła na drzemkę, piłyśmy herbatę z ciastem w kuchni, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Teściowa poszła otworzyć.
– Mamo, chcę ci kogoś przedstawić – usłyszałam głos Krzysztofa. – To Kinga, moja dziewczyna. Mamo, możemy u ciebie pomieszkać pół roku? Nie mogę znaleźć pracy, nie stać mnie na czynsz.
Słysząc to, zdrętwiałam. Serce ścisnął strach, iż teściowa ich wpuści, a nas z córeczką wyrzuci. Łzy napłynęły mi do oczu.
– Żebyś się pokłuł! – warknęła Bogumiła Nowak. – Wynoś się stąd i zabieraj swoją przyjaciółkę! Okradłeś żonę i dziecko, zostawiłeś ich bez grosza, nie myślałeś, jak przeżyją? Życie ci odpłaciło. Spadajcie oboje! A ty, Kingo, miej się na baczności – pobawi się i ciebie porzuci.
Myliłam się co do teściowej, i teraz wstydzę się swoich dawnych myśli. Stała się dla mnie nie tylko drugą matką, ale tą pierwszą, prawdziwą. Mieszkałyśmy z nią pod jednym dachem sześć lat, aż do mojego drugiego małżeństwa. Na moim ślubie Bogumiła Nowak zajęła honorowe miejsce matki panny młodej. Moja córka chodzi do szkoły, a niedługo urodzi się mój syn. Teściowa z niecierpliwością czeka na wnuka, i wiem, iż będzie dla niego tak samo kochającą babcią, jaką stała się dla mojej córki.
Czasem ludzie, których najmniej się spodziewamy, stają się naszym największym błogosławieństwem. Prawdziwa rodzina to nie ta, która dzieli z nami krew, ale ta, która dzieli z nami serce.